Magia uczuć fragment.pdf

(537 KB) Pobierz
Diana Palmer
Magia uczuć
Tłumaczenie:
Ewelina Grychtoł
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Największą pasją Nicolette Ashton była geologia. Mężczyźni
natomiast, ku rosnącemu zaniepokojeniu jej ojca, zdawali się
wcale jej nie interesować. Jako nieśmiała introwertyczka bała
się choćby odezwać do kogokolwiek poza rodziną i przyjaciółmi.
Niki była drobną, szczupłą dziewczyną o subtelnej urodzie,
brzoskwiniowej cerze i długich blond włosach. Jej szaroniebie-
skie oczy przywodziły na myśl zachmurzone niebo w mglisty je-
sienny poranek. Ale choć budziła powszechne zainteresowanie,
nigdy nie zgodziła się z nikim umówić.
Nieśmiałość nie była jedynym powodem. W jej życiu był już
pewien mężczyzna. Uważał, że jest dla niego za młoda, jednak
Niki uparcie podkochiwała się w nim od lat, oczywiście utrzy-
mując ten fakt w tajemnicy. Jej koleżanki, nie mniej zaniepoko-
jone niż ojciec, wciąż próbowały ją swatać z tym czy innym ko-
legą, ale Niki nie chciała o tym słyszeć.
Czas mijał, a ona traciła nadzieję, że obiekt jej uczuć kiedy-
kolwiek je odwzajemni. W końcu zaczęła się zastanawiać, czy
koleżanki jednak nie miały racji? Przecież chciały dla niej jak
najlepiej. Może poznanie jakiegoś miłego chłopaka naprawdę
wyszłoby jej na dobre?
Pod koniec semestru koleżanki dopięły swego i umówiły ją na
randkę w ciemno z chłopakiem mieszkającym nieopodal ich
uczelni w Billings. Niki nie znała go za dobrze; sama dojeżdżała
z Catelow w Wyomingu, gdzie mieszkała z ojcem na rodzinnym
ranczu.
Gdy w końcu się spotkali, Niki od razu pożałowała swojej de-
cyzji.
Był nachalny i zwyczajnie chamski, zwłaszcza kiedy uparła
się, że chce wrócić do domu, zamiast pojechać z nim do jego
mieszkania. Doskonale wiedziała, co by to oznaczało. Jakkol-
wiek niemodna i anachroniczna byłaby jej postawa w porówna-
niu z innymi studentkami, Niki nie zamierzała podążać za tłu-
mem.
Harvey, bo tak nazywał się jej irytujący towarzysz, nie chciał
przyjąć do wiadomości odmowy. Był przecież przystojny, dobrze
zbudowany, a na dodatek grał w drużynie piłkarskiej. Wszystkie
dziewczyny marzyły, żeby pójść z nim do łóżka!
Lub, jak właśnie się przekonał, wszystkie oprócz Niki.
– Chyba cię pogięło – mruknął, gdy wjeżdżali przez bramę
wiktoriańskiej posiadłości. – Mamy dwudziesty pierwszy wiek,
dziewczyny puszczają się z kim popadnie! To normalne!
– Nie ja. Zgodziłam się tylko zjeść z tobą obiad, Harvey.
Chłopak warknął gniewnie, parkując przed wejściem na ga-
nek, i rzucił jej niepokojące spojrzenie.
– Twój stary jest w domu?
– Jeszcze nie. Ma spotkanie biznesowe. Ale jego przyjaciel
przyjeżdża na kilka dni, powinien zaraz tu być – dodała po-
spiesznie, zdając sobie sprawę, jak lekkomyślne były jej słowa.
W jej kłamstwie było ziarno prawdy. Blair Coleman, przyjaciel
rodziny i właściciel koncernu naftowego, faktycznie miał ich od-
wiedzić. To właśnie w nim była nieszczęśliwie zakochana. Ale
choć czekała niecierpliwie na jego przyjazd, nie wiedziała,
o której godzinie ma dotrzeć do Catelow.
– Muszę już wejść – dodała.
– Odprowadzę cię. – Harvey wysiadł z samochodu i otworzył
jej drzwi. Sprawiał wrażenie, jakby usilnie się nad czymś zasta-
nawiał.
Ale Niki myślała tylko o tym, że zaraz będzie mogła zamknąć
za sobą drzwi i wreszcie się od niego uwolnić.
– Dzięki.
– Nie ma za co – odparł, uśmiechając się niepokojąco.
Włożyła klucz w drzwi, a te otworzyły się same. Może ojciec
jednak już wrócił?
Odwróciła się, żeby pożegnać Harveya… ale w tej samej se-
kundzie chłopak wepchnął ją do środka i zatrzasnął za nimi
drzwi.
– I co zrobisz, cwaniaro? – wycedził szyderczo. – Każda dziew-
czyna, której poświęciłem mój cenny czas, musi mi za to podzię-
kować! Każda! – Pociągnął ją do salonu i brutalnie rzucił na ka-
napę.
Po niedawnym pobycie w szpitalu Niki wciąż była osłabiona.
Nie znając żadnych technik samoobrony, nie miała szans w star-
ciu z silnym, umięśnionym sportowcem, jakim był Harvey. Bez
wysiłku przewrócił ją na plecy, a jej blond włosy rozsypały się
w nieładzie wokół twarzy, na której pojawił się chorobliwy ru-
mieniec. Niki zaczęła się dusić. Walczyła ze wszystkich sił, choć
wiedziała, że nie uda jej się uciec. Próbował odebrać jej coś, co
należało tylko do niej. Była wściekła, a bezsilność tylko potęgo-
wała jej furię.
– Zostaw mnie! – krzyknęła gniewnie. – Ty idioto! Nie pozwo-
lę ci…
– Nie powstrzymasz mnie – wydyszał, usiłując zedrzeć z niej
sukienkę. Jego ciężar przygniatał ją, odbierał dech. – I nie ma
tu nikogo, kto mógłby ci pomóc…
– Nie byłbym taki pewien – rozległ się głęboki, ochrypły głos.
Niki zerknęła w stronę, z której dochodził, i nie pomyliła się.
W drzwiach stał potężny mężczyzna, powód, dla którego z ni-
kim wcześniej nie umówiła się na randkę.
Blair Coleman.
Pijany Harvey z początku nie zdał sobie sprawy, w jak wiel-
kich znalazł się tarapatach. Zrozumiał to, dopiero gdy umię-
śniony olbrzym podniósł go za kołnierz i cisnął o podłogę.
– Co ty robisz? Nie wiesz, kim jestem?! Rozwalę cię! – ryknął
Harvey, skacząc na nogi, i bez zastanowienia rzucił się na prze-
ciwnika.
Blair zaśmiał się ironicznie. Przepona atakującego Harveya
napotkała wielką jak młot pięść, która powaliła go na kolana.
Spróbował się podnieść, ale Blair podniósł go za fraki i po-
pchnął na kanapę, na drugim końcu której wciąż leżała oszoło-
miona Niki.
– Powiem tacie! – wrzasnął chłopak. – Mamy prawników…
– Ja też. A teraz wstań i przeproś Nicolette za to, co chciałeś
jej zrobić – dodał Blair. Jego głos ciął powietrze jak brzytwa.
– N…nie – zająknął się chłopak.
– Twój wybór. Chętnie powiadomię szeryfa. – Dla podkreśle-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin