Jerzy Andrzejewski - Miazga.pdf

(1760 KB) Pobierz
Ta lektura,
podobnie ak tysiące innych, est dostępna on-line na stronie
wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach pro ektu
Wolne Lektury
przez
fun-
dac ę Nowoczesna Polska.
JERZY ANDRZEJEWSKI
Miazga
,   
Po dniu słonecznym i prawie przedwiosennym wieczorem znów gwałtowna śnieżna za-
wie a. Wszyscy uż bardzo zmęczeni tegoroczną zimą, e uporczywym trwaniem wśród
kapryśnych zmian, których tak wiele było w ostatnich miesiącach, gdy ciągu ednego
dnia temperatura z kilkunastu stopni mrozu podnosiła się nagle w okolice zera, a po-
tem równie gwałtownie odwilż z ciepłymi podmuchami wiatru przemieniała się w ostry
mróz. Jeszcze chyba nigdy nie byłem tak bardzo, ak teraz, spragniony ciepła, słońca i zie-
lenie ących drzew. Wiem aż nadto dobrze, że to może być tylko złudzeniem, lecz wyda e
mi się, że wraz z wiosną i w mo e półmartwe wegetac i coś się odmieni.
W ostatnim () numerze „Polityki”, w redakcy nym artykule
, obszer-
ne cytaty z orzeczenia sądu w niedawno zakończonym procesie pięciu młodych inte-
lektualistów, zwanym potocznie „procesem taterników”. Czworgu z nich (Macie Ko-
złowski, Jakub Karpiński, Maria Tworkowska oraz Krzysztof Szymborski) akt oskarżenia
zarzucał „we ście w porozumienie z występu ącym w imieniu obce organizac i Jerzym
Giedroyciem w celu działania na szkodę Państwa Polskiego, a następnie w ramach tego
porozumienia uczestniczenie w inspirowane przez imperialistyczne ośrodki ideologicz-
no-dywersy ne działalności kierowanego przez tegoż Giedroycia Instytutu Literackiego
w Paryżu zmierza ące przez szkalowanie ustro u i naczelnych organów PRL do pod-
ważenia soc alistycznych zasad ustro owych”, natomiast piąte oskarżone , Małgorzacie
Szpakowskie , iż „w celu rozpowszechniania opracowała, sporządzała, a następnie kolpor-
towała teksty i ulotki zawiera ące fałszywe wiadomości, nawołu ące do przeciwstawienia
się władzom państwowym i administracy nym, mogące wyrządzić istotną szkodę intere-
som Państwa Polskiego”. Jak stwierdza „Polityka” — określenie roli paryskie „Kultury”
oraz Instytutu Literackiego za ęło znaczną część uzasadnienia wyroku Sądu Wo ewódz-
kiego w Warszawie. Sąd po przeprowadzeniu przewodu sądowego i wysłuchaniu głosów
stron uznał winę wszystkich oskarżonych, wymierza ąc im wyroki od czterech i pół lat
do trzech lat¹, działalność bowiem na rzecz Instytutu Literackiego w Paryżu uznał sąd za
wysoce szkodliwą dla interesów naszego państwa, przeprowadza ąc zarazem następu ącą
e analizę. „W ostatnich latach »Kultura« paryska i e naczelny redaktor Jerzy Giedroyć
rozwinęli szczególnie ożywioną działalność. Zda ąc sobie sprawę, iż próby obalenia ustro u
soc alistycznego siłą nie ma ą żadnych szans powodzenia, stara ą się rozkładać obóz soc a-
listyczny od środka, lansu ąc slogany o ulepszaniu soc alizmu i soc alizmie demokratycz-
nym. Aktywność »Kultury« na tym polu wzrosła szczególnie po wypadkach marcowych
i wydarzeniach w Czechosłowac i. »Kultura« ma ambic e, aby stać się czołowym ośrod-
kiem antysoc alistycznym, a biblioteka »Kultury« est głównym zapleczem wydawniczym
antysoc alistyczne i antyradzieckie literatury paszkwilanckie … W »Kulturze« nie ukazał
się ani eden artykuł życzliwy soc alizmowi. Pismo to udostępniło swo e łamy kolaboran-
tom i renegatom. Warunkiem działalności »Kultury«, ak każdego ośrodka dywersy nego,
było powiązanie z kra em. Oto tło kontaktów Jerzego Giedroycia z oskarżonymi… Prawo
¹
i
z
i
a
z
a
— wyrok w tzw. procesie taterników wydano  lutego ; Macie
Kozłowski został skazany na , roku więzienia (po rewiz i  lata), Jakub Karpiński na  lata (po rewiz i  lata
i  mies.), Krzysztof Szymborski i Maria Tworkowska na , roku (po rewiz i odpowiednio  lata i  mies.
oraz  rok i  mies.), Małgorzata Szpakowska na  lata więzienia (po rewiz i  rok i  mies.); rewiz a wyroków
przez Sąd Na wyższy przyniosła ich obniżenie, a następnie część skazanych ob ęto amnestią uchwaloną eszcze
w lipcu  z okaz i -lecia PRL; ednakże Macie Kozłowski przebywał w więzieniu do września, a Jakub
Karpiński do czerwca  r. Ponadto przesłuchiwani ako świadkowie Jan Krzysztof Kelus, Macie Włodek
i Urszula Sikorska byli przetrzymywani w areszcie bez procesu aż do marca . [przypis edytorski]
Wiosna, Nadzie a,
Przemiana, Natura
do krytyki w Polsce ma każdy obywatel. Oskarżeni nie chcieli ednak skorzystać z te-
go prawa. Wybrali sianie fermentu, a na krytykę taką nie ma mie sca w naszym kra u.
Krytyka musi bowiem budować, a nie burzyć. Oskarżeni mieli możność wypowiadania
się w prasie kra owe , które łamy są zawsze otwarte dla ludzi pragnących zaprezentować
swo e poglądy. Zamiast legalne dozwolone krytyki wybrali ednak współpracę z paryską
»Kulturą«. Dziś ponoszą konsekwenc e takiego postępowania”.
W ciągu dnia próby, zresztą mało skuteczne, umknięcia od rzeczywistości, przy lek-
turze
Williama Prescotta oraz nowego wydania
i
i a i
Ka-
zimierza Michałowskiego. Interesu ące uwagi prof. Michałowskiego o przełomie, aki
się dokonał w sztuce egipskie za panowania XVIII dynastii, gdy młody Amenhotep IV
nie tylko zerwał z religią Amona tebańskiego i związanym z nim wielobóstwem świą-
tyń egipskich, ale nawet przeniósł swo ą stolicę na północ, gdzie na pustyni wybudował
nowe miasto, nazwane przez niego „Horyzontem Atona”. Aton, czyli tarcza słoneczna,
był odtąd edynym bogiem, któremu należało oddawać cześć, a sam król zmienił swo e
imię z Amenhotepa, co tłumaczy się ako „Amon spoczywa” na Ach-en-Aton, co znaczy
„wspaniały est Aton”. Echnaton, akbyśmy dzisia imię ego wymawiali, kazał zacierać
ślady innych bóstw i niszczyć kult Amona. Zerwał również z obowiązu ącym dotychczas
hieratycznym rytuałem dworu królewskiego i uwolnił sztukę z odwiecznych więzów re-
guł i przepisów, którymi była spętana, każąc artystom portretować się wiernie: z a owatą
głową, opada ącymi ramionami i wydatnym brzuchem. „Możemy sobie łatwo wyobrazić
— pisał Michałowski — że pomimo przyzwolenia i inspirac i królewskie , artystom przy-
wykłym do pewnych schematów kompozycy nych, do utrwalonego w kanonie kształtu
postaci ludzkie , nie mogło przy ść łatwo podporządkowanie się życzeniom króla. Całko-
wita swoboda w stosowaniu dowolne formy przedstawiania nie była ułatwieniem, lecz
znacznym utrudnieniem ich pracy. Taki eksperyment mógł się udać tylko dzięki biegłości
i umie ętności, aką osiągnęły wówczas stołeczne warsztaty rzeźbiarzy i malarzy. Na pewno
na zdolnie szych zabrał z Teb Echnaton do swe nowe stolicy… W krótkim czasie artyści
amarneńscy stworzyli całą serię pomników zgodnie z nowym duchem czasu. Powstały
wielkie rzeźby faraona z całym niedostatkiem ego powłoki cielesne . Ja owata czaszka,
nieomal końska szczęka, chuda szy a, wąskie, opada ące ramiona, wydatny brzuch — oto
obraz tego niewątpliwie genialnego człowieka, który potrafił skruszyć tysiącletnią skoru-
pę narosłych zwycza ów, przyzwycza eń i konwenansów swego społeczeństwa, odważnie
przeciwstawia ąc się potędze kleru i innych dosto ników. Do na większych arcydzieł zali-
czyć ednak należy płaskorzeźby i kompozyc e malarskie przedstawia ące bardzie intymne
sceny z życia dworu, np. król z królową Nefertiti na tronie w otoczeniu małych księż-
niczek, córeczka przy spożywaniu pieczone kaczki lub malowidło przedstawia ące dwie
nagie księżniczki siedzące na poduszkach w swo e pałacowe komnacie”. Z dalszych ed-
nak wywodów znakomitego egiptologa wynika, że rewoluc a dokonu ąca się w sztuce
usztywnione nie est sprawą prostą i wolność nie załatwia wszystkiego: oto motyw a o-
watych głów, wydłużonych szczęk i obwisłych brzuchów poczyna się po awiać w sztuce
tego okresu we wszystkich nieomal rzeźbach i malowidłach. Anatomicznymi defekta-
mi faraona-reformatora zosta ą obdarzeni nie tylko na bliżsi członkowie ego rodziny,
lecz również słudzy niosący dary czy ofiary. „Tak silne było u artystów przywiązanie do
istoty kanonu — komentu e to z awisko prof. Michałowski — że stworzywszy raz
a
a i z
obraz władcy, cechy ego ułomne budowy ciała poczęli nadawać wszystkim
postaciom. Tworzyli więc nowy kanon, będący wyrazem nowe maniery, w aką sztu-
ka amarneńska popadła… kształtowanie w sztuce postaci ludzkich na wzór anatomii ciała
ludzkiego da się po ąć wyłącznie na tle odwiecznych przyzwycza eń przedstawiania obrazu
człowieka w ramach kanonu”.
Myśli, akie mnie obległy w związku z tą lekturą, nie chce mi się relac onować. Prze-
gląda ąc dopiero co u nas wydaną książkę publicysty zachodnioniemieckiego, Joachima
Festa
iz
z i z z
, natrafiłem we wstępie do rozdziału końcowego na zdanie
z Tacyta: „nigdy nie było lepszych niewolników, nigdy gorszych panów”. Wyda e mi się,
że w odniesieniu do rzeczywistości współczesne cytat ten powinien brzmieć: „Nigdy nie
było gorszych niewolników, nigdy gorszych panów”.
Rewoluc a, Sztuka
 
Miazga
Dowiadu ę się z radia zachodniego, iż prezydent Nixon złożył oświadczenie, w którym
stwierdził, że amerykański plan lotów kosmicznych na na bliższe dziesięciolecie przewi-
du e pod koniec tego okresu wysłanie po azdów bezosobowych do wszystkich planet
układu słonecznego.
,  
Jeden glimid i eden phanodorm uż od bardzo dawna zapewnia ą mi nie więce niż trzy
do czterech godzin twardego snu, reszta nocy upływa na wielokrotnym budzeniu się,
owszem, zasypiam przeważnie ponownie, lecz w coś, co est snem akby rozrzedzonym,
co est płytkie i kruche, i nie da e pełnego odpoczynku. Jak zwykle na przedwiośniu,
nawet tak złudnym ak obecne, rozbudzam się ostatecznie wcześnie niż porą zimową,
dzisia wstałem zaraz po szóste , lubię zresztą tę ranną godzinę, kiedy wszyscy domownicy
eszcze śpią i sam robię śniadanie, parząc w filiżance mocną herbatę i przygotowu ąc kilka
grzanek. Na dworze kra obraz zimowy, ale słońce.
M., który zawsze przynosi kupę krążących po Warszawie kawałów, opowiedział wczo-
ra , kiedy przyszedł na obiad, eden wart utrwalenia. Do wie skiego proboszcza przychodzi
sekretarz gromadzkiego komitetu Partii z prośbą o wypożyczenie kościelnych ławek na
party ne zebranie. „Nie dam wam ławek — odpowiada ksiądz — ostatnim razem, ak
wam pożyczyłem, wszystkie były zarzygane”. Na to sekretarz: „Nie da ksiądz ławek? To
my w niedzielę na mszy żadnych datków nie będziemy dawać”, „A a wam przemówień
nie będę pisać” — krzyczy ksiądz, „Ach tak? — odpowiada sekretarz — w takim razie
gówno się ksiądz od nas dowie na spowiedziach, co się w Partii dzie e”.
Ksiądz, Władza, Obycza e
Całe popołudnie i wieczór przy lekturze
i i a
André Gide’a², pobieżnie przerzu-
ca ąc agmenty z różnych okresów, a zatrzymu ąc się tym razem dłuże na latach –.
Okazało się, że nie pamiętałem dość dokładnie wielu stronic pisanych przez Gide’a bez-
pośrednio po powrocie z Konga i w okresie pracy nad
. Jak zawsze, gdy sięgam
po ten
i i
— prze rzałem również
i i i i
³, niezmiennie poruszony kilkoma
zdaniami końcowymi, ostatnimi (na sześć dni przed śmiercią), akie Gide napisał:
„Nie! Nie mogę obiecać, że wraz z ukończeniem tego zeszytu wszystko będzie za-
mknięte: będzie po wszystkim. Może zechcę eszcze coś dorzucić. Dorzucić nie wiem co.
Dorzucić. Może. W ostatnie chwili eszcze coś dorzucić… Tylko, że kle ą mi się powieki.
Ale spać mi się nie chce. Wyda e mi się, że mógłbym być eszcze bardzie zmęczony. Póź-
no uż, nie wiadomo która godzina nocy czy rana… Czy mam eszcze coś do powiedzenia?
Do powiedzenia eszcze nie wiem co.
Mo e własne położenie na niebie wobec słońca nie powinno sprawiać, bym mnie się
zachwycał świtaniem”.
Wyda e mi się, że mó typ charakteru w większe mierze aniżeli odmiennie ukształ-
towane rodza e ludzkich osobowości potrzebu e mocnych doznań, owych znaków życia
manifestu ących się nagląco i w różnorodny sposób, niekoniecznie przy azny, bowiem
gwałtowne ciosy oraz stan zagrożenia mogą mną poruszyć równie skutecznie, ak dobro-
dzie skie dary losu. Jestem ulepiony z samych nieomal sprzeczności, wszystkim moim
skazom i cnotom towarzyszą ich przeciwieństwa, pozostawiony samemu sobie nie potra-
fię korzystać z bodźców ednolitych, zdany estem na nieustannie ścieranie się elementów
²
i
(–) — pisarz ., uznawany za edną z na ważnie szych postaci kultury eur. . poł. XX
w.; autor powieści (
a i a,
a a
,
a z z
,
), a także sztuk teatralnych (
a
,
),
i i a
(–) i autobiografii
i i
i a zia
(); tłumacz (m.in. Shakespeare’a, Whitmana
i Conrada), współzałożyciel czasopisma „La Nouvelle Revue Française”; zaangażowany w walkę z kolonializmem
(por.
ag a
g
, t . „Podróż do Kongo”; ) oraz stalinizmem (por.
z
; ). Laureat
literackie Nagrody Nobla (). [przypis edytorski]
³ai
i i i
(.) — niech się stanie; amen. [przypis edytorski]
Konflikt wewnętrzny,
Twórczość
 
Miazga
sprzecznych i zawsze tak się ze mną działo i dzie e nadal, że skoro żywioł istnienia stygnie
wokół mnie — samotna gra przeciwieństw mo e natury pogrąża mnie w obezwładnia-
ącą inerc ę, w stan martwe wegetac i. Kto wie, czy całe mo e pisarstwo nie wynika z te
właśnie kondyc i mego charakteru, ono bowiem było i est edyną wewnętrzną rzeczy-
wistością, która moim sprzecznościom potrafi nadać twórczy sens, uniezależnia ąc mnie
od trucizn zewnętrznych. Gdybym nie pisał, mógłbym przy sprzy a ących, burzliwych
okolicznościach zostać awanturnikiem albo hochsztaplerem, bez nich tylko szmatą.
 ,  
Pogarda dla szmiry treściowe i artystyczne wyda e mi się równie niedorzeczna, ak nie-
dorzeczną byłaby np. pogarda dla nawozu, który — być może — nie est przy emny
w wyglądzie i w zapachu, ednak sprawia, że dzięki niemu świat roślinny uzysku e bu ną
płodność. Zaryzykowałbym twierdzenie, iż większość dzieł wybitnych i uznanych za arcy-
dzieła, zawdzięcza w pewne mierze swo ą znakomitość właśnie elementom szmiry, szmiry
wczora sze i współczesne , bowiem to ona — łatwa, niecierpliwa i przypodchlebcza na-
wet w buntach — w sposób na bardzie bezpośredni reagu e na rozległe manifestac e
życia. Spłyca e, trywializu e i upraszcza! Oczywiście! Lecz w ostatecznym rozrachunku
bywa dobroczynnym nawozem, bowiem tak zawsze było i tak dzie e się nadal, iż sztuka,
ta z wysokich re onów, żywi się nie tylko życiem, i nie tylko osobą samego artysty, żywi
się także sztuką i to w e na różnie szych prze awach, także tych płaskich, armarcznych
i durnych, chociaż do tych powinowactw wielcy twórcy nie lubią się zazwycza przy-
znawać. Powiedziałbym nawet więce , powiedziałbym, iż nie domierzam arcydziełom,
które nie pozwala ą mi, dzięki ich skamieniałe doskonałości, odnaleźć zanika ących ech
oraz cieni natrętne i wulgarne szmiry. Wielki talent robi wszystko, co chce; geniusz
tyle tylko, co może. Obawiam się, że to ostatnie zdanie komuś ukradłem, po ęcia ed-
nak nie mam komu. Żeby ednak otrzymać rozgrzeszenie z tego przewinienia sięgnąłem
do dzieł na lepszego mego spowiednika, ponieważ uwielbiam go z ironiczną czułością,
sięgnąłem zatem do książki Tomasza Manna
a
a
a
, i w nie bez
trudu odnalazłem agment, w którym Mann, relac onu ąc udział Schönberga oraz Ador-
na w kształtowaniu się ego koncepc i muzyczne twórczości Adriana Leverkühna, pisze
(polskie wyd. s. ): „Przedstawienie muzyki sery ne i e w dialogu zawarta krytyka,
tak ak występu e w XXII rozdziale
a
a,
oparte są całkowicie na analizach Adorna,
ak również i niektóre uwagi na temat późnych utworów Beethovena, występu ące uż
wcześnie w powieści, w wynurzeniach Kretzschmara, mianowicie o duchowe zależno-
ści, aką śmierć ustanawia pomiędzy geniuszem a konwenc ą. Te również myśli wydały
mi się w rękopisie Adorna akoś »osobliwie« zna ome, a na temat — akby to rzec?
— czystego sumienia, z akim włożyłem e, trochę zaledwie zmienia ąc, w usta memu
ąkale, mogę powiedzieć tyle tylko: z chwilą, gdy uż przez długi czas uprawia się dzia-
łalność intelektualną, zdarza się bardzo często, że myśli, które się niegdyś rozsiało na
wiatr, powraca ą do autora, ukształtowane inną, młodszą uż ręką, i przyniesione w inne
okoliczności, przypomina ą artyście ego samego i własne ego sprawy. Sama myśl ako
taka nigdy nie będzie mieć w oczach artysty wielkie wartości ako własność! Zależy mu
bowiem przede wszystkim na e funkc onalne przydatności w duchowym mechanizmie
ego dzieła”.
,  
Po cóż się oszukiwać? Te zapiski z ostatnich trzech dni były robione na siłę, są czymś w ro-
dza u uniku. Krążą wokół sprawy na ważnie sze , lecz e nie dotyka ą. Strach? Zapewne.
Ten sam paraliżu ący strach, który od wielu tygodni wstrzymu e mnie przed za rzeniem
do teczek z maszynopisami
Miazgi.
Od końca grudnia, gdy po trzech miesiącach pracy szczególnie intensywne wątpliwości
i rosnące z dnia na dzień zniechęcenie poczęły niszczyć wszystko, co napisałem i wów-
czas, i przed tym — mo e życie est nędzną wegetac ą, est nią pod każdym względem
intelektualnym, moralnym, także i fizycznym. Tylokrotnie w życiu doświadcza ąc podob-
nych załamań i upadków, zna ąc dość dokładnie mechanizm zniszczenia, który z pełni
zapału i przekonania, że to, co robię est dobre, spycha mnie w ciągu kilku krótkich dni
w dręczące zwątpienie, tak wiele, ak nieraz sądzę, o sobie wiedząc — nie umiem prze-
 
Miazga
Literat, Sztuka, Błoto,
Kwiaty
Twórczość, Literat,
Zwątpienie, Praca
Zgłoś jeśli naruszono regulamin