Rozdział 26.pdf
(
45 KB
)
Pobierz
26
Quinn
Wyszłam z pokoju Chace’a tak szybko, jak mogłam nie zachowując się przy tym, jak
wariatka. Nie chciałam dłużej zostać, bo Finley zadałaby mi jeszcze więcej pytań.
Nienawidzę, kiedy dręczy ludzi i zachowuje się, jakby wszystko jej się należało. A na
dodatek nikt nie bierze pod uwagę tego, jak ja się czuję albo przez co przechodzę.
Ale pewnie to moja wina. Jak mogą rozważać coś czego nie są świadomi? Niby Chace
powinien to wszystko wiedzieć, ale faceci nie mają bladego pojęcia o huśtawkach nastroju
kobiet, ani sposobie w jaki działają. Kiedy zachowujemy się, jakby wszystko było w
porządku, ale tak naprawdę więdniemy od środka.
- Hej, Quinn- słyszę wołanie z tyłu, ale nie zatrzymuję się.
Nie zamierzam wracać i tłumaczyć się przed nikim. Po prostu chcę uciec. Nie
obchodzi mnie nawet, co powiedzą na mój temat, ani o decyzji trzymania się od nich na
dystans. W końcu nie muszę być przy nich obecna, aby rozmawiali o mnie i o moim życiu.
Dźwięk kroków staje się coraz głośniejszy, aż Greg zaczyna iść koło mnie. Nie
przestanę narzekać tylko dlatego, że jest koło mnie. Jestem zbyt wkurzona. Ale jeśli chce za
mną podążać tak jak teraz będzie musiał wysłuchać mojej gadaniny.
- Kim ona myśli, że jest? Moją pierniczoną matką? Nie muszę z nią omawiać każdego
szczegółu w swoim życiu. Boże, właśnie dlatego wcześniej podjęłam taką decyzję- kipię ze
złości i przyspieszam kroku, gdy wchodzę na oświetloną ścieżkę.
Mamrocze coś, a w zasadzie pyta, czy to na nią jestem zła. Zabijam go wzrokiem,
zanim odpowiadam.
- Oczywiście. Na kogo innego mogłabym być wkurzona?
- Uch, no nie wiem. Może na gościa od którego próbujesz uciec.
Zatrzymuję się w miejscu, odwracam do niego i dźgam palcem w pierś.
- Spójrz- zaczynam, chcąc wyżyć się na nim za powiedzenie tego, co myśli nawet jeśli
ma rację. To niesprawiedliwe względem niego, ale nie mam nikogo innego na kim
mogłabym się rozładować.
Dźwięk muzyki wydobywa się zza podwójnych, szklanych drzwi i nagle słowa, które
zamierzałam powiedzieć wyparowały mi z głowy. Patrzę w górę chcąc przeczytać nazwę
tego miejsca.
Krzywa Śruba.
Wpadające w ucha.
Ochhh. I dzisiaj noc karaoke. Właśnie tego potrzebuję. Śpiewanie od zawsze było
moim lekarstwem. Dlaczego nie miałoby to zadziałać teraz?
- Karaoke?- zabieram z niego palec i wskazuję na szyld.
- Jestem za.
Uśmiecha się złowieszczo i zaciera dłonie.
- Muawahahahaha.
Greg wydaje z siebie najgorszą imitację Doktora Zła.
Wchodzimy do środka i znajdujemy do siedzenia wysoki stolik z dwoma krzesłami
zaraz obok sceny. Dwie dziewczyny stoją na podium śpiewają nierówną i niezbyt udaną
wersję Salt-N-Papa
What a man.
Są słodkie.
- Idę przejrzeć listę piosenek. Zaczekaj tutaj, bo chcę, żeby to co wybiorę było
niespodzianką.
Odpycham krzesło od stolika i wstaję.
- Nie ma sprawy, szefowo.
Greg salutuje.
Otwieram segregator sprawdzając tytuły oraz autorów, a przy tym kręcąc i marszcząc
nosem. Wybór jest okropny, ale i imponujący. Dzisiaj na pewno będzie interesująco. Mój
palec zatrzymuje się na piosence, którą po prostu muszę zaśpiewać. Już nawet nie muszę
dalej szukać. Sprawdzam w połowie pełną listę i wpisuję swoje imię na dole. A zaraz pode
mną Grega.
Wracam w podskokach i z wielkim uśmiechem na ustach do naszego stolika.
- Idź wybierz piosenkę – mówię rozradowana.
- Nie muszę- odpowiada chwilę przed tym, jak bierze łyk ze swojego drinka.
Otwieram słomkę i wbijam ją w sodę, którą zamówił dla mnie Greg. Obserwuje mnie,
kiedy biorę duży łyk picia i zastanawiam się, jaką piosenkę chciałby zaśpiewać.
Nieoczekiwany smak podrażnia moje gardło, więc wypluwam całość i mówię mu, że moje
picie jest czymś doprawione.
- Zbyt mocne?- pyta ze złośliwym uśmieszkiem biorąc kolejny łyk drinka.
- Podałeś mi pigułkę gwałtu?- dokuczam pijąc sodę już wiedząc, jakiego smaku się
spodziewać.
Śmieje się.
- Jakbym musiał dosypywać ci coś do picia, żeby zaciągnąć cię do łóżka.
Poważnieje i wiem, że żarty odchodzą na chwilę na bok. Wiercę się lekko na siedzeniu
nie wiedząc, co powiedzieć. Greg jedynie potrząsa głową i wzdycha, zanim dopija resztę
napoju.
- Potrzebuję kolejnego drinka- mówi, odsuwając się od stolika- Dobrze się czujesz?
Wskazuje na moją sodę, która jest praktycznie pełna.
Uśmiecham się.
– Tak, jest dobrze.
I to prawda. W tym momencie mam wszystko, czego potrzebuję. Wspaniałego
przyjaciela, muzykę, za niedługo będę śpiewać, a na dodatek mam doprawioną sodę.
DJ zaczyna wywoływać osoby, ale nikt nie wychodzi na scenę. Najwyraźniej ludzie,
którzy byli wpisani przede mną na listę już wyszli. Dla mnie nie ma problemu. Jedynie
rozkręcę tą imprezę wcześniej, niż planowałam. Słyszę swoje imię, więc odsuwam krzesło i
kieruję się na podium.
- Dzięki Bogu- słyszę, jak mamrota DJ, kiedy idę w jego stronę. Pochylam się nam
konsoletą mówiąc mu, jaką piosenkę zaśpiewam, a następnie podchodzę do mikrofonu. Nikt
nie zwraca na mnie uwagi przez co mam mniejszą tremę. Greg wraca do stolika i głośno na
mnie gwiżdże, wywołując tym samym uśmiech na mojej twarzy.
- Dajesz, Q.
Słyszę granie bębnów z piosenki
Flagpole Sitta
Harveya Danera i nie potrafię już
ustać w miejscu. Jest coś w tej piosence, co wprawia człowieka w ruch nawet, jeśli jest to
tylko kiwanie do rytmu głową. Kiedy nadchodzi refren zaczynam tańczyć i podskakiwać, a
Greg robi to samo tyle, że przed sceną i na swój własny szalony sposób. Jest przesadnie
dramatyczny, dlatego muszę odwracać od niego wzrok, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
Piosenka zwalnia, upadam na kolana i zamykam oczy zatracając w melodii. Wstaje na
nogi chwilę przed tym, jak bębny ponownie rozbrzmiewają pełną mocą. Otwieram oczy i
widzę zapełnioną przestrzeń przed sceną na której już dłużej nie bawi się tylko i wyłącznie
Greg.
Utwór się kończy, a bar wybucha oklaskami i gwizdami. Greg wskakuje na podium,
łapie mnie w swoje ogromne ramiona i unosi ku górze.
- Urodziłaś się dla takich właśnie występów- szepcze mi do ucha, zanim powoli
opuszcza na dół- Mówię poważnie. Mógłbym mieć orgazm słuchając tego, jak śpiewasz.
- Jest to pewnie jakiś rodzaj komplementu z twojej strony- śmieje się.
- Zdecydowanie. Według mnie wszystko przez co mogę dojść jest wyjątkowe.
- Więc która z twoich dłoni taka jest?- żartuję.
Przez chwilę twarz Grega jest poważnieje, ale zaraz to mija i wraca do bycia
beztroskim.
- Oby dwie.
Wzrusza ramionami.
Potrząsam głową i odwracam się chcąc zejść ze sceny, żeby zrobić mu miejsce, ale
łapie mnie za rękę odwracając z powrotem do siebie. Bierze drugi mikrofon i puka w niego
kilka razy.
- Ahem. Panie i panowie piosenkę, którą zaśpiewam chciałbym zadedykować
największej kochanej ryzykantce, jaką znam. Jeśli mieliście z nią do czynienia to macie
szczęście. Jeśli nie, przykro mi, bo nie wiecie co tracicie.
Patrzy na mnie i szeroko się uśmiecha.
Rozbrzmiewa dźwięk gitary i chichotam jeszcze zanim Greg wymawia pierwsze
słowa piosenki
Miserable
Lita. Mogłam się domyślić. Śpiewając dumnie kroczy w moim
kierunku, a ja kołyszę się do muzyki. Zmniejszam dystans, przylegając plecami do jego
boku i zaczynam tańczyć. Kiedy przychodzi refren nie mogę się powstrzymać i śpiewam
chórki razem z nim.
- Yeah. Yeah.
Rozpoczyna się solówka gitarzysty i prawdę mówiąc Gregowi udaje się naprawdę
epicko udawać, że gra na prawdziwej gitarze. Dziewczyny przy scenie piszczą i dobrze
wiem, jak bardzo mu się to podoba. Ten chłopak został stworzony do stania w blasku
reflektorów- nie ważne gdzie. Wystarczy, żeby występ przyciągał uwagę.
Utwór zbliża się ku końcowi. Patrzę na niego i uśmiecham się. Nie musiał za mną iść,
gdy wychodziłam od Chace’a, ale to zrobił. Tak samo nie przyjechał do miasta, aby się ze
mną spotkać- cholera; nie wiedział nawet o moim pobycie tutaj. Ale nie chciał, żebym
została sama. Przyjaźni takiej, jak ta nie da się zniszczyć. Dla mnie jest niezastąpiony.
Plik z chomika:
n2ati
Inne pliki z tego folderu:
Erika Ashby - Caught ( tłum. nieoficjalne) CAŁOŚĆ.pdf
(666 KB)
Rozdział 32.pdf
(43 KB)
Rozdział 31.pdf
(41 KB)
Rozdział 30.pdf
(30 KB)
Rozdział 29.pdf
(52 KB)
Inne foldery tego chomika:
Galeria
Informacje
Propozycje tłumaczeń
Steel & Stone saga- Annette Marie
Stupid Girl- Cindy Miles (tłum. nieoficjalne)
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin