Merete Lien - Dzieci sztormu 28 - Mroźna zima.pdf

(897 KB) Pobierz
Lien Merete
Dzieci sztormu 28
Mroźna zima
Rozdział 1
Ingela, pogrążona w myślach, wyciągnęła dłonie w stronę ognia
płonącego na kuchni. Czuła, jak ciepło powoli ogarnia jej ciało. Dokoła
panowała cisza, słychać było jedynie trzaskanie płonącego drewna.
Przemokła do suchej nitki podczas spaceru do domu Falchenbergów,
bo lało jak z cebra. Kiedy wychodziła, Felipe i Philip siedzieli w
atelier, zapewne nadal tam byli. Zerknęła na kwiat stojący na parapecie
i uśmiechnęła się do siebie. Żołnierz z każdym dniem czuł się lepiej.
Chętnie porozmawiałaby z Agnete, przekazała jej dobre wieści. Ranny
był taki cierpliwy, przepełniony wdzięcznością. Nadal leżał w łóżku,
ale zaczął pisać. Zapełniał kolejne kartki słowami, których ona nie
potrafiła zrozumieć. Johannes znał trochę angielski i codzienne
rozmawiał z żołnierzem, chyba poświęcał mu dużo czasu.
Johannes. Z każdym dniem coraz bardziej go doceniała. Naprawdę
miał wiele ukrytych zalet, był niebezpiecznie czarującym mężczyzną.
Przeszkadzało jej jedynie to, że musiała wyprawy do domu
Falchenbergów trzymać w tajemnicy przed Felipe. Już kilka razy o
mało się nie zdradziła, w ostatniej chwili zdołała ugryźć się w język.
Obiecała Agnete, że to pozostanie między nimi.
Nagle ogarnęło ją nieprzyjemne uczucie, męczący niepokój zastąpił
miłe zadowolenie. Coś ją dręczyło, czuła, że powinna to uchwycić,
wyczuć. Co to było?
Niespokojnym krokiem przeszła od okna do pieca i z powrotem.
Wyjrzała. Gęsta mgła nadal przysłaniała świat, oklejała szyby niczym
ciężka, szara kołdra, snuła się dokoła, owijając wszystko zimną
wilgocią.
-Jest kawa?
Drgnęła. Nie słyszała, kiedy Felipe wszedł do kuchni.
- Zaraz zrobię - odparła pośpiesznie.
- Agnete tu była - rzucił Felipe, siadając za stołem. W tej samej chwili
do kuchni wbiegł mały Philip i wdrapał się ojcu na kolana. Felipe
czułym gestem pogładził ciemne włosy chłopca. - Nasz syn to
urodzony artysta, Ingelo. A jaki cierpliwy. Musisz zobaczyć obraz, nad
którym teraz pracuję. To...
-Agnete? A czego chciała? - przerwała mu Ingela. Niepokój narastał.
Z trudem przełknęła ślinę. Coś było nie tak, czuła to.
-Jakaś chora potrzebuje pomocy. Agnete wyglądała na bardzo
zmęczoną, biedaczka.
-1 co? Mam tam pójść czy sama do niej poszła?
-Chyba sama poszła. Zapytałem, czy wejdzie do środka, ale się
śpieszyła.
- Powiedziała, gdzie mieszka ta kobieta?
-Nie, nie przypominam sobie. Krótko rozmawialiśmy.
Ingela skinęła głową. Nalała wody do czajnika, zmieliła kawę i
odmierzyła odpowiednią ilość, uważając, by nie uronić ani odrobiny.
Tymczasem Felipe i Philip gawędzili sobie o tym i owym. Pomyślała,
że mają prawdziwe szczęście, udało się zdobyć kawę w takich
trudnych czasach. Dostała ją od Johannesa. Felipe, zaabsorbowany
rozmową z synem, nie spytał, skąd ją wzięła.
Kiedy Felipe udał się z powrotem do atelier z wielkim kubkiem
gorącej, parującej kawy, a Philip podreptał za nim, Ingela znów
podeszła do okna. Mgła nieco zelżała, lecz niepokój nie chciał jej
opuścić. Nie potrafiła przewidywać przyszłości, nie miała wizji, tak jak
Agnete, ale czasami nawiedzało ją to charakterystyczne przeczucie. Z
doświadczenia wiedziała, że należy mu zaufać.
Co oznaczało to dręczące uczucie? Agnete na pewno była zmęczona,
dzień i noc siedziała przy chorych, prawie nie spała. Zapewne przyszła
poprosić o pomoc. Nigdy wcześniej tego nie robiła, choć Ingela
powtarzała, że chętnie ją odciąży, nie tylko przy żołnierzu z domu
Falchenbergów. A więc teraz Agnete naprawdę potrzebuje jej pomocy.
Na pewno o to właśnie chodziło.
Postanowiła, że musi ją odnaleźć. Jeśli nadal jest przy chorej, zastąpi
ją i odeśle do domu. Tylko dokąd ona mogła pójść? Zapewne do
któregoś z pobliskich domów, inaczej nie zaszłaby do nich.
Płaszcz i szal nie zdążyły wyschnąć. Ingela znalazła w szafie jakieś
stare suche ubrania. Niepokój narastał, wypełniał ją całą. Ręce jej się
trzęsły, z trudem zapinała guziki i wiązała sznurowadła. Miała złe
przeczucia. Może Agnete zachorowała? Dlaczego akurat ją tyfus
miałby ominąć? Uderzał bez litości, dom po domu. Ingela miała
nadzieję, że w takim wypadku Agnete leży teraz we własnym łóżku.
Tylko kto będzie się nią zajmować? Ingela doszła do wniosku, że to
zadanie spadnie na nią. Nikt prócz niej nie posiadał potrzebnych
umiejętności. Oczywiście, z wyjątkiem doktora, lecz on na pewno miał
dosyć zajęć, nie mógł przyjechać na wyspę. Zresztą, on też nie potrafił
za bardzo pomóc chorym.
Przez chwilę stała przed bramą, niezdecydowana. W którą stronę
pójść? Szukać Agnete po domach
Zgłoś jeśli naruszono regulamin