Wewnetrzne przebudzenie - Colin P. Sisson.odt

(565 KB) Pobierz

 

COLIN P. SISSON
WEWNĘTRZNE PRZEBUDZENIE
(Inner Adventures / wyd. orygin.: 19??)

 

Podróż do Domu,
powrót do własnego serca,
do swojego prawdziwego Ja

 

 

 

 

 

 

SPIS TREŚCI:

       Przedmowa
Słowo wstępne

       Rozdział pierwszy. Przebudzenie
Rozdział drugi. Czego wszyscy pragniemy?
Rozdział trzeci. Mentalność przetrwania
Rozdział czwarty. Jedyny czas, jaki jest
Rozdział piąty. Falszywe ja
Rozdział szósty. Pięć obszarów przywiązań
Rozdział siódmy. Obserwacja siebie
Rozdział ósmy. Cykl ofiary
Rozdział dziewiąty. Stan ofiary
Rozdział dziesiąty. Cykl wolności
Rozdział jedenasty. Swobodne oddychanie
Rozdział dwunasty. Drugi element: świadomość
Rozdział trzynasty. Świadomość serca i akceptacja
Rozdział czternasty. Zrelaksuj się i uwolnij (nie próbuj zatrzymać biegu (rzeki)
Rozdział piętnasty. Integracja
Rozdział szesnasty. Żadna samoświadoma osoba nigdy siebie nie rani
Rozdział siedemnasty. Programowanie i uzależnienia
Rozdział osiemnasty. Systemy przekonań a ograniczenia
Rozdział dziewiętnasty. Główne przekonanie – "premier"
Rozdział dwudziesty. Reakcje uwarunkowane jako kamuflaż lęku
Rozdział dwudziesty pierwszy. O lękach inaczej
Rozdział dwudziesty drugi. Uwolnienie przeszłości
Rozdział dwudziesty trzeci. Wyobrażenie o sobie
Rozdział dwudziesty czwarty. Jak osiągnąć prawdziwe poczucie własnej wartości

Zakończenie

Dodatek I. Wprowadzenie do integracji oddechem
Dodatek II. Swobodne oddychanie
Dodatek III. Skupienie świadomościw czasie sesji oddechowej
Dodatek IV. Samodzielne oddychanie
Dodatek V. Oddychanie w wodzie
Dodatek VI. Alkaloza

Podziękowania
O autorze

 

 

 

 

Przedmowa

Przyszło nam żyć w czasach bardzo intensywnego rozwoju ludzkiej świadomości. Książka, którą trzymasz w ręku, pomaga zrozumieć tę duchową transformację, której jesteśmy świadkami pod koniec XX wieku. Wśród obszernej literatury przekazującej obraz uczuć i doświadczeń określających nowy wymiar życia tuż przed wejściem w trzecie tysiąclecie jest ona prawdziwą perłą. I co godne uwagi – dzięki staraniom i poświęceniu pracowników Wydawnictwa MEDIUM – ukazuje się w Polsce dosłownie w kilka miesięcy po publikacji jej angielskiej wersji. Gratulacje! Uważam to za wielkie osiągnięcie polskiego rynku wydawniczego, zwłaszcza że na pierwszą książkę Sissona czekaliśmy w kraju przez 16 lat!

Uważam, iż błędne jest przekonanie, że los człowieka jest zrozumiały i przesądzony. Historia uczy nas, że ludzkość jest w procesie ciągłej ewolucji. Tylko indywidualne opinie mogą być sztywne i dogmatyczne. Prawda jest dynamiczna. Wielką radością jest jej odnalezienie i dzielenie się nią z innymi ludźmi. A potem wspaniale jest obserwować, jak w magiczny, cudowny, synchroniczny sposób prawda rozwija się i krystalizuje w momencie, gdy jej autentycznie potrzebujemy.

Książka nowozelandzkiego autora, psychologa i filozofa Colina P. Sissona Wewnętrzne przebudzenie pojawiła się w moim życiu w taki właśnie synchroniczny i magiczny sposób dokładnie wtedy, kiedy jej potrzebowałam, by uczynić następny krok na drodze mojej ewolucji. Bo ja od lat modlę się i proszę o mój następny krok. A jeżeli prosimy – otrzymujemy.

Wraz z moim towarzyszem życia byłam gościem Colina i jego żony Mariny w Moskwie, biorąc udział w jednym z prowadzonych przez niego 10-dniowych intensywnych programów rozwoju osobistego. Któregoś wieczora, w czasie głębokiego procesu transformacyjnego, przez niektórych zwanego "chorobą", podeszłam do półki z książkami i ręka moja, jakby zdalnie sterowana, sięgnęła po luźno zapisane kartki maszynopisu. Był to jeden z rozdziałów tej właśnie książki. Otworzyłam na "przypadkowej" stronie i przeczytałam precyzyjne instrukcje autora dotyczące opisanego tam procesu odkrywania prawdy. Zastosowałam się do tych wskazówek, próbując rozwiązać mój ówczesny dylemat, i... eureka! Jasno i przejrzyście ukazała się odpowiedź. Każda komórka mojego ciała śpiewała radośnie, bo oto na chwilę się przebudziłam!!! Na tyle, by zobaczyć, o co naprawdę chodzi! Colin często przytacza P. D. Uspieńskiego:

Pierwszym krokiem do przebudzenia jest uświadomienie sobie, jak głęboko tkwimy w stanie uśpienia.

Tamtej sierpniowej nocy, czytając łapczywie całą książkę, coraz bardziej uświadamiałam sobie swoją ignorancję i uśpienie. Colin mówi: "Kiedy w nocy śnimy swoje sny, nie uświadamiamy sobie, że jesteśmy pogrążeni we śnie; dociera to do nas dopiero po przebudzeniu. A budzimy się, by stwierdzić, że znajdujemy się w stanie nieświadomości".

To prawda, że najlepiej uczymy się tego, czego najbardziej potrzebujemy się nauczyć. Oto ja, propagatorka świadomego życia, pojęłam, jak bardzo jestem nieświadoma!

Podobno nauczyciel przychodzi, gdy uczeń jest gotów. Ja spotkałam Colina Sissona w przełomowym momencie mojego życia. Wiele się od niego nauczyłam i uczę się nadal. "Człowiek – mówi Colin – jest jak książę lub księżniczka – ukochane dziecko króla, które nie zna drogi do domu i żebrze na ulicy". Sisson wzywa więc do przebudzenia, do obserwowania samego siebie. Obserwuj! Obserwuj! To jego motto. Jeżeli jesteś gotów podjąć wyzwanie, jakim Jest świadome życie, jeżeli podejrzewasz, że śpisz snem psychicznym i dojrzewasz do przebudzenia – to ta książka przeznaczona jest dla ciebie.

Oto masz w ręku przewodnik na powrotną drogę do swego wewnętrznego Domu. Jeżeli jesteś gotów iść tą drogą – otwórz go, weź głęboki oddech, zaufaj, że oddałeś się w ręce profesjonalisty o wielkiej wiedzy, podwiń rękawy i do roboty! Bo książka ta proponuje ekscytującą, systematyczną pracę wewnętrzną.

Ufam, że to, co zobaczysz podczas tej pełnej przygód drogi, będzie tak samo piękne, potężne, czyste i wspaniałe, jak twoja prawdziwa Esencja Duchowa. Gdyż to, czym naprawdę jesteś, jest wieczne, nieśmiertelne, wszechobecne i nieskończone.

Niniejszym, z pokorą dziękuję mojemu nauczycielowi "świadomości serca", Colinowi P. Sissonowi. Jestem nieustająco wdzięczna za jego obecność w moim życiu. Uważam Colina za jednego z ważniejszych przewodników i nauczycieli na tej planecie, człowieka o wielkim, otwartym sercu, wspaniałym poczuciu humoru i błyskotliwym intelekcie. Zachęcam do osobistego z nim spotkania w czasie jego corocznych wizyt w Polsce.

Życzę Ci szczęśliwej i radosnej podróży.

Z miłością i światłem EWA FOLEY

 

CO ROBIĆ, ABY SKORZYSTAĆ Z TEJ KSIĄŻKI JAK NAJWIĘCEJ?

Większość z Was przeczyta tę książkę z czystego zainteresowania. Radzę Wam wykonywać opisane w niej ćwiczenia.

Najlepiej Jednak korzystać z tego tekstu w połączeniu z uczestnictwem w cotygodniowych sesjach "integracji oddechem". Jeśli masz zamiar je rozpocząć z praktykiem Integracji oddechem, pomocne będzie uprzednie przeczytanie rozdziału pierwszego oraz Dodatku l umieszczonego na końcu książki. Przed każdą następną sesją oddechową możesz czytać kolejne rozdziały. Proponujemy następującą kolejność:

Rozdział 1 i Dodatek I przed pierwszą sesją oddechową,

Rozdział 2-3 i Dodatek II przed drugą sesją.

Rozdział 4-5 i Dodatek III przed trzecią sesją,

Rozdział 6-8 przed czwartą sesją.

Rozdział 9-12 przed piątą sesją,

Rozdział 13-15 przed szóstą sesją,

Rozdział 16-18 przed siódmą sesją,

Rozdział 19-20 i Dodatek IV przed ósmą sesją,

Rozdział 21-22 przed dziewiątą sesją.

Rozdział 23-24 i Dodatek V przed dziesiątą sesją.

Po dziesięciu cotygodniowych sesjach z praktykiem integracji oddechem zalecamy kontynuację pracy z nim raz na miesiąc oraz samodzielne sesje oddechowe raz na tydzień.

UWAGA: ten proces może zmienić twoje życie, jeżeli zechcesz.

 

Słowo wstępne

Mówimy w Rosji: "Powiedz mi, jakie książki czytasz, a powiem ci, kim jesteś".

Gratuluję! Jeśli kupiłeś tę książkę, musiałeś już podjąć świadomą decyzję odnalezienia drogi do Domu, uczciwego wejrzenia w siebie i przyjęcia odpowiedzialności za swoje życie.

Książka ta została napisana dla tych, którzy gotowi są odnieść jej treść do siebie i potraktować ją bardzo osobiście. Nie opowiada ona o problemach sąsiadów, przyjaciół, partnerów lub klientów. Wskazuje przeszkody w samorozwoju i adresowana jest do osób, które chcą odkrywać siebie i nie myślą, że wszystko już wiedzą. Będzie zapewne wyzwaniem dla wielu Waszych przekonań i postaw. Autor rozwiewa nasze iluzje dotyczące nas samych i czasem okrutnie obchodzi się z uświęconymi ideami. A jednak czujemy się bezpiecznie i wyczuwamy prawdziwą troskę Colina, gdy wzywa nas do przebudzenia i ujrzenia naszej wielkości. Colin raczej proponuje, niż twierdzi, i zawsze, gdy mówi o uśpionej ludzkości, włącza w to siebie.

Dzięki temu książka Wewnętrzne przebudzenie jest przyjacielem, a nie pouczającym mentorem.

MARINA KICZATOWA

OD AUTORA: Używam w tekście pierwszej osoby liczby mnogiej w sformułowaniach typu: "naszym zdaniem", "uważamy, że..." itp., nie dlatego, by się ukryć za anonimowym "my". Jest to po prostu oznaka, że uznaję fakt istnienia świadomości zbiorowej i szanuję tych, którzy są bardziej świadomi ode mnie. Choć słowa są moje, wiele idei zaczerpnąłem z nauk wspaniałych pisarzy i nauczycieli, których wymieniam w "Podziękowaniach". Dziękuję Wam za przyłączenie się do podróży w głąb siebie.

 

Rozdział pierwszy
Przebudzenie

LOS CZŁOWIEKA

Pewien podróżnik, przemierzając nie oznaczone terytorium w głębokiej dżungli na dalekiej ziemi, zgubił drogę. Po wielu próbach jej odnalezienia spotkał plemię tubylców, którzy nigdy nie mieli kontaktu ze współczesną cywilizacją. Człowiek ów odkrył, że może porozumiewać się z nimi za pomocą starego dialektu, którego nauczył się podczas swoich podróży. Przyjęto go jak przyjaciela, więc pozostał wśród nich przez kilka miesięcy.

Najdziwniejsze u tubylców było to, że wszyscy, oprócz malutkich dzieci, wyglądali na ślepych. Co więcej, dorośli karali dzieci, kiedy te opowiadały o rzeczach, które widziały swymi oczyma. Dlatego po kilku próbach podzielenia się cudem widzenia dzieci rezygnowały – przestawały otwierać oczy i stawały się tak samo ślepe jak dorośli.

Pewnego dnia nasz poszukiwacz usiłował wyjaśnić przywódcom grupy, że wystarczy otworzyć oczy, aby wykorzystać jeszcze jedną wspaniałą możliwość, jaką daje ciało, i poszerzyć swój świat. Zebrani mężczyźni rozgniewali się na obcego przybysza i zagrozili, że go zabiją, jeśli nadal będzie mówił o takich antyreligijnych rzeczach. Ponieważ jako obcy nie znał ich zwyczajów, wybaczyli mu tym razem jego ignorancję. To, co widział, zagrażało ustalonej wiedzy starszyzny plemiennej. A przecież oferowane przez nią, dobrze znane, swojskie sposoby życia służyły tym ludziom przez wieki.

Opowieść ta jest, oczywiście, fikcją. Ale pokazuje sposób, w jaki rozwijała się większość współczesnych społeczeństw. Tradycje, zasady, prawa i przekonania, jak powinno być, niezmiennie trwają. Dwa tysiące lat temu Chrystus nawoływał do otworzenia oczu, aby się przebudzić. "Gdzie oczy i uszy otworzą się, tam przychodzi niebo". Jest to ciągle aktualne i ważne przesłanie.

Sokrates użył wspaniałej metafory, mówiąc o ludziach uwięzionych przez całe życie w jaskini. Każdy drży ze strachu przed swym cieniem na ścianie. Wreszcie jeden odnajduje drogę do dziennego światła. Śpieszy z powrotem podzielić się swym odkryciem z innymi i proponuje, że wyprowadzi ich z jaskini. Myślicie, że wieść tę przyjmują z radością? Nic podobnego. Mówią mu, że jest głupcem, którego omamiono, i myli się, podważając wiedzę o tym, jak powinno się żyć.

Czy nie przypomina wam to czegoś?

UŚPIONA LUDZKOŚĆ

Ludzkość jest zahipnotyzowana. Polega to na pewnej formie psychicznego uśpienia. Jest ono tak głębokie, że większość ludzi w ogóle nie zdaje sobie z niego sprawy. Niektórzy nawet twierdzą, że są nie tylko całkowicie przebudzeni, ale także "wolni". A jednak tych samych ludzi ogarnia strach, kiedy im coś zagraża; tracą równowagę, gdy się nimi manipuluje, i spokój, kiedy ich ktoś krytykuje. Nie potrafią nawet panować nad swymi uczuciami. Upierają się, że złe postępowanie innych jest przyczyną ich problemów. To tak, jakby ktoś twierdził, że aby być wolnym, trzeba na to uzyskać czyjeś pozwolenie. Ludzie spędzają życie na staraniach o karierę, zabieganiu o dobro swej rodziny, budowaniu różnych gałęzi przemysłu, wymyślaniu praw, rządzeniu państwami, edukowaniu innych, tworzeniu teorii naukowych – a wszystko to dzieje się w stanie hipnotycznego uśpienia. Nic dziwnego, że świat idzie od Jednej katastrofy do drugiej. Pomyśl tylko, czy świadomi ludzie raniliby się i niszczyli wzajemnie przez wojnę i konflikty, zbrodnię i inne formy przemocy?

Oczywiście, że nie. Ludzie są w ogóle nieświadomi tego, co sobie czynią. We wszystkich słynnych tekstach często mówi się o tym stanie uśpienia ludzkości.

"Jednej godziny nie mogliście czuwać ze Mną?" (Mt. 26,40).

To nie fizyczny sen Jest naszym problemem. Jest nim stan psychicznej nieświadomości, w której wszyscy spędzamy życie i z której nie zdajemy sobie sprawy.

Niewielu ludzi na tej planecie bierze pod uwagę możliwość, że jesteśmy nieświadomi. Nasza arogancja zabrania nam dostrzegać swe uśpienie. Gdy w nocy śpimy i śnimy w naszych łóżkach, nie wiemy o naszym śnie, dopóki się nie obudzimy. Musimy powrócić do świadomości, aby zrozumieć, że byliśmy nieświadomi. Co wskazuje na to, że jesteśmy uśpieni, i jak się możemy przebudzić? Wskazuje na to fakt istnienia cierpienia i zmartwień w życiu oraz nasze poczucie, że jesteśmy ofiarą okoliczności wymykających się spod naszej kontroli. Nie starcza nam zwykle przytomności na uchwycenie naszych ukrytych motywacji, nieświadomych lęków i stłumionych pragnień. A przecież okresy niepokoju, stresu i konfliktów wydobywają na krótko na powierzchnię treści naszej nieświadomości, najczęściej po to, abyśmy znowu je stłumili. Początkiem przebudzenia jest uświadomienie sobie, że jesteśmy uśpieni, oraz całkowita uczciwość wobec siebie.

Życie można porównać do góry, a ludzi do alpinistów. Wszyscy pniemy się po niej, ale niektórzy zatrzymują się w połowie, myśląc, że dobrnęlijuż do szczytu. Inni walczą dalej, wstępując w ślady poprzedników, i nie zdają sobie sprawy, że tylko obchodzą górę wokół, zamiast wspinać się coraz wyżej. Są też tacy, którzy mają wizję i determinację, mniej obawiają się tworzenia nowych ścieżek i próbowania nowej drogi. Na początku droga jest ciężka, bo są do niej nie przygotowani i niełatwo im dostrzec przeszkody pochodzące z przeszłości. Ale w miarę podążania naprzód droga staje się coraz łatwiejsza – przyzwyczajają się do wspinaczki, czują się mniej zagrożeni, aż w końcu odkrywają, że nie wymaga ona żadnego wysiłku. Wówczas zaczynają szybować jak orły, bo wyrastają im skrzydła ufności i pewności. I kiedy patrzą w dół, widzą oczywiście więcej i dalej niż ci, którzy pozostali niżej. Wiedzą, że nie są lepsi od nich, tylko wzrokiem obejmują więcej.

Istnieje tylko jeden problem, który straszy ludzkość i jest źródłem wszystkich innych kłopotów: jesteśmy uśpieni i nieświadomi faktu, że wielka część naszej świadomości Jest, w istocie, nieświadoma. Intelektualnie możemy wiedzieć, że mamy podświadomość, znać się na psychologii mówiącej o naszych ukrytych motywach i lękach, a mimo to pozostawać w ich pułapce. Dopóki nie rozpoznamy tej sytuacji w całej Jej prawdzie, będziemy trwać zagubieni w naszej biedzie i udawać, że panujemy nad swoim życiem.

Przebudzenie jest celem każdego człowieka. Naszym zadaniem jest zrozumienie, kim naprawdę jesteśmy, i cieszenie się miłością, radością i wolnością. Ale dla uśpionych wolność Jest tylko pustym słowem. W najlepszym razie możemy doświadczać miłości, radości i wolności tylko przez krótkie chwile, wiedząc, że są tymczasowe, zależne od innych ludzi oraz okoliczności pozostających poza naszą kontrolą.

Jesteśmy jak książę lub księżniczka – ukochane dziecko króla, które zgubiło drogę do domu i żebrze na ulicach. Jeżeli nie odpowiada wam ta analogia, proponujemy inną, daną ludzkości dwa tysiące lat temu: jesteśmy jak syn marnotrawny, który roztrwonił dary otrzymane od ojca. Wszystko, czego potrzebujemy – to przebudzić się i wrócić do domu.

Jak się przebudzić i gdzie jest droga do domu? Oto pytanie, które nie dawało spokoju żadnemu prawdziwie poszukującemu, odkąd tylko ludzie zaczęli myśleć. Odpowiedzi szukano wszędzie – od nauki po religię, od filozofii po systemy polityczne. Ale jej nie znaleziono – być może dlatego, że udawano się po nią w niewłaściwe miejsca. Bo czyż możemy znaleźć prawdę lub rozwiązać swe problemy, odwołując się do czegoś, co jest na zewnątrz nas?

Większość ludzi nadal wierzy, że tak można, i próbuje tego z całych sił, ale świat dalej jest pełen bólu serca, samotności, konfliktów, choroby i lęku. Narody pogrążone są w chaosie, plany przywrócenia zdrowia wprowadzają tylko jeszcze większy zamęt, zbrodnie nieustannie nękają ludzkość. Gdzie nic zwrócimy oczu, tam wszędzie pełno nieszczęścia. A mimo to ludzie z uporem trwają przy swoich starych wartościach, wierząc, że wielki biznes, polityka, edukacja i nauka przyniosą rozwiązanie. Karmią się złudnym przekonaniem, że pewnego dnia wszystko się nagle wyprostuje, i żyją tak, jak żyją, nie dlatego, że to lubią, ale dlatego, że nie znają lepszych sposobów na życie.

Przypuśćmy, że pokazano by nam sposób, dzięki któremu pokój, miłość i wolność stałyby się normą. Czy przyjęlibyśmy go? Pokazywano nam ten sposób wiele razy w historii, lecz my ciągle jeszcze nie przebudziliśmy się ku niemu. Jako młody student poszedłem po naukę do wielkiego nauczyciela i otrzymałem zadanie polegające na tym, by codziennie przez trzy godziny siedzieć w ciszy i obserwować poruszenia swego umysłu, i nic więcej. Nie było żadnych lekcji, żadnych prawd, żadnych objaśnień, miałem tylko siedzieć w bezruchu i obserwować swoje myśli. Po trzech dniach zaczęło mnie to irytować, ponieważ byłem spragniony wiedzy. Poszedłem z pretensjami do swego nauczyciel., a on mi powiedział:

– Aby znaleźć drogę, musisz najpierw odkryć, jak bardzo jesteś uśpiony, a to można uczynić, siedząc po prostu w bezruchu.

Odpowiedziałem mu na to:

– Jeśli to prawda, to po co mi jesteś potrzebny? Żebyś uczył mnie tego, co już wiem i co mogę zrobić sam?

Uśmiechnął się i udzielił mi nad wyraz prostej i krótkiej odpowiedzi:

– No właśnie!

Nie potrzebujemy nauczyciela, by uzyskać oświecenie, ponieważ każdy z nas posiada taką zdolność. Może nam być tylko potrzebny na pewien czas – by wspierać nas w siedzeniu bez ruchu wystarczająco długo, abyśmy odkryli tę zdolność w sobie. Potem już jesteśmy wolni – wolni od nauczyciela i od własnej przeszłości. Szukanie prawdy w wielkich naukach, u innej osoby czy w książkach przypomina szukanie pestki jabłka poza jabłkiem. Prawda tkwi w każdym z nas. Ale jak dotrzeć do tej wewnętrznej prawdy?

Aldous Huxley pisał o tym tak:

Zachowujemy się zwykle w tak charakterystyczny dla nas sposób – to znaczy głupio, obłąkańczo, czasem wręcz kry-minalnie, ponieważ nie wiemy, kim jesteśmy, ponieważ nie zdajemy sobie sprawy, że Królestwo Niebieskie jest w nas. Dostępujemy zbawienia, wyzwolenia i oświecenia dzięki dostrzeżeniu dotychczas nie dostrzeganego dobra, które tkwi w nas: dzięki powrotowi do naszej wiecznej Podstawy i pozostaniu tam, gdzie zawsze byliśmy, nie wiedząc o tym.

Przebudzenie – to wszystko, czego potrzebujemy. Proste! Ale komplikuje się przez nasze wyrafinowanie, naszą wiedzę, przekonanie, że już znamy prawdę. Największą przeszkodą w przebudzeniu jest mniemanie, że już jesteśmy przebudzeni.

Był sobie mnich, który stal się sławny dzięki swym uzdrawiającym zdolnościom. Jego sława rozeszła się po całym państwie. Pewien uczony usłyszał o mnichu i postanowił pobierać u niego nauki. Chciał zrobić dobre wrażenie na mistrzu, by ten zgodził się przyjąć go na swego ucznia. Przez godzinę opowiadał o swoich osiągnięciach, marzeniach i aspiracjach. Mnich nie przerywał, pozwalał przybyszowi mówić. Wkrótce podano na stół zwyczajową zieloną herbatę. Mnich wziął czajniczek i zaczął nalewać herbatę do filiżanki swego gościa. Nadal ją lał, mimo iż filiżanka była już pełna. Herbata rozlała się na stół, a potem na podłogę. Poruszony tym gość zapytał wreszcie mnicha, co robi. Ten spojrzał na niego łagodnie i rzekł:

– Opowiedziałeś mi wszystko o sobie i rzeczywiście, wicie zrobiłeś i wiele wiesz. Ale chcę, żebyś wrócił tam, skąd przyszedłeś. Oducz się wszystkiego, czego się nauczyłeś, i potem wróć do mnie, bo tylko wtedy mogę clę czegoś nauczyć. Albowiem jedynie pustą filiżankę można napełnić.

Czy jesteś pełną filiżanką? Czy, czytając te słowa, zgadzasz się z nimi zależnie od tego, czy pasują do twoich już ustalonych poglądów?

Kiedy spotykamy się z nową ideą, często ściera śle ona z ideami, które już posiadamy. Jak piłka wrzucona do szafy odbija się od sztywnych ścianek, tak nowa myśl odbija się od naszych mocno zakorzenionych myśli, postaw i opinii. Z drugiej strony możemy czytać coś po to, aby utwierdzić się w tym, co już wiemy, i wówczas umykają nam nowe treści. To także uniemożliwa dostrzeżenie czegoś ważnego, od czego można zacząć proces przebudzenia.

Pewien człowiek powiedział kiedyś do swego nauczyciela:

– Modliłem się do Boga o moc uzdrawiania i pomagania innym przez dziesięć lat. I Bóg spełnił moją prośbę. Mogę być teraz wielkim nauczycielem i uzdrowicielem, tak jak ty.

Starzec popatrzył na niego ze współczuciem i odrzekł:

– Lepiej by było, gdybyś pomodlił się do Boga o odebranie ci tej mocy i zamiast niej obdarzenie cię zdolnością widzenia własnych grzechów.

Niektórzy z was mogą teraz pomyśleć: "Ależ ja jestem świadomy swoich grzechów, wszystkich swoich bólów i cierpienia. Bez wahania przyznaję, że Jestem ofiarą tego grzesznego świata, że sam Jestem grzesznikiem i powinienem być ukarany. Życie Jest przecież Jednym pasmem cierpień". Niektórzy są przekonani, że możemy rozwijać się duchowo tylko przez cierpienie. Inni trzymają się roli ofiary, ponieważ tak jest im wygodnie. Nie lubią siebie tak bardzo, że ich poczucie winy i potrzeba karania siebie nie pozwalają im zobaczyć, kim naprawdę są. To prawda, że cierpienie może być potężnym narzędziem przebudzenia, ale jest ono środkiem od celu, a nie samym celem.

PIERWSZYM KROKIEM DO PRZEBUDZENIA JEST UŚWIADOMIENIE SOBIE GŁĘBI SWEGO UŚPIENIA

Ludzie pytali mnie czasem, czy moje podejście ma charakter psychologiczny, filozoficzny, religijny, mistyczny, czy też jest to jakaś technika uzdrawiania? Nic z tych rzeczy, a zarazem wszystkie. Są to jednak tylko słowne opisy i etykietki. Nie ma znaczenia, jak to nazwiemy i czy w ogóle znajdziemy jakąś nazwę, ponieważ rzeczywistości nie da się objąć słowami. Możemy potraktować proponowany przeze mnie rodzaj pracy jako duchową drogę do domu lub jako technikę uzdrawiania ciała i umysłu albo też jako naukę czynienia swego życia radośniejszym i przyjemniejszym. W każdym przypadku spotka nas w drodze wiele wewnętrznych przygód.

Wykorzystujemy w naszej pracy różne religijne punkty widzenia, aby naświetlić tę czy ową myśl. Gdy rozwiniemy naszą świadomość, odkryjemy, że nie ma wielu sprzeczności – wszystkie religie, wszystkie starożytne i współczesne nauki mówią o rym samym, tylko z różnych perspektyw. Mądrość polega na odnalezieniu właściwego miejsca dla wszystkiego, a zaprzeczanie jest znakiem ograniczonej świadomości (pełnej filiżanki).

Nie ma niezgody między tym czy owym podejściem, czy jest ono religijne, czy filozoficzne, tak jak nie ma niezgody między kilkoma obrazami tego samego zachodu słońca. Mogą istnieć różnice w sposobie malowania, ale zachód słońca jest ten sam.

Religię, filozofię, naukę i psychologię reprezentują wielcy mężczyźni i wielkie kobiety. Sięgając wzrokiem poza formę, odkrywamy tę samą prawdę u nich wszystkich. Praca nasza nie polega na przyjęciu jednej nauki. Nie jest ona żadną konkretną rzeką – jest wodą, która płynie we wszystkich rzekach. Nie Jest jedną konkretną osobą-jest oddechem, który przepływa przez wszystkie żyjące stworzenia. Czym więc Jest "Integracja oddechem" czy "świadomość serca" (pojęcia, których czasem używamy, by opisać naszą pracę)? Są to wewnętrzne przygody, podczas których odkrywamy, kim Jesteśmy. Tak -jest to proces odkrywania.

Nie interesują nas ani teorie, ani definicje. Porzućmy próby zdefiniowania ducha lub duchowości. Nie traćmy czasu na teorie, lecz przystąpmy od razu do dzieła. Nie musimy zdobywać wiedzy o życiu. Chcemy zanurzyć się w jego poznawaniu i doświadczaniu. Musimy zobaczyć cały bałagan naszego życia i posprzątać je. Przestańmy fantazjować i kluczyć. Bądźmy realistyczni i praktyczni.

A więc jak możemy zmienić życie, które nie spełnia naszych marzeń i nie daje nam upragninej wolności? P.D. Uspieński, uczeń Gurdżijewa [George Iwanowicz Gurdżijew (ok. 1872-1949), wielki rosyjski nauczyciel, który kończył szkołę ezoteryczną we Francji we wczesnych latach dwudziestych. Nauka Gurdżijewa wywarła głęboki wpływ na moje życie osobiste i znalazła wyraz w większości moich prac], pisał:

Wyzwolenie i wolność muszą być celem człowieka. Gdy człowiek stanie się choć trochę świadomy swego miejsca we wszechświecie, powinien dążyć do wolności, do wyzwolenia sie z niewolnictwa. Nic dla niego nie istnieje i nic nie jest możliwe, dopóki pozostaje niewolnikiem zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz. Ale nie może przestać być niewolnikiem na zewnątrz, gdy jest niewolnikiem wewnątrz. Dlatego musi odzyskać wewnętrzną wolność, by stać się wolnym.

Podstawowym powodem wewnętrznego niewolnictwa człowieka jest jego ignorancja, a nade wszystko ignorancja dotycząca jego samego. Bez samowiedzy, bez zrozumienia swego działania i funkcjonowania człowiek nie może być wolny, nie może rozporządzać sobą i zawsze pozostaje niewolnikiem i zabawką w rękach działających na niego sił.

Dlatego we wszystkich starożytnych naukach podstawowy nakaz na początek drogi wyzwolenia brzmi: "Poznaj samego siebie".

Nie przedstawiam systemu, który ma nas czegoś nauczyć. Nic nie uzyskamy z żadnego systemu oprócz tego, co Już Jest w nas. Ta książka nas nie przebudzi. Przebudzimy się sami z chwilą, gdy bardziej skontaktujemy się ze sobą i dostrzeżemy przeszkody blokujące nam drogę do doświadczenia, kim naprawdę Jesteśmy. Proces ten prowadzi nas do samych siebie, pokazując nieskomplikowane sposoby lepszego zrozumienia życia, i podsuwa nam pewne myśli do kontemplacji. Ale, tak jak wszystkie metody. Jest całkowicie bezużyteczny bez naszego zaangażowania i oddania się sobie.

Porzućmy nie kończące się poszukiwanie prawdy na zewnątrz siebie. Z chwilą, gdy przezwyciężymy rozczarowanie tym, że żadna książka, żaden nauczyciel i żadna ścieżka nie mogą nas obdarować prawdą, otworzymy sobie drogę do prawdziwego i autentycznego doświadczania siebie. Zen proponuje: "Nie szukaj prawdy. Po prostu porzuć swoje przekonania". Prawda nie Jest czymś, czego trzeba szukać, a nawet gdyby tak było, pewnie nie rozpoznalibyśmy jej, gdybyśmy ją ujrzeli. O wiele bardziej owocne jest poszukiwanie przeszkód, które nas od niej oddzielają. Odkryjemy wówczas, jak silnie przywiązani jesteśmy do swoich przekonań, ile w nas przesądów, lęku, gniewu, zmęczenia walką i utrzymywania pozorów. Tylko wtedy możemy poznać prawdę.

SAMOŚWIADOMOŚĆ

Samoświadomość to "poznawanie siebie sercem", a to zupełnie co innego niż zdobywanie wiedzy "o sobie". To ostatnie jest po prostu intelektualnym zrozumieniem. Tylko wtedy, kiedy zaczniemy się oduczać tego, czego nauczyliśmy się o sobie, i praktykować prawdziwą samoświadomość – świadomość serca – doświadczymy, kim naprawdę jesteśmy. Wszystkie seminaria, książki, nauczyciele są wspaniali, gdyż wskazują nam kierunek, ale pracę wewnętrzną możemy wykonać tylko sami.

Badając siebie, mogliśmy kierować się dawnymi doświadczeniami, naukami, swoim wykształceniem, sukcesami, porażkami, uwarunkowaniami. W rezultacie mogliśmy mieć sporo błędnych wyobrażeń na swój temat, ponieważ istnieje bardzo niewiele skutecznych metod badania siebie, eliminujących ingerencję przeszłości i skutki naszego zaprogramowania. Naszym celem natomiast jest głęboka, nieuprzedzona obserwacja jedynego Prawdziwego Ja jako czegoś zupełnie odmiennego od wielu młniosobowoścł, które usiłują nas przekonać, że są tym jedynym prawdziwym ja. To jest przyczyną zamętu i nieszczęścia w nas. Jedno zostało podzielone na wiele. P.D. Uspieński w "Czwartej drodze" napisał:

Gdy zaczynamy badać siebie, napotykamy jedno słowo, którego używamy częściej niż wszystkich innych, ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin