Romanowski B. - Torpeda w celu!.pdf

(8079 KB) Pobierz
Bolesław Romanowski
Torpeda w celu
Okładkę i stronę tytułową projektował Adam Werka
Wydanie polskie 1958
-2-
Wspomnienia swe poświęcam
memu Ojcu i Synowi, którzy
nie doczekali się wydania ich,
a tak byli ze mnie dumni.
-3-
Rozdział 1.
Z centrali dobiegały odgłosy przygotowania okrętu do
wynurzenia. Miarowo stukała sprężarka wybierająca nadciśnienie,
metalicznie dzwonił klucz po zaworach - zamykano zawory szasu
generalnego, a otwierano szas balastów środkowych.. Przez mesę
przeszli sygnaliści w südwestkach i płaszczach nieprzemakalnych.
Motorzyści przygotowywali diesle do ruchu.
Siedziałem w mesie na wąskiej kanapce myśląc podświadomie
o czynnościach, jakie wykonywano w poszczególnych
przedziałach. Określić je nie było trudno: na okręcie podwodnym
u• zanurzeniu panuje cisza, a dzięki niej wszystkie odgłosy
wydają się znacznie donośniejsze.
Gdy usłyszałem komendę „obejrzeć horyzont" wstałem i -
wziąwszy leżące przede mną na stole rękawiczki i czapkę -
przeszedłem do centrali. Zapinając skórzaną kurtkę rzuciłem
okiem na manometr zanurzenia, tachometry i wskaźniki położenia
sterów głębokości - wszystko było w porządku.
Zadarłem głowę i przez otwór włazu zajrzałem do kiosku.
Kapitan Szul obejmując ramieniem peryskop obracał się z wolna,
powyżej niego sygnalista zdejmował z włazu ściągacze.
- Wynurzenie na sterach! - rzucił przez nos kapitan Szul.
Stojący przy mnie kapitan Pietraszkiewicz powtórzył komendę,
śpiewnym, kresowym głosem.
Dziób okrętu podniósł się, trymomierz wskazał trym + 4,
wskazówki na manometrach wolnym ruchem przesuwały się w
lewo, w głębokościomierzu rtęć gwałtownie opadała.
Sternik dziobowy w miarowych odstępach meldował:
- 12 metrów... 10 metrów... 8 metrów...
- Szasować środkowe - rzucił Pietraszkiewicz.
-4-
Podoficer dyżurny centrali założył klucz, ruszył manewr
zaworu, po czym powiesił klucz na rurociągu i stanowczymi,
szybkimi obrotami otworzył zawór. Powietrze sprężone do 180
kilogramów runęło rurociągiem. Początkowy cichy świst
rozprężającego się powietrza zamienił się w ogłuszający hałas.
Strzałki na manometrach zanurzenia gwałtownie skoczyły w
lewo i zatrzymały się na podziałce 6.
- Na powierzchni! - ryknął na cały głos kapitan Pietraszkiewicz,
a za chwilę: - Stop szas...
Skinąłem głową:
- Tak, w porządku, trzeba powietrze oszczędzać. Gdy ucichł
hałas wywołany szasem, wyraźnie było słychać przelewanie się
wody przez kadłub okrętu. Wtem szczęknął właz kiosku.
Odskoczyłem od drabinki. Z włazu polała się woda - co prawda
tylko trochę, ale wystarczająco, aby zmoczyć pokrowiec czapki i
pokryć go tłustymi, nie dającymi się usunąć plamami.
Sygnaliści wynieśli na pomost reflektorek i drzewce z banderą.
Ruszyła dmuchawa wypędzająca wodę z pozostałych balastów.
Uruchomiono mechanizmy pomocnicze.
Za chwilę przez rurę głosową popłynęła komenda: - Uruchomić
diesle!
Wyszedłem na pomost. Bronek Szul zrobił mi miejsce koło
siebie i wyciągnął papierośnicę - z przyjemnością zaciągnąłem się
głęboko.
Diesle ruszyły... Okręt zaczął pruć lekką falę, od_ rzucając
skiby białej piany na boki. Pokład drgał miarowo.
Sygnaliści podnieśli maszt i za chwilę na jego topie zatrzepotał
proporczyk dowódcy dywizjonu. Spojrzałem na proporczyk i
nieoczekiwanie zrobiło mi się smutno.
Daleko zaszedłem, a jednak...
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin