Okret - Adam Karczewski.pdf

(809 KB) Pobierz
Adam Karczewski
Okręt
Co p y rig h t © Oficy n k a & Ad am Karczews k i, Gd ań s k 2 0 1 3
Ws zy s tk ie p rawa zas trzeżo n e.
Ks iążk a an i jej częś ć n ie mo że b y ć p rzed ru k o wy wan a an i w żad en in n y s p o s ó b
rep ro d u k o wan a lu b o d czy ty wan a w ś ro d k ach mas o weg o p rzek azu b ez p is emn ej
zg o d y Oficy n k i.
Wy d an ie p ierws ze, Gd ań s k 2 0 1 3
Op raco wan ie ed y to rs k ie k s iążk i:
k azik i.p l
Sk ład : Pio tr Geis ler
Pro jek t o k ład k i: An n a M aria Damas iewicz
Zd jęcie n a o k ład ce © M au ro Ro d rig u es |
Dep o s itp h o to s .co m
© Yin g Fen g J o h an s s o n |
Dep o s itp h o to s .co m
ISBN 9 7 8 -8 3 -6 4 3 0 7 -0 9 -6
www.o ficy n k a.p l
email:
o ficy n k a@o ficy n k a.p l
tel. 5 1 0 9 1 5 4 4 2
Ko n wers ja d o fo rmatu EPUB:
Leg imi Sp . z o .o . |
Leg imi.co m
Mojej żonie Anicie
Więcej Darmo wy ch Eb o o k ó w n a: www.Frik Sh are.p l
PROLOG
Noc z 2 na 3 grudnia 1964 roku,
30 mil morskich na północny wschód od Helu
Ok ręt p o d wo d n y ORP „Sęp ” wy n u rzy ł s ię n a p o wierzch n ię mo rza. Po ch wili u milk ły
d ies lo ws k ie s iln ik i i łó d ź zaczęła b ezwład n ie d ry fo wać n a s p o k o jn ej wo d zie.
Bezg ło ś n ie o two rzy ł s ię właz n a k io s k u i n a p o k ład wy s zło d wó ch u b ran y ch
w zimo we k u rtk i o ficeró w z p rzewies zo n y mi p rzez s zy ję lo rn etk ami.
Niemalże jed n o cześ n ie p rzy ło ży li je d o o czu i w b las k u k s ięży ca zaczęli
o b s erwo wać o taczającą ich taflę wo d y . W o d d ali wid ać b y ło ś wiatła liczn y ch s tatk ó w
ry b ack ich , ale o n i wy p atry wali ty lk o jed n eg o – czerwo n eg o ś wiatełk a, k tó re miało
s ię u k azać d o k ład n ie n a p ó łn o cn y m ws ch o d zie h o ry zo n tu .
Przez k ilk a d łu g ich min u t o b aj mężczy źn i s tali w milczen iu , n ie o d zy wając s ię d o
s ieb ie, aż w k o ń cu jed en z n ich p o wied ział:
– Wid zę ich .
W o d d ali mig n ął czerwo n y p u n k cik .
– Są wy jątk o wo p u n k tu aln i jak n a n ich . Niech p an , p o ru czn ik u , d a im u mó wio n y
s y g n ał.
Po ru czn ik M ich alczu k włączy ł n a mo men t trzy man y w lewej ręce reflek to r. Po
ch wili czy n n o ś ć tę p o wtó rzy ł.
– Po win n i tu b y ć za k ilk a, mo że k ilk an aś cie min u t. Nie wy d aje s ię p an u , p an ie
k o man d o rze, tro ch ę d ziwn e to , co ro b imy ? – M ich alczu k p atrzy ł u ważn ie n a twarz
k o man d o ra Czack ieg o . – Przecież to n ie jes t n o rmaln e.
Czack i, czterd zies to k ilk u letn i ciemn y b ru n et, n ad al s p o g ląd ał w milczen iu
w k ieru n k u , g d zie n ied awn o u k azał s ię o czek iwan y p rzez n ich zn ak . Zas tan awiał s ię,
czy p o d wład n y mó wi s zczerze, czy też ty lk o s p rawd za jeg o reak cję.
Po ru czn ik n a o k ręcie b y ł n o wy , s łu ży ł tu d o p iero n iecałe trzy ty g o d n ie.
I p raco wał jak o o ficer k o n trwy wiad u – tak zwan y „Can aris ”. Zaró wn o k o man d o r, jak
i więk s zo ś ć zało g i n ie trak to wali g o jak p rawd ziweg o p o d wo d n iak a. Nie n ależał d o
ek s k lu zy wn ej b raci mary n ars k iej.
– Nie wiem, p an ie p o ru czn ik u . J a ty lk o wy k o n u ję ro zk azy – o d p o wied ział
wy mijająco k o man d o r.
Na o k ręcie wy g as zo n o ws zy s tk ie ś wiatła p o zy cy jn e, ale w jas n y m b las k u
k s ięży ca wid o czn o ś ć b y ła b ard zo d o b ra i s ięg ała k ilk u mil. Po mimo to M ich alczu k
Zgłoś jeśli naruszono regulamin