Antoni Marczyński - Nowa Atlantyda.pdf

(1212 KB) Pobierz
Antoni Marczyński
NOWA ATLANTYDA
POWIEŚĆ DLA MŁODZIEŻY
2013
Spis treści
1 Nocna przygoda
2 Na pomoc!
3 Niespodzianka
4 Jęczące straszydło
5 Tajemnicze wypadki
6 Straszna wiadomość
7 Pasażerowie na gapę
8 Sygnał tonących okrętów
9 Walka z rekinem
10 Atlantyda
11 Porwanie
12 W dziesięć lat później
Epilog
Opracowano na podstawie wydania S. A. Krzyżanowskiego, Kraków 1932.
Rozdział I
NOCNA PRZYGODA
Przystanął.
— Znowu — mruknął pod nosem.
Znowu poprzez wiatru poszumy dobiegło go żałosne skrzypnięcie deski. Nie byłoby w
tym ostatecznie nic nadzwyczajnego, bowiem harcujący wicher budził przeróżne odgłosy,
gdyby nie ta okoliczność, że tuż obok leżały sterty dużych skrzyń, które zapewne dzisiaj
wyładowano z okrętu lub które miały nazajutrz odejść w świat szeroki.
— Wygląda mi coś na to, iż ktoś się dobiera do tych pak tutaj — podejrzewał Jerzy.
Jego słuch, wyszkolony niegdyś na harcerskich wycieczkach, wyłowił z łatwością ów
odmienny hałas z odmętu zgiełków burzliwej nocy i wyłapał nawet krótki, metaliczny
zgrzyt odrywanego gwoździa.
Od strony miasta nadjeżdżał z donośnym sapaniem parowóz, zagłuszając wszelkie
szmery, szelesty, poszumy. Przepędził po sąsiednim torze, gwizdnął przeraźliwie, prychnął
w niebo złotym śmiechem iskier, zwolnił biegu, po czym gdzieś przy końcu wysuniętego
w morze mola zabrzmiała gama dźwięcznych uderzeń, coraz słabszych, cichszych, ale o
coraz to wyższych tonach; to puste wagony całowały się tarczami sprężynowych
zderzaków.
— Bawią się w plotki — pomyślał Jerzy z humorem, lecz powtórne, jeszcze
głośniejsze skrzypnięcie deski znowu przyciągnęło jego uwagę ku skrzyniom. — Tak, tak,
to złodzieje — przypuszczał, zastanawiając się jednocześnie, co począć: czy przyzwać
policjanta, czy też samemu rozprawić się z amatorami cudzej własności. Rozsądek
nakazywał wybrać to pierwsze, ale należało się wprzód upewnić, czy rzeczywiście ktoś
sobie zapomniał o istnieniu siódmego przykazania, boć ściągać policjanta z jego
odpowiedzialnego posterunku dla jakiegoś widzimisię także nie wolno.
— Może to skutkiem wiatru tak skrzypi? Jeszcze bym się ośmieszył albo nawet naraził
na nieprzyjemności za fałszywy alarm — rozważał młodzieniec niezmiernie rad, iż
wszystko przemawia za tym, aby samopas wyruszył naprzeciw przygodzie.
Cicho jak kot skradał się w kierunku źródła tajemniczych odgłosów, owych szczęków
metalicznych i jękliwych skrzypnięć odrywanych deszczułek, ale niebawem przystanął
ponownie. Musiał przystanąć, gdyż zaszło coś, co niespodzianie utrudniło wykonanie jego
zamiarów. Oto silniejszy podmuch wiatru rozdarł powiewny welon obłoków i ze srebrnej
bani księżyca lunęła na ziemię struga zimnego światła, przez co u stóp ciemnej sylwetki
chłopca wyrósł wydłużony, zdradliwy cień. Chcąc zaskoczyć nocnego ptaszka, Jerzy
musiałby obejść z drugiej strony ogromny prostokąt pak, co zajęłoby sporo czasu.
Po krótkim namyśle postanowił wedrzeć się na szczyt sterty i tamtędy puścić się na
Zgłoś jeśli naruszono regulamin