Rafaelsen Ellinor - Obietnice 06 - Kłamstwo.doc

(1002 KB) Pobierz

Rafaelsen Ellinor

 

 

Obietnice 06

 

 

amstwo

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Postacie:

Hallgrim Syver Johnsen - wyemigrował do Ameryki

Gunnhild Johnsen - wdowa po Hallgrimie, żona Jensa

Guro, Kristian, Emilie, Syver, Anna i Jonas - dzieci Gunnhild i Hallgrima

Hanna Johnsen - wyemigrowała do Ameryki, wyszła za mąż za Hallgrima

Hakon Johnsen - syn Hanny i Hallgrima

Wilhelm Bleker - wędrowny kuglarz

Dorte i Arthur Hagtorp - zastępczy rodzice Guro

Goril i Asgeir Weger - zastępczy rodzice Emilie

Jens Gustavsen - wyemigrował do Ameryki, maż Gunnhild

Olga i Johan Tuvmyren - zastępczy rodzice Syvera

Helga i Nils Bergmoen - zastępczy rodzice Anny

Petter Haugen - kolega Jensa Ingeborga

Haugen - żona Pettera

Wanda Haugen - córka Ingeborgi i Pettera


1

 

Festyn świętojański, odbywający się nad rzeką na peryferiach Eau Claire, miał uroczystą oprawę, ale Gunnhild z ledwością zauważa, co się wokół niej dzieje. Stała jak sparaliżowana, przyglądając się ja­snowłosej kobiecie ubranej w żół sukienkę i żół­ty czepek. Stała przed nią, trzymając rę na główce jasnowłosego chłopca, który zawstydzony próbował ukryć się w fałdach maminej spódnicy.

j mąż, Hallgrim Johnsen, też pochodził z Hallingdal...

Pogodny głos kobiety wciąż tkwił w jej głowie. Mój mąż... Hallgrim Johnsen...

To nie musi jeszcze nic znaczyć, pomyślała Gunn­hild, ale ogarniało jąe przeczucie. Hallgrim to bar­dzo popularne imię w Hallingdal. Nazwisko Johnsen również. To pewnie przypadek... Czysty przypadek...

Ale co z tymi dwoma chłopcami? Gunnhild gorączkowo szukała wyjaśnienia. Wyjaśnienia, z którym mogłaby ż. Co z dwoma jasnowłosy­mi chłopcami, z których każdy jest wierną kopią Hallgrima? Mojego Hallgrima.

Poprzez kołatające się w głowie myśli Gunnhild

 


ciągle słyszała głos obcej kobiety, ale nie miała po­cia, o czym mówi. Te słowa jednak usłyszała: taki podobny do ojca. Czy pani syn też jest podobny do swojego ojca?

- Co takiego? Przepraszam, co pani powiedziała? Gunnhild próbowała się pozbierać.

- Spytałam, czy pani syn też jest podobny do swo­jego ojca. Mój Hakon to skóra zdjęta z taty.

- Tak... - Gunnhild poczuła, że zaschło jej w ustach. Jej ciało zrobiło się nagle ciężkie, jak z ołowiu. Po­czuła szum w uszach i rozejrzała się w poszukiwaniu miejsca, w którym mogłaby usiąść. Do najbliższej ławki było zdecydowanie za daleko, usiadła więc na trawie. Poczuła, że w każdej chwili mogłaby zemdleć.

- Źle się pani poczuła? - obca kobieta kucnęła obok Gunnhild. - Pobladła pani...

- Tak, tak... rzeczywiście źle się poczułam - odpo­wiedziała Gunnhild cicho.

- Czy mam zawoł pani męża?

- Nie... Nie, niech sobie potańczy. Gunnhild spró­bowała przełknąć ślinę, ale nie miała jej wystarczają­co dużo w ustach.

- Pani syn - zaczęła mówić dziwnym, obcym gło­sem. - Ile... ile ma lat?

- Urodził się w maju zeszłego roku. Drugiego maja skończy rok - odpowiedziała kobieta z dumą, głaszcząc po głowie chłopca, który stał przytulony do niej, obejmując swoją pulchnączką jej szyję. - Ma na imię Hakon.

- Tak... ładne imię... Gunnhild nie wiedziała, co ma powiedzieć.


- A pani... pani syn? Ile ma lat?

- Skończył rok w grudniu. Jest kilka miesięcy star­szy od pani synka.

- Jak ma na imię?

- Jonas.

- Jonas i Hakon - kobieta uśmiechnęła się. - Może są kuzynami? Może mój Hallgrim miał brata w Nor­wegii... Tak mało o nim wiem...

- Miał? Gunnhild poczuła, że początkowy szok zaczyna ustępować. Ciało zaczęło normalnie funk­cjonować. - Czy... czy pani mąż nie żyje?

Twarz kobiety spoważniała. Jej oczy wypełni­ła pustka. Dopiero po kilku sekundach wyszeptała: - Tak.

Tak. Jedno krótkie słowo. Żadnego wyjaśnienia na temat czasu czy okoliczności jego śmierci.

- A pani mąż... czy on tu jest? Może... gdyby on i Hallgrim byli krewnymi... Może mogłabym się z nim przywitać? Kobieta odetchnęła i chwyciła Gunnhild za rę. - Nazywam się Hanna Johnsen.

Uczucie szoku powróciło, gdy Gunnhild ujęła szczupłą i wyszeptała: - Gunnhild... Gunnhild Gustavsen.

- O! Hanna wyglądała na rozczarowaną. - Pani nie nosi tego samego nazwiska.

Nie, pomyślała Gunnhild. Mężczyzna, którego teraz jestem żoną, nie ma takiego samego nazwi­ska, jak twój mąż. Twój nieżyjący mąż. Ale ten, który kiedyś był moim mężem, miał. Ojciec Jonasa...

- Mieszkacie państwo tu, w Eau Claire? Hanna,

 


nosząca to samo nazwisko, co Hallgrim i dzieci Gunnhild, była rozmowną i otwartą kobietą.

- Tak...

- My mieszkamy kawałek stąd. Za miastem. Niedaleko Osseo. Gospodarstwo nosi nazwę Sunny Creek. Albo Solskinnsełva, jak mawia mój szwagier. Hanna zaśmiała się. - On nie potrafi zre­zygnować z norweskiej nazwy, ale ja i Tomina, moja siostra, uważamy, że trzeba się uczyćzyka angiel­skiego i próbować przybliż do Ameryki, skoro już...

- Przepraszam, pani... pani Hanno... Gunnhild nie była w stanie nazwać jej panią Johnsen. Johnsen to całkiem popularne norweskie nazwisko. Nie było powodu, aby ta młoda kobieta nie mogła wyjść za mąż za kogoś o nazwisku Johnsen. Ale Hallgrim Johnsen... Z Hallingdal... Pani Johnsen... to ona sama była przecież panią Johnsen, a nie ta urocza, łagodna kobieta z jasnymi lokami i roześmianymi orzecho­wymi oczami. - Ja... Muszę znaleźć swojego męża - powiedziała szybko. - Chyba powinniśmy już wra­cać do domu...

- Przepraszam. Mówię i mówię - Hanna Johnsen spojrzała przepraszająco na Gunnhild, pomagając jej wstać. - Proszę mi wybaczyć. Uważam, że to podo­bień...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin