E.E. Doc Smith - Trójplanetarni.rtf

(3800 KB) Pobierz
Tr?jplanetarni

                

 

E. E. "DOC" SMITH

 

TRÓJPLANETARNI

 

              Część pierwsza cyklu Lensman

               

 

              Przekład Ireneusz Dybczyński

              sf.giang.pl

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

2012

 

 

 

 

 

 

 

 

 

       Isaac Asimov napisał kiedyś, że w literaturze science fiction było trzech pisarzy, których pojawienie się można określić jako wybuch nowej -- trzy talenty, które natychmiast zyskały uznanie czytelników: Edward Elmer Smith, Stanley Weinbaum i Robert Heinlein. W odniesieniu do "Doca" Smitha opinię potwierdzają zarówno wydawcy jak i jego amerykańscy koledzy po piórze.

              "Doc" Smith rozpoczął swoją karierę literacką pod koniec lat dwudziestych, by następnie przez ponad trzydzieści lat święcić triumfy w Ameryce, gdzie w latach 30. i 40. zdobył ogromną popularność. Z wykształcenia chemik, zrobił doktorat z chemii spożywczej, stąd przydomek "Doc". Jego pierwsza powieść "The Skylark of Space" powstała już przed rokiem 1920, ale opublikować udało mu się dopiero w 1928. Pisał dla groszowych magazynów, kupowanych jak narkotyk nie tylko przez dzieci i młodzież, ale również przez wielu dorosłych. Podczas gdy w Europie młodzież rozczytywała się w powieściach Karola Maya, w Ameryce czytano romanse kosmiczne "Doca" Smitha.

              W Europie sukcesu nie odnió. W Polsce okrzyknięty grafomanem, nie byłumaczony w ogóle. Stanisław Lem w "Fantastyce i futurologii" nawet o nim nie wspomina. Tymczasem w Ameryce, jak pisze James Gunn w antologii "Droga do Science fiction", Smith stał się po drugiej wojnie światowej ulubionym autorem amerykańskiego fandomu. Wielu słynnych pisarzy SF, również twórcy kina fantastycznego, "Star treku" czy "Gwiezdnych wojen", przyznają się, że jego twórczość wywarła na nich duży wpływ. Wielu prominentnych naukowców wspomina go jako ulubionego pisarza z dzieciństwa. Do inspiracji jego pomysłami przyznają się nie tylko artyści i wynalazcy, ale nawet wojskowi. Dlaczego więc u nas pozostał nieznany?

              Stefan Bratkowski po podróży do Stanów Zjednoczonych napisał kiedyś książ zatytułowa "Oddalający się kontynent", w której próbował ukazać powiększające się różnice kulturowe i cywilizacyjne między Europą i Ameryką. Obecnie, w dobie globalizacji, ta odległość być może się zmniejsza, ale w czasach, kiedy dr Smith pisał swoje space opery kurs musiał być mocno rozbieżny.

              Gdy powieści Maya o szlachetnych czerwonoskórych rozpalały wyobraźnię europejskiej młodzieży, w Ameryce święcił triumfy western, w którym dzielni kowboje zabijali setkami "dzikich" Indian, a Murzynów nie wpuszczano do restauracji. Tą samą mentalnością obdarza swoich bohaterów dr Smith. Obcy to dziki, prymitywny barbarzyńca, nawet jeśli podróżuje w kosmosie na pokładzie skonstruowanego przez siebie kosmolotu. Żadna z ras występujących w powieści nawet nie zakłada możliwości nawiązania kontaktu. Kontakt, o ile do niego dochodzi, zostaje wymuszony w wyniku nierozstrzygniętej walki. No bo jak odróżnić wyżej rozwinię "pod względem ewolucyjnym" formę życia od prymitywnych dzikich? To proste, posiada większą bombę. Kosmiczne floty walczą więc zaciekle, a trup się ściele gęsto i bez litości.

              Wiele epizodów musi budzić u wrażliwszego czytelnika mieszane uczucia, bo czyż można sobie wyobrazić, że szlachetny Winnetou zdecydowałby się wytruć całą wioskę Keiowehów, mężczyzn, kobiety i dzieci, żeby ułatwić sobie ucieczkę? Tymczasem równie szlachetny bohater dr Smitha robi to bez oporu, odczuwając jednocześnie "dziką satysfakcję" z tego, że dał im nauczkę za lekceważenie.

              Może więc kiepskie powodzenie powieści dr Smitha w targanej wojnami Europie, nie zależo wyłącznie od złego marketingu.

              These document is available under a Creative Commons License. Basically, you can download, copy, and distribute, but not for commercial purposes.

              Ten dokument jest dostępny na licencji Creative Commons: Attribution-NonCommercial-ShareAlike 3.0 Generic (CC BY-NC-SA 3.0). Może być kopiowany i rozpowszechniany na tej samej licencji z ograniczeniem: nie można tego robić w celach komercyjnych.

               

 

             

 

 

 

              SPIS TREŚCI

              CZĘŚĆ PIERWSZA Świt

              Rozdział 1 Aryzja i Eddor

              Rozdział 2 Upadek Atlantydy

              Rozdział 3 Upadek Rzymu

              CZĘŚĆ DRUGA Wojna światowa

              Rozdział 4 1918

              Rozdział 5 1941

              Rozdział 6 19--?

              CZĘŚĆ TRZECIA Trójplanetarni

              Rozdział 7 Kosmiczni piraci

              Rozdział 8 Planetoida Rogera

              Rozdział 9 Flota kontra Planetoida

              Rozdział 10 Za czerwonym woalem

              Rozdział 11 Neviański konflikt

              Rozdział 12 Robak, łó podwodna i wolność

              Rozdział 13 Szczyt

              Rozdział 14 Start super-statku

              Rozdział 15 Okazy obcej fauny

              Rozdział 16 Super-statek w akcji

              Rozdział 17 Roger nie rezygnuje

              Rozdział 18 Ucieczka okazów

              Rozdział 19 Spotkanie gigantów

 

 

 

 

 

 

 

              Dla Roda

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

              CZĘŚĆ PIERWSZA

              Świt

              Rozdział 1

              Aryzja i Eddor

              Jakieś dwa miliardy lat temu dwie galaktyki zderzyły się, a włciwie przeszły przez siebie. Kilkaset milionów lat w tę lub w tamtą stronę nie ma tu znaczenia, gdyż przynajmniej tyle czasu trwało przejście. Mniej więcej wtedy też -- uważa się, że z jakimś dziesięcioprocentowym błędem -- praktycznie wszystkie słca obu tych galaktyk weszły w posiadanie planet.

              Jest wiele przesłanek ku temu, by wierzyć, że nieprzypadkowo tak wiele planet pojawiło się w czasie tego międzygalaktycznego przejścia1. Chociaż też szkoły twierdzące, że to był

czysty przypadek i że wszystkie słca miewają planety w tak naturalny i nieunikniony sposób, w jaki koty mają kocięta.

              Tak czy inaczej, zapisy aryzyjskie są zgodne w tym punkcie, że przed Zderzeniem w obu galaktykach nigdy nie było więcej niż trzy układy planetarne, a przez większość czasu tylko jeden. Tak wię...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin