Św Tomasz z Akwinu.pdf

(271 KB) Pobierz
"P
RZEGLĄD
K
ATOLICKI
"
ŚW. TOMASZ Z AKWINU
I JEGO NAUKA
KRAKÓW 2014
www.ultramontes.pl
Święty Tomasz z Akwinu i jego nauka
"P
RZEGLĄD
K
ATOLICKI
"
–––––
Święty Tomasz przyszedł na świat w zamku
Rocca Sicca
pod
Aquino,
niedaleko od Monte Casino, roku 1227. Pochodził on z longobardzkiego rodu
hrabiów
Aquino,
spokrewnionych z domem Hohensztaufów; jego ojcem
chrzestnym był papież Honoriusz III.
Pierwsze wykształcenie swoje otrzymał Tomasz w klasztorze Monte
Casino i w uniwersytecie w Neapolu; w siedemnastym roku życia (1243)
wstąpił do rozkwitającego wówczas zakonu dominikańskiego, którego
błogosławioną działalność twórca
Boskiej Komedii
wymownymi słowy
upamiętnił (Raj, XII, 36). Pomimo oporu krewnych, którzy siłą i podstępem
chcieli go odwieść od powziętego zamiaru, pozostaje on niezłomnym; w nocy
spuszcza się w koszu z okna zamku, w którym go trzymano, i wkrótce potem
składa w Neapolu uroczystą profesję zakonną. W Kolonii, pod Wielkim
Albertem,
rozpoczął, milczący i skromny młodzieniec, swoje studia teologiczne.
Stąd towarzysze nazywali go "niemym wołem sycylijskim"
(1)
; lecz poznał już
Tomasza jego mistrz Albert, który mawiał: "Ten wół sycylijski napełni ziemię
całą swoim rykiem". W 23 roku życia Tomasz obejmuje katedrę najpierw w
Kolonii, potem w Paryżu, Bolonii, Pizie i Neapolu. Jego działalność profesorska
i pisarska (w 17 tomach in folio) ogarnia cały obszar filozofii, teologii i Pisma
świętego: zgodnie z ustawą swego zakonu, pracuje on zarazem wszędzie jako
kaznodzieja wymowny. W grudniu 1273 roku składa pióro, doprowadziwszy
główne dzieło swoje,
Summę teologiczną,
do 90 zagadnienia trzeciej części, aby
się zupełnie oddać przygotowaniu do śmierci. Pomimo braku sił fizycznych,
udaje się piechotą w końcu stycznia 1274, spełniając życzenie papieża
Grzegorza X, do Lyonu, dokąd zwołany był sobór powszechny. Lecz zaledwie
doszedł do Fossanuova, opactwa cysterskiego pod Terracyną, na dwa dni drogi
od Neapolu, gdy febra zmusiła go do zaniechania dalszej wędrówki. Tu
objaśniał jeszcze proszącym go o to zakonnikom,
Pieśń nad pieśniami.
Przy
wymawianiu wyrazów: "Obłóżcie mnie kwieciem... bo mdleję od miłości",
opanowała go wielka niemoc; od tej chwili prawie nic już nie mówił i pozostał
pogrążony w Bogu. Rano 7 marca 1274 oddał swoją duszę wielką w ręce swego
Stwórcy.
2
Takim był
św. Tomasz z Akwinu,
najszlachetniejszy przedstawiciel
Wieków Średnich. W nim skupia się cała dzielność i świeżość ducha owych
czasów rdzennie chrześcijańskich; jego umysł, ogarniający teraźniejszość i
przeszłość, panuje nad
skarbami wiedzy klasycznej starożytności,
oczyszcza je,
uduchownia, przejmuje światłem Objawienia chrześcijańskiego i
Wiary
katolickiej.
Św. Tomasz i Albert, zdaniem nowoczesnych filozofów (np.
G.
Rittera),
lepiej zrozumieli Arystotelesa niż wielcy filologowie nowocześni, i w
swoich objaśnieniach dzieł Stagiryty, w którym cała filozofia starożytna
dobiegła swego szczytu i zamknięcia, przekazali następnym pokoleniom owoce
badań na wszystkich polach wiedzy ludzkiej. Minęły już czasy walk
straszliwych między dwoma żywiołami religijno-politycznymi – między
Islamem Arabów a Chrystianizmem królów frankońskich. Przez chwilę zdawało
się, jakoby zwycięstwo było wątpliwe, dopóki dzielna prawica
Karola Martela
nie powstrzymała nawału muzułmańskiego w pamiętnej rozprawie pod miastem
Tours. Lecz było to tylko połowiczne zwycięstwo.
Duchowa
inwazja zagrażała teraz Europie chrześcijańskiej od strony
Hiszpanii, w której bujnie rozrosła się filozofia arabska. Był to
awerroizm.
Pod
awerroizmem mianowicie późniejsze Wieki Średnie rozumiały całą summę
niewiary, nienawiści i szyderstw wrogów wyznania chrześcijańskiego.
Orcagna
w swoich freskach na Campo Santo w Pizie umieścił
Awerroesa
(Ibn-Ruszd,
um. 1198), filozofa arabskiego i komentatora Arystotelesa, obok Mahometa i
Antychrysta; wolnomyśliciele za to i ateusze średniowieczni upatrywali w nim
mistrza swego.
W istocie większe teraz niebezpieczeństwo zawisło nad Chrystianizmem
niż wówczas, kiedy miecz wodza Franków gromił pułki Abderramana. Dla
uczniów szkoły Awerroesa Biblia była tylko wytworem niedojrzałego ducha
ludzkiego, a bajką i niedorzecznością – nauka o stworzeniu świata i człowieka, o
Opatrzności Bożej, o wolności, nieśmiertelności duszy i zmartwychwstaniu ciał.
Wobec majestatu i grozy moralności chrześcijańskiej awerroizm uczył, że życia
używać należy, gdyż ze śmiercią wszystko tu na ziemi kończy się dla człowieka.
Otóż ów jad, wypływający z awerroizmu a usiłujący przeniknąć w
filozofię chrześcijańską i życie chrześcijańskie, ów jad, który zatruwał
atmosferę duchową na dworze cesarza Fryderyka II, zagrażał teraz najgłębszej
treści cywilizacji europejskiej i chrześcijańskiej. Dla tak bujnie i wspaniale
zakwitającego Zachodu awerroizm był wielkim niebezpieczeństwem a dla
słabszych umysłów nader zgubną pokusą. Jaką drogą poszłyby dzieje świata, co
3
stałoby się z Europą, gdyby odniósł on zwycięstwo? Na ruinach katolicyzmu
wzniósłby kalifat swoje berło żelazne, a wraz z wiarą chrześcijańską znikłaby na
ziemi chrześcijańska wolność, godność, moralność i karność...
W tej chwili stanowczej wstępuje św. Tomasz na katedrę.
Jego ukazanie
się jest prawdziwie opatrznościowym, w podobnym a może jeszcze głębszym
znaczeniu niż Orygenesa przeciwko Celsowi, Atanazego przeciwko arianom,
Augustyna przeciwko manichejczykom i pelagianizmowi, św. Bernarda
przeciwko Abelardowi. Niby latarnia morska stoi on pośród mrocznych czasów
i światłem swego ducha daleko przed sobą oświeca drogi prawdy. Nie tak długo
dano mu było żyć i nauczać jak jego mistrzowi Albertowi; lecz w krótkim
periodzie swego nauczycielstwa rzucił on posiew, który z wiekami dojrzewając,
wydał wspaniałe owoce, posiew, z którego pokarm duchowy i my bierzemy i
następne pokolenia brać jeszcze będą. I im dłuższy przeciąg czasów oddziela go
od nas, im dalszą jest perspektywa, w której mu się przypatrujemy, tym
potężniej występuje przed nami jego postać, tym większym się nam wydaje ów
mistrz anielski. Opromieniony duchem Ojców Kościoła, wsparty na pracach
swoich poprzedników, poczynając od Piotra Lombarda do Alberta, skreślił on
olbrzymi, zamknięty w sobie, tak kunsztowny, a tak przy tym przedziwnie
prosty system wiedzy katolickiej.
Najpierw potrzeba było położyć fundamenta pod gmach prawdziwej
nauki. Filozofia arabska a szczególniej awerroizm, jak powiada nawet Hegel
(Geschichte
der Philosophie,
III, p. 125), "nie była filozofią a manierą", a jak
ktoś inny trafnie o niej się wyraził: "poczytuje ona fantazję za rozum". Filozofia
arabska chciała niby tylko wiernie oddawać myśli Arystotelesa, lecz pod
pozorem komentowania wielkiego filozofa greckiego, jej uczniowie podstawiali,
zamiast właściwego Arystotelesa,
własne na świat i życie poglądy.
Pamiętać
także o tym należy, iż najważniejsze księgi Stagiryty najpierw dostały się na
dwór kalifów w przekładzie syryjskim przez chrześcijan nestoriańskich.
Przy wielkiej powadze, jakiej Arystoteles słusznie używał w szkołach,
trzeba było najpierw oczyścić go od obcych przymieszek i przywrócić własne
jego myśli.
Św. Tomasz postarał się przede wszystkim o przywrócenie tekstu
krytycznego i o lepszy przekład Arystotelesa; w tym celu wysłał swego brata
zakonnego,
Wilhelma z Moerbecke,
do Grecji, który miał tam odszukać
najlepsze manuskrypty. "W oryginalny i nowy sposób", powiada Ptolomeusz z
Lukki (Muratori,
Scriptor. rer. ital.,
Vol. XI, 1153), objaśniał Tomasz
4
Arystotelesa, zdanie po zdaniu, już to zgadzając się z jego rozumowaniem, już
to je dokładniej objaśniając lub poprawiając. Trzymał się zaś jego powagi z
wewnętrznych, rzeczowych i z zewnętrznych powodów; gdyż nikt nie potrafił
tak dokładnie jak Arystoteles określić granic i zadania filozofii. Arystoteles tak
dalece był twórcą logiki, że nauka myślenia, według słów Kanta, ani na krok
dalej się nie posunęła. Metafizyka zaś od niejednego błędu uchroniłaby się,
gdyby pilniej przestrzegała mądrej powściągliwości Stagiryty. Tomasz
odtworzył więc prawdziwą treść nauki Arystotelesowej i walczył za pomocą niej
przeciwko Arabom, którzy pod zasłoną Arystotelesa szerzyli swoje doktryny
materialistowskie i bezbożne.
Najpierw św. Tomasz określa doniosłość wiedzy ludzkiej: "Wszystkim
ludziom od natury jest wrodzony popęd do poznawania"; dalej,
istotę
prawdziwej nauki: "jest ona zrównaniem ducha poznającego z rzeczami"; jej
zadaniem
nie może być co innego jak duchowe odtwarzanie świata
rzeczywistego, skutkiem czego dusza jest poniekąd "zwierciadłem
wszechrzeczy". Lecz czy wiedza ta jest możliwą dla człowieka?
Jak człowiek
dochodzi do wiedzy?
Jest to pytanie, które od początku stawiał przed sobą duch, budzący się do
świadomości, pytanie, nad którym, w pięć wieków po Tomaszu, zastanawiał się
Kant,
kiedy trzeba było walczyć ze sceptycyzmem i sensualizmem. Tomasz
dokonał tego, czego nie potrafił dokonać Kant, który nie mógł wznieść się poza
granicę wyobrażeń podmiotowych. Tomasz, biorąc
doświadczenie
za punkt
wyjścia, staje na pewnym gruncie przedmiotowym poznawania za pomocą
wrażeń zmysłowych, skutkiem których przedmiot zmysłowy odbija się w
niematerialny sposób w zmysłach naszych. Lecz obiekt zmysłowy jest czymś
przypadkowym, odosobnionym; obiektem zaś nauki są powszechne i niezbędne
idee i prawa wszechrzeczy. W jaki więc sposób je poznajemy? Oczywiście nie
zmysłami, gdyż te przyjmują w siebie to tylko, co jest zmysłowo dostrzegalne,
idee zaś są natury nadzmysłowej.
Duchem,
odpowiada Tomasz, gdyż duch jest
potęgą wyższą od psychiczno-cielesnej zdolności zmysłowej, gdyż jest on
potęgą daną nam dla poznawania tego, co jest powszechnym i koniecznym.
Dlatego też duch jest potęgą odmienną od zmysłów, co już się okazuje w
odmiennej działalności obu tych czynników. Rzeczy widzialne zostały
stworzone według odwiecznych idei Bożych i są ich odbiciem (S. I. q. l5); ów
zaś pierwiastek idealny, duchowy, który ukazuje się jako wcielony w rzeczach,
poznawanym bywa duchowo przez
abstrakcję,
gdyż duch go dostrzega, w
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin