180. ABY 0044 - Przeznaczenie Jedi 07 - Wyrok.rtf

(1188 KB) Pobierz
Allston Aaron

             

              PRZEZNACZENIE JEDI VII

              WYROK

AARON ALLSTON

 

              Przekład

              Grzegorz Ciecieląg

              Aleksandra Jagiełowicz

              Redakcja stylistyczna

              Magdalena Stachowicz

              Korekta

              Halina Lisińska

              Barbara Cywińska

              Projekt graficzny okładki

              Ian Keltie i David Stevenson

              Ilustracja na okładce

              Ian Keltie

              Druk

              Wojskowa Drukarnia w Łodzi Sp. z o.o.

              Tytuł oryginału

              Fate of the Jedi#7. Conviction

              Copyright © Lucasfilm Ltd. & ™ 2011.

              All Rights Reserved.

              Used Under Authorization.

              For the Polish translation

              Copyright © 2012 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.

              ISBN 978-83-241-4196-8

              Warszawa 2012. Wydanie I

              Wydawnictwo AMBER Sp. z o.o.

              02-952 Warszawa, ul. Wiertnicza 63

              tel. 22620 40 13, 22620 81 62

              www.wydawnictwoamber.pl

              BOHATEROWIE POWIEŚCI

              Luke Skywalker - Wielki Mistrz Jedi (mężczyzna)

              Ben Skywalker - Rycerz Jedi (mężczyzna)

              Vestara Khai - uczennica Sith (kobieta)

              Leia Organa Solo - Rycerz Jedi (kobieta)

              Han Solo - pilot (mężczyzna)

              Allana Solo - dziewczynka

              Tahiri Veila - podsądna (kobieta)

              Natasi Daala - prezydent Sojuszu Galaktycznego (kobieta)

              Jaina Solo - Rycerz Jedi (kobieta)

              Wynn Dorvan - prezydencki asystent (mężczyzna)

              Valin Horn - Rycerz Jedi (mężczyzna)

              Jysella Horn - Rycerz Jedi (kobieta)

              Corran Horn - Mistrz Jedi (mężczyzna)

              Drikl Lecersen - moff (mężczyzna)

              Haydnat Treen - senator (kobieta)

              Seha Dorvald - Rycerz Jedi (kobieta)

              ROZDZIAŁ 1

              Poziom Szpitalny, Świątynia Jedi, Coruscant

              Tablica z odczytami medycznymi na pojemniku z karbonitem rozbłysła i zgasła, informując, że młody mężczyzna, któremu przywracano funkcje życiowe - Valin Horn, Rycerz Jedi - właśnie zmarł.

              Mistrzyni Cilghal, wybitna lekarka Zakonu Jedi, poczuła rozchodzące się w Mocy uczucie niepokoju. Nie pochodziło od niej. Było naturalną reakcją obserwatorów, którzy mieli stać się świadkami uwolnienia Valina i jego siostry Jyselli. W ten sposób przerwano by niesprawiedliwy i nieuzasadniony wyrok, którego nawet nie wydał sąd, a prezydent Sojuszu Galaktycznego, Daala.

              Czy zamiast wyzwolenia dwójki Rycerzy Jedi, przyjdzie im patrzeć na ich śmierć?

              Tyle że Cilghal nie wyczuła zanikania życia. Valin nadal był obecny w Mocy - osłabiony, ale nietknięty.

              Dała znak zebranym, że nie powinni się martwić.

              - Spokojnie - powiedziała.

              Nie musiała właściwie korzystać z Mocy. Większość obecnych tu istot stanowili Mistrzowie i Rycerze Jedi, którzy szanowali jej autorytet. Żadne nie poddawało się łatwo panice, nawet dziewczynka stojąca obok Hana i Lei.

              Gdy Cilghal i jej asystentka Tekli zajęły pozycje pomiędzy noszami repulsorowymi, na których leżeli Valin i Jysella, Mistrzyni skoncentrowała się na młodzieńcu po swojej prawej stronie.

              Jego ciało lśniło od resztek rozpuszczonego karbonitu, w którym był więziony. Leżał całkowicie nieruchomo, jak martwy. Cilghal przycisnęła wielką dłoń z błoną pławną do gardła pacjenta, by zbadać puls. Wyczuła go - był słaby, ale równomierny.

              Tablica ponownie się rozświetliła, tym razem całą paletą barw - ekran zamigotał odczytem bicia serca Valina, a encefaloskan zaczął pokazywać aktywność jego mózgu.

              Tekli, niedużego wzrostu Chandra-Fanka o lśniącym futrze, dzięki któremu bardziej

              przypominała pluszową zabawkę niż doświadczonego Rycerza Jedi i lekarza, odwróciła się do drugich noszy. Leżała na nich Jysella Horn, której drobne ciało również błyszczało pozostałościami nieodparowanego karbonitu. Tekli przyłożyła dłoń do czoła Jyselli, palce drugiej ręki przyciskając do nadgarstka dziewczyny.

              Cilghal wpatrywała się w nią. Sprzęt komputerowy może zawieść, ale zmysły

              wytrenowanego Jedi nigdy, a przynajmniej nie w takich okolicznościach.

              Tekli spojrzała na Cilghal i energicznym skinieniem głowy dała do zrozumienia, że

              wszystko jest w porządku.

              Puls, który Cilghal wyczuwała pod dłonią, wzmocnił się i przyspieszył. Był dobry,

              naturalny.

              Cilghal przesunęła się za wezgłowiem noszy i stanęła po ich drugiej stronie, o krok od Valina. Gdy się obudzi, wzrok będzie miał niepewny - a być może także złą ocenę sytuacji. Lepiej, żeby nie stała wtedy nad nim wielka, trzymająca go za gardło postać. Mogłoby to spowodować wybuch agresji.

              Spojrzała w stronę Corrana i Mirax, rodziców obojga pacjentów.

              - To tylko błąd sprzętu - pocieszyła ich.

              Bardzo chciała ich uspokoić, choć wiedziała, że raczej nie ma na to szans - głos

              Kalamarianina, odpowiedni dla ciała większych rozmiarów niż ludzkie, w wyniku ewolucji stał się wyraźny i chropawy, dzięki czemu w ich rodzimym, podwodnym środowisku niósł się na wielkie odległości. Niestety, dla ludzkich uszu brzmiał surowo, a nawet groźnie. Musiała jednak spróbować.

              - Nic im nie jest - dodała.

              Corran, którego szaty Jedi były równie zielone, jak jego oczy, odetchnął z ulgą. Ubrana w stylowy, niebiesko-czarny kombinezon Mirax, jego żona, uśmiechnęła się niepewnie i zapytała:

              - Skąd ten błąd?

              Cilghal na ludzką modłę wzruszyła ramionami.

              - Gdy stan waszych dzieci się ustabilizuje, przekażę sprzęt do sprawdzenia. Podejrzewam, że nie był testowany ani serwisowany, od chwili gdy Valina i Jysellę zamrożono.

              No proszę, jakie zgrabne kłamstewko, pozwalające zlekceważyć dziwną reakcję monitora.

              Valin poruszył się i Cilghal spojrzała na niego. Rycerz Jedi otworzył oczy i bezskutecznie próbował skoncentrować wzrok na lekarce.

              - Valin? Słyszysz mnie?

              - Ja... Ja... - Głos chłopca był słaby i bez wyrazu.

              - Nic nie mów. Tylko daj znak głową.

              Skinął.

              - Byłeś...

              Tekli przerwała jej scenicznym szeptem:

              - Jysella się wybudziła.

              Cilghal przesunęła się, by stanąć twarzą do obojga.

              - Przez jakiś czas byliście zamrożeni w karbonicie. Jest wam zimno, jesteście roztrzęsieni i zdezorientowani. To naturalna reakcja. Ale otaczają was przyjaciele. Rozumiecie?

              Valin ponownie skinął głową. „Tak”, które padło z ust Jyselli, było ciche, ale i tak silniejsze i lepiej kontrolowane, niż Cilghal się spodziewała.

              - Są tutaj wasi rodzice. Za chwilę pozwolę im z wami porozmawiać. Są też Solo.

              A także mała Amelia i jej zwierzak Anji, oboje cuchnący, jakby wytarzali się w gnijących od tygodnia owocach morza, pomyślała.

              Cilghal musiała przymknąć na to oko. To dziecko powinno było przed wejściem tutaj

              przejść gruntowną dezynfekcję. A jeśli się nad tym dobrze zastanowić, to Barv też śmierdział. Co w czystej, ascetycznej Świątyni mogło być źródłem zapachu, który niósł się teraz za tym dzieckiem i Rycerzem Jedi?

              Odłożyła to pytanie na później.

              - Są też tutaj wasi przyjaciele, Bazel Warv i Yaqeel Saav’etu. Znają odpowiedzi na wiele pytań dotyczących choroby, która zaatakowała was przed zamrożeniem.

              Jysella lekko uniosła głowę i rozejrzała się wokół. Jej spojrzenie prześlizgiwało się po twarzach przyjaciół i bliskich, by wreszcie spocząć na Valinie. Musiał poczuć na sobie wzrok siostry, bo odwzajemnił spojrzenie. Przemknął między nimi błysk mentalnego porozumienia, które rozumie tylko rodzeństwo. Rozluźnili się.

              Jysella spojrzała na rodziców.

              - Mamo? - wychrypiała.

              Na dany przez Cilghal znak Mirax i Corran podeszli bliżej, wciskając się między nosze.

              Tekli usunęła się z drogi, minęła wezgłowie łóżka Valina i dołączyła do Cilghal. Wyciągnęła szyję i zerknęła na Kalamariankę.

              - Wszystkie odczyty prawidłowe.

              Cilghal pokiwała głową i spojrzała na pozostałych obserwatorów.

              - Niech wszyscy oprócz najbliższej rodziny przejdą do poczekalni.

              Wyszli, rzucając słowa powitania i otuchy.

              Chwilę później na sali z Valinem i Jysellą pozostali już tylko Hornowie i lekarze. Cilghal cofnęła się do stanowiska pielęgniarek i stanęła obok umieszczonych tam ekranów monitorujących, przyglądając się ich skomplikowanym odczytom... albo też udając, że to robi. Tekli znalazła dozownik mgły i rozpyliła jego pachnącą czystością zawartość po pomieszczeniu, pozbywając się resztek zapachu Amelii, Anji i Barva, po czym dołączyła do swojej przełożonej.

              Jeśli Cilghal nie myliła się w swoich przewidywaniach, w tym właśnie momencie Valin i Jysella powinni odzyskać pełnię świadomości - o ile nie stało się to już wcześniej. A jeśli nie ustąpiło szaleństwo, z którego powodu zamrożono ich w karbonicie, to za chwilę zaczną wykrzykiwać oskarżenia: „Co zrobiliście z moją prawdziwą matką, z moim prawdziwym ojcem?”

              Taki właśnie obłęd ich dotknął - był to przejaw działania Ciemnej Strony i efekt

              psychicznego połączenia z potworem znanym jako Abeloth.

              Ale władza, jaką Abeloth miała nad „szalonymi Jedi”, została niedawno przełamana.

              Wszyscy odzyskali zmysły - poza tą dwójką Hornów, którym nie pozwoliła na to ich szczególna sytuacja.

              W głosie Valina była nuta skargi, ale nie oskarżał nikogo o zdradę lub oszustwo.

              - Nie mogę przestać się trząść.

              - To normalne - zapewnił jego ojciec. - Han też przez to kiedyś przechodził. Opowiadał, że zrobiło mu się cieplej dopiero po dłuższym czasie. To łóżko mocno grzeje. Nawet się nie obejrzysz, jak będzie ci ciepło. - Zmarszczył brwi. - Mówił też, że po przebudzeniu nic nie widział. Dlaczego wy nie macie tego problemu?

              - Mamy. - Jysella wyciągnęła ręce przed siebie i skrzywiła się z bólu. - Widzę głównie dzięki Mocy.

              Valin skinieniem głowy potwierdził jej słowa.

              - Ja też.

              Cilghal i Tekli wymieniły spojrzenie. Co za ulga! Na razie gawędzili o niczym, ale lada moment przyjdzie pora na szczegółowe opowieści o tym, co kto robił, gdy Valin i Jysella spali.

              Wszystko było w porządku.

              Chyba że... Cilghal musiała przeprowadzić jeszcze jeden test.

              Podniosła głos, by przyciągnąć uwagę wszystkich Hornów.

              - Niestety, teraz wam przeszkodzę. Komputery muszą przez kilka minut pobierać

              niezakłócone niczym dane. Proszę was, żebyście na chwilę opuścili to pomieszczenie.

              Mirax spojrzała na nią z rozdrażnieniem.

              - Tyle musieliśmy czekać, a...

              Tekli uniosła dłoń, uprzedzając jej argumenty.

              - Skoro musieliście tyle czekać, to możecie sobie pozwolić na krótką chwilę wytchnienia. -

              Przegoniła ich gestem. - Wynocha.

              Starsi Hornowie niechętnie opuścili salę, dołączając do pozostałych w poczekalni.

              Cilghal wyjęła z szafki dwa koce grzewcze, podeszła do łóżek i okryła pacjentów.

              - Musimy z Tekli sporządzić raport. Za chwilę przyjdzie Josat... a oto i on.

              Jak gdyby na dany znak - i rzeczywiście tak było - do pomieszczenia wszedł radosny i absurdalnie energiczny młody uczeń Jedi. Rudowłosy chudzielec o przyspieszonym metabolizmie przywitał Cilghal i Tekli, posyłając im niedbały ukłon, po czym natychmiast ruszył do monitora przy stanowisku pielęgniarek, by zapoznać się ze swoimi nowymi przypadkami.

              Cilghal skończyła układać koc Jyselli.

              - Gdybyście czegokolwiek potrzebowali, Josat wam to zapewni, a gdyby akurat go nie było, powiedzcie tylko „siostro”, a połączycie się z pielęgniarką.

              Jysella spojrzała na swojego brata.

              - Czuję się, jakby otuliła mnie wielka ryba.

              Uśmiechnął się.

              - Może masz zwidy - odpowiedział, a w jego głosie wyczuwało się rozbawienie.

              Rolę poczekalni pełniła podłużna komnata, ozdobiona pochodzącymi z najróżniejszych

              światów roślinami i naścienną fontanną, przywodzącą na myśl wodospad na zniszczonym tak wiele lat temu Alderaanie. Powietrze tu było świeższe niż w izbie chorych. Pachniało produkowanym przez rośliny tlenem, mgiełką z wodospadu...

              Ale czuć było nie tylko świeżość. Leia spojrzała na Allanę i skrzyżowała ręce na piersi.

              - Skarbie...

              - Wiem, wiem. - Głos dziewczynki brzmiał dziecinnie; przytuliła swojego nexu, jak gdyby chciała dodać sobie otuchy. - Śmierdzimy.

              - W co wyście wlazły?

              Wzruszeniem ramion Allana dała do zrozumienia, że nie chce o tym rozmawiać.

              - Nie wiem.

              Leia przeniosła spojrzenie na Barva, ale wielki, zielonoskóry, wyposażony w ostre kły Rycerz Jedi unikał jej wzroku.

              To oczywiste, że nie będzie się kwapił z wyjaśnianiem czegokolwiek. Powierzono mu

              opiekę nad Allaną, a przecież nie mógł przeszkodzić jej w psoceniu. Młodym Jedi przydadzą się od czasu do czasu takie lekcje pokory.

              Han włączył się do rozmowy, ale zwrócił się do żony, nie do wnuczki.

              - Zgniatarka Odpadów numer 3263827.

              Leia obrzuciła go gniewnym spojrzeniem.

              - Cicho bądź.

              Han uśmiechnął się drwiąco i zerknął na Allanę.

              - Skarbie, pamiętam sytuację, gdy twoja babcia też tak śmierdziała. Ale w przeciwieństwie do ciebie była na dodatek niegrzeczna i niewdzięczn...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin