055. BBY 0019 - Na jego podobieństwo.txt

(36 KB) Pobierz
Na jego podobieństwo



Tytuł orginału: STAR WARS: In His Image
Autor: Karen Traviss
Tłumaczenie: Aleksander Urthona Jarosz

Bastion Polskich Fanów Star Wars, Stopklatka i tłumacze nie
czerpiš żadnych dochodów z opublikowanie poniższych treci.
Tłumaczenie jest wykonane dla fanów, przez fanów

To dla niego naturalne, że chce mnie zniszczyć. To nie jest ambicja, jakš ma zwykły człowiek; to częć jego procesu dorastania. To mnie wcale nie obraża  jest to jeden z powodów, dla którego go wybrałem. Ale on nadal musi dorosnšć. 

Imperator Palpatine o swoim uczniu, Darthcie Vaderze



PAŁAC IMPERIALNY, CORUSCANT 

Szturmowiec nie był mu znajomy. 
Vader zbyt długo służył obok żołnierzy, którzy stanowili pozostałoci Wielkiej Armii Republiki żeby wiedzieć dokładnie jak wysoki powinien być klon w stosunku do jego wzrostu. Czubki białych hełmów znajdowały się na wysokoci ustnika jego maski, każdy jeden, zawsze, bez żadnych wyjštków. 
Ale ten żołnierz sięgał Vaderowi zaledwie do wysokoci szczęki. 
- Zdejmij hełm  polecił Mroczny Lord. 
- Tak jest!  odparł automatycznie szturmowiec i poluzował zamknięcie. Zdjšł hełm. Był to nowy, nieznany wczeniej wzór  z rozszerzajšcym się w dół ustnikiem. Wsadził go pod ramię jednym wyćwiczonym ruchem. 
Mężczyzna różnił się od standardowych klonów Fetta. Rozszerzone renice bladoniebieskich oczu były jedynš oznakš chęci bycia zauważonym jako potencjalny wzór dla nowego rodzaju posłusznych wojowników. 
Vader zauważył, że człowiek ów był o 10 centymetrów za niski i o 10 kilogramów lżejszy. 
Okršżył żołnierza kilka razy ciężkim, miarowym krokiem, którego echo odbijały wypolerowane szaro-zielone ciany. Na poczštku Vaderowi ciężko się było przyzwyczaić do nowego sposobu chodzenia, jednak obecnie był jednociš ze swojš zbrojš, ale zachował charakterystyczny sposób poruszania się. 
Zatrzymał się naprzeciw szturmowca, niemal dotykajšc go swojš płytkš na klatce piersiowej i spojrzał mu w oczy. Patrzył tak długo, aż mężczyzna musiał w końcu mrugnšć. Vader nie musiał nawet używać Mocy. Wystarczyło tylko, by stał wystarczajšco blisko. To go fascynowało. 
Nie wytrzyma. Jest lojalny i kompetentny, ale ma swoje granice. Gra toczy się o zbyt dużš stawkę, żeby dokonywać pochopnych wyborów. - Możesz odejć  rzekł Vader. 
Prawie-odpowiedni żołnierz wyjšł hełm spod pachy precyzyjnym ruchem jednej ręki, za po chwili nasadził go sobie na głowę dwoma, w tym samym wyćwiczonym stylu. Zasalutował, obrócił się o 180 stopni i odmaszerował. 
Vader zaczekał aż zniknie za wielkimi podwójnymi drzwiami, i odwrócił się do człowieka, który czekał, by się ujawnić. 
- Według mnie nadaje się, ale ufam twojemu osšdowi  powiedział Imperator Palpatine wychodzšc z cienia rzucanego przez sklepione przejcie.  Wyczuwam jednak twoje rozczarowanie. 
- Nie, z całym szacunkiem, mój panie, ale nie  powiedział Vader. Szli obok siebie, Vader dostosował swój krok do kroku Palpatinea.  Nie jestem rozczarowany, jedynie udoskonalam poszukiwania. To dobry człowiek, ale nie doć dobry. 
- Mamy czas. Klony sš już w produkcji. Wiesz o tym. 
- Wybacz mi, panie, ale wolę doglšdać procesu od samego poczštku. Imperium wydaje się stabilne, ale musimy ukazać naszš potęgę w tych wczesnych latach. A to oznacza utrzymywanie jakoci tak samo jak przywrócenie liczby oddziałów. 
- Mamy wystarczajšco tego i tego, by pozwolić ci na swobodę wyboru. 
Vader zwolnił jeszcze bardziej i spojrzał z góry na Palpatinea  niemalże karykaturę staroci, której nie nienawidził, nie bał się ani nie kochał. Nieobecnoć namiętnoci była niemal stanem błogosławionym. 
- Mylałem, że ufasz mojemu osšdowi. Być może jednak ja jestem tym, któremu nie ufasz, mój panie. 
- Ufam, że zrobisz to, co wiem, że zrobisz. 
Vader nadal był czujny  obaj znajdowali się na krawędzi tego, co wyglšdało na wzajemnš próbę. Postanowił nie reagować. 
- Spokój opiera się na silnej, dobrze zorganizowanej i wyposażonej armii. Włanie zdefiniowałem ci lojalnoć. Ideologia ich nie obchodzi. 
- Więc musisz szukać dalej  Palpatine odsunšł nieco kaptur szaty.  Jestem zainteresowany tym, żeby zadbał o ich zadowolenie. 
- Dbam o to, żeby żaden z nich nie narzekał, a to nie jest to samo  powiedział Vader. Nie była to do końca prawda: miał więcej czasu dla niższych rangš niż moffów i kilku innych oficerów.  A bardziej efektywne jest wzbudzanie respektu niż rzšdy terroru. 
Palpatine zatrzymał się przy drzwiach jakby wyczerpał go spacer przez komnatę. Jego głos zabrzmiał niemal jak szept: 
- Nie wiem, czy dobrze cię zrozumiałem. Wydaje się, że chcesz, aby cię lubiono. 
Vader usłyszał w tych słowach podtekst. Czyżby tak szybko słabł? Oczycił swój umysł z gniewu, ale to, co między zwykłymi ludmi uchodziło za zniewagę, musiało doczekać się reakcji. 
- Surowe egzekucje dajš efekty. Przede wszystkim pragnę ich uniknšć. Nie znaczy to jednak, że nie zrobię tego co konieczne. Znasz mnie na tyle. 
Palpatine zatrzymał się na jedno uderzenie serca. 
- Szkoda, że nie możemy klonować klonów. 
- W całej galaktyce znajdziemy mnóstwo potencjalnych wzorców, panie. 
- A więc rozszerz poszukiwania  Imperator umiechnšł się łagodnie, co czynił rzadko.  Zaplanujmy zatem podróż. 
Vader ukłonił się z szacunkiem  był to gest, nic więcej  i odszedł. Wzdłuż przerw w cianach stało tuzin lub więcej szturmowców. W tym samym momencie przeszli od spocznij do bacznoć. Zasalutowali Mrocznemu Lordowi. 
Wszyscy byli dokładnie tego samego wzrostu i budowy. Zawsze były rzeczy, z czego Vader był bardzo zadowolony, na które mogłe liczyć. 
Pewnego dnia będę musiał polegać wyłšcznie na sobie. 
Ta myl przynosiła mu spokój. Jeszcze rok lub kilka miesięcy wczeniej sprawiłaby, że ogarnšłby go nieznony smutek. 
Odwzajemnił salut szturmowców. Zarówno on jak i oni, mogli polegać na swoich zbrojach. Przez moment poczuł się ich towarzyszem. Dał się ponieć emocjom. 
I wiedział już, co powinno być stworzone i na czyje podobieństwo. 
Było wiele Ršk Imperatora  częć nosiła imperialne tytuły, częć nie  w otoczeniu Palpatinea. Żadna z nich nie była zadowolona z tej koniecznoci. Taka była natura zabójców, zdecydował Palpatine. Nie byli zespołowymi graczami. 
Drzwi zamknęły się za nim, a on sam siadł na krzele z wyrzebionego drzewa apocji, naprzeciw jednej ze cian sali tronowej. Jego obecna Ręka, Sa Cuis, czekał na swojego pana. Mięnie szczęki Cuisa poruszały się lekko. Mimo tego mylał, że prezentuje się Imperatorowi jako przykład spokoju i opanowania. Palpatine zastanawiał się dlaczego zabójca starał się ukryć swoje uczucia w obecnoci kogo, kto po mistrzowsku władał Mocš; ale zdecydował, że to był zwyczaj Sa, i pozwolił mu na zatopienie się w mylach o podstępach. 
Cuis miał łagodnš twarz, co w połšczeniu z ciemnš tunikš nadawało mu wyglšd nieszkodliwego lecz dobrze zbudowanego księgowego. Był to kolejny elegancki kamuflaż. Palpatine szanował człowieka, który tak był pewny swojej siły, że nie musiał mieć żadnych wzbudzajšcych strach oznak, na przykład w stroju. 
- Mój panie, nie rozumiem dokładnie celu tej misji, a wiesz, że muszę go znać, jeli mam jš wypełnić. 
Nie było to nierozsšdne pytanie, nawet jak na Mrocznego Jedi. 
- Nie jest on zbyt skomplikowany. Musisz ledzić Lorda Vadera do sektora Parmel, i wraz z wybranymi towarzyszami, zabić go. 
- Jest kilka pytań, które muszę... 
- Zabij go. Zasługuje na to. 
- Jest twoim uczniem. Dużo w niego zainwestowałe. 
Cuis miał bardzo ciemne oczy, prawie całkowicie czarne. Przez moment Palpatine zastanawiał się, czy ma on w sobie domieszkę krwi innej niż ludzka. Przestał mrugać i wpatrzył się w jedno miejsce obok Imperatora. Nagle Cuisowi przyszła do głowy pewna myl  wydawał się uspokojony. 
- To ma być test, mój panie? Żeby bardziej go zmotywować, wzmocnić go? 
- Nie. Masz go zabić. Nie zranić, nie postraszyć. To ma być prawdziwe, czyste zabójstwo. 
Tak, Cuis załapał. Palpatine nie potrzebował używać Mocy, żeby o tym wiedzieć. Zabójca zaczšł gwałtownie przełykać linę. 
- A jeli mi się nie uda? 
- Wštpię żeby ci się udało. W tym wypadku Vader prawdopodobnie zabije ciebie. Żadnej przerwy, żadnego zawahania. Ten Cuis to dobry człowiek.  Drużyna powinna... 
- Będziesz potrzebował towarzyszy, zaufaj mi. Lord Vader nie jest jeszcze tak silny jak się spodziewałem, ale jest mimo to niebezpiecznym przeciwnikiem. 
Cuis sięgnšł po miecz wietlny i trzymał go oburšcz. 
- Wiem. Zdobyłem odpowiedniejszš broń. 
Jednym ruchem odłšczył rękojeci. W jego dłoniach pojawiły się dwa miecze: ostrze jednego było czerwone, drugiego białe. Poruszał się wolno, krelił łuki obiema broniami, w końcu wyłšczył je i połšczył w jednš. 
- To powinno wystarczyć. 
Palpatine dyskretnie sondował Mrocznego Jedi. Tak, jest zmartwiony, ale zdeterminowany. Dumny ze swoich umiejętnoci profesjonalisty, w dobrym zdrowiu. Wita strach. mierć była ryzykiem zawodowym. 
- Mam nadzieję, że nie wystarczy. 
- A co będzie jeli Lord Vader dowie się, że to ty stoisz za tym wszystkim?  zapytał Cuis, który odrzucił martwienie się o swoje bezpieczeństwo i szanse przetrwania. 
- Dowie się  powiedział Palpatine. O tak, dowie się, a to było wszystkim czego Vader potrzebował.  Mam takš nadzieję. 
Sith mógł poruszać się bardzo szybko od nienawici do gniewu. Vader szybko musiał stać się silniejszy. Zdrada nie powinna go zaskoczyć, ale między oczekiwaniem na niš a dowiadczeniem jej była terapeutyczna różnica. 
Jeli Palpatine byłby w stanie odczuwać wyrzuty sumienia, w tym momencie by je poczuł. 


SEKTOR PARMEL, ZEWNĘTRZNE RUBIEŻE

Miasto Vohai roztaczało się przed promem klasy Lambda, mnóstwo ponurych fabryk, poprzecinanych parkiem i atrakcyjnie położonymi wieżami mieszkalnymi. Od swojej strony Vader widział pojedynczy pojazd, poruszajšcy się wzdłuż torów, które wisiały dwa kilomet...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin