Katarzyna Berenika Miszczuk - Kwiat paproci 01 - Szeptucha.pdf
(
918 KB
)
Pobierz
Katarzyna Berenika Miszczuk
SZEPTUCHA
Copyright © by Katarzyna Berenika Miszczuk, MMXVI
Dedykuję tę książkę mojej drogiej świętokrzyskiej Rodzinie.
Drogi Czytelniku,
czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, co by było, gdyby Mieszko I nie przyjął chrztu? Czy nadal
wierzylibyśmy w pogańskich bogów? Jak dzisiaj wyglądałoby nasze państwo?
Zapraszam Cię na magiczną podróż do innej rzeczywistości…
Katarzyna Berenika Miszczuk
Prolog
– Panie, urodziła się.
Służka pochyliła nisko głowę. Dobrze wiedziała, że patrzenie na władcę jest surowo zakazane. Nie
chciała, by ją ukarał.
Mężczyzna siedzący na czarnym tronie uśmiechnął się ponuro, słysząc tę nowinę. Czekał na to już
bardzo długo. Za długo. Czasami zastanawiał się, czy ta chwila w ogóle nastąpi.
Za jego plecami kosmiczne drzewo szumiało cicho, wyciągając gałęzie ku nieskończoności. Władca
uparcie milczał. Służka odważyła się posłać w jego stronę jedno krótkie spojrzenie, by sprawdzić, czy
usłyszał, co powiedziała.
Jego niedbała poza wyrażała znudzenie. Na wąskich, sinych wargach błąkał się uśmiech. Był
zadowolony.
Czarne, półdługie włosy opadały mu na zmarszczone czoło i rzucały cień na rzymski nos. W jej
władcy było coś, co przypominało drapieżnego ptaka gotowego do ataku. Nie wiedziała, czy sprawiał to
ostry zarys nosa, czy zimne czarne oczy bezwzględnego mordercy, którym był.
Bała się go.
– Dobrze. – Jego głos brzmiał jak zgrzyt żelaza po szkle. – Teraz musimy tylko poczekać. Już niedługo
spełni nasze żądania. A wtedy świat będzie nasz…
***
Las szumiał cicho, choć delikatny wiatr zdawał się w ogóle nie poruszać gałęziami. W samym jego
sercu, ponad zielonymi koronami jodeł, sosen i buków, dominowała rozłożysta zieleń sędziwego dębu.
Dąb miał ponad sześćset lat i był najstarszym drzewem w całym kraju. Jego cztery główne konary
dokładnie wskazywały kierunki świata: północ, południe, wschód i zachód.
Wśród listowia rozległo się ciche gruchanie białego gołębia. Drobny ptak przysiadł na najniższej
gałęzi. Przestąpił niecierpliwie z nóżki na nóżkę, wbijając czarne pazurki w korę. Otrzepał piórka
zniecierpliwiony.
Mężczyzna kucający pod drzewem podniósł wzrok i bez lęku spojrzał na gołębia.
– Doniesiono mi, że dzisiaj się narodziła. – Jego głos był suchy.
Gołąb zatrzepotał skrzydłami, a następnie wzniósł się w powietrze i odleciał w stronę słońca.
Mężczyzna wstał z klęczek. Za jego plecami olbrzymi niedźwiedź brunatny ziewnął rozdzierająco.
– Już idę, spokojnie – powiedział do niego. – Tylko się napiję.
Pochylił się nad źródełkiem, które wybijało spod skały obok dębu. Nabrał w spracowane dłonie
trochę krystalicznie czystej wody i zaspokoił pragnienie.
***
Starzec pociągnął duży łyk z butelki i beknął głośno. Mszczuj nie był dobrym kapłanem, a tym bardziej
wróżem. Każdy mieszkaniec Bielin, niedużej wsi założonej jeszcze w XV wieku, a kto wie, czy nie
wcześniej, zdawał sobie z tego sprawę.
Wiedział o tym również sam Mszczuj. Nie potrafił nawet policzyć, ile razy wmawiał ludziom, że
zobaczył coś w ogniu albo we wnętrznościach rytualnie zabitego koguta, choć w rzeczywistości niczego
tam nie było.
Westchnął głośno i pociągnął kolejny łyk czwórniaka własnego wyrobu. Bliżej mu było do źle
przefiltrowanego bimbru zmieszanego z odrobiną miodu dla smaku niż do prawdziwego miodu pitnego,
ale nie robiło mu to większej różnicy.
Czasem gryzło go sumienie, że nie stara się wystarczająco mocno, a przecież mógłby obdarzać lokalną
ludność większym wsparciem duchowym.
Na szczęście takie myśli dopadały go bardzo rzadko, zwykle gdy był trzeźwy. Z tego też powodu
nieczęsto bywał w tym stanie.
Zerknął na małe palenisko zbudowane pośrodku chaty na gołym klepisku. Mruknął pod nosem,
przeklinając warunki, w jakich musi pracować, i poprawił rożen, na którym piekły się trzy kiełbaski. Od
niechcenia splunął w ogień.
Nagle płomienie podniosły się pod sam sufit drewnianej chałupy. Mszczuj zerwał się na równe nogi.
Już dawno czegoś takiego nie widział.
– Przepowiednia – wyszeptał.
Języki ognia zawirowały gwałtownie i zaczęły układać się w niepokojące obrazy. Mężczyzna
zobaczył niewyraźną postać małego dziecka, które dorasta, zmieniając się w kobietę. Dookoła kobiety
wyrósł płomienny las. Płomienna sylwetka schyliła się i coś podniosła. Obraz zmienił się, ukazując
Mszczujowi kwiat. Kwiat, którego nigdy wcześniej nie widział.
Następnie płomienie znikły tak samo niespodziewanie, jak się pojawiły. Wróż znowu miał przed sobą
małe palenisko, nad którym wisiał ruszt z trzema kiełbaskami. Z tą różnicą, że spalonymi na węgiel.
– Muszę jej szybko o tym powiedzieć! – wykrzyknął do samego siebie i wybiegł z chaty.
Mimo szczerych chęci nie udało mu się szybko do niej dobiec. Płócienne portki co kilka kroków
zsuwały mu się z tyłka, a wiatr wpychał mu do oczu skołtunione, zbyt długie włosy.
Tuż pod jej domem zatrzymał się zasapany i oparł ciężko o przechylony drewniany płot. Z tych emocji
zupełnie zapomniał, że mieszkała daleko za wsią. Uznał, że to bardzo niepraktyczne.
– Cholerne Góry Świętokrzyskie – jęknął, szarpiąc za bramę prowadzącą do jej chaty.
Załomotał w drzwi.
Otworzyła mu zirytowana starsza kobieta, ściskając śmierdzący spalenizną garnek. Spojrzała
z niesmakiem na butelkę w jego dłoni, którą odruchowo zabrał ze sobą.
– Czego? – warknęła.
– Czy dostałaś…? – zaczął, ale kobieta przerwała mu, unosząc ręce z zakopconym garnkiem.
– Dostałam wiadomość – warknęła. – A to był mój obiad. Musimy dać mu do zrozumienia, że
powinien być odrobinę subtelniejszy.
Plik z chomika:
piotrzachu69
Inne pliki z tego folderu:
Jabłoński Witold - Tajemnica Baronessy.pdf
(601 KB)
David Baldacci - Kolor prawdy(1).pdf
(1827 KB)
David Baldacci - cykl Amos Decker t1 - W pułapce pamięci.pdf
(3270 KB)
Baldacci David - Pierwsza dama.pdf
(2115 KB)
Baldacci David - Sotto Pressione.pdf
(1253 KB)
Inne foldery tego chomika:
Pliki dostępne do 08.07.2024
Pliki dostępne do 19.01.2025
Pliki dostępne do 21.01.2024
! # Wrzucone - sprawdzone i pełne Ebooki #
! # Wrzucone - sprawdzone i pełne Ebooki 2 #
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin