Coulter Catherine - Pendragon.pdf

(1135 KB) Pobierz
CATHERINE COULTER
PENDRAGON
ROZDZIAŁ 1
Wyścigi kotów
Tor wyścigowy McCaulty Okolice Eastbourne, Anglia
Jasne sobotnie popołudnie, kwiecień 1823
- Panie Raleigh, proszę zabrać Małego Toma z drogi. Panu Korkowi!
Do diabła, zaraz go stratuje! Mały Tom został w ostatniej chwili gwałtownie
usunięty z toru. Jeszcze chwila, a Pan Korek brutalnie powaliłby go na
ziemię. Pan Raleigh żywił co do Małego Toma wielkie nadzieje, ale kot nie
był jeszcze gotowy na taki poziom rywalizacji. Mały Tom, czarny jak sam
diabeł, z małymi białymi łapkami, miał, ostatecznie, zaledwie rok i nie zdążył
jeszcze przejść dobrego przeszkolenia.
Kiedy jednak zawodnicy śmignęli obok jak strzały, pan Raleigh ustawił
Małego Toma z powrotem na tor, poklepawszy go uprzednio po zadku i
wymruczawszy coś do małego kociego uszka. Ten pomruk najwyraźniej
obiecywał posiekaną kurzą wątróbkę. Mały Tom rzucił się do przodu, już
czując ów smak w pyszczku.
Meggie Sherbrooke spojrzała na tor, złożyła dłonie wokół ust i znów
krzyknęła:
- Do diabła, Panie Korku! Biegnij! Nie pozwól, żeby Blinker II cię
dogonił! Dasz radę! Biegnij!
Wielebny Tysen Sherbrooke starał się przymykać oko na sporadycznie
wymykające się z ust córki ulubione diabelskie przekleństwo Sherbrooków,'
gdyż w istocie bardzo pasowało do wyścigów. Sam zaś zawołał:
- Biegnij, Panie Korku! Kleopatra, dasz radę, dalej, mała!
Pan Korek, który wreszcie przestał rosnąć pół roku temu, był dużym
pręgowanym kocurem z rudymi pasami na grzbiecie i łebku oraz z białym
brzuchem i łapami, silnym jak Clancy, byk wystawowy pana Harbora. Biegł
tylko na zapach pstrąga, trzykilogramowego i ha szczęście zawsze martwego,
pieczonego z odrobiną soku z cytryny. Max Sherbrooke stał na linii mety i
wymachiwał rybą w tę i z powrotem jak metronomem, próbując skupić na
niej uwagę Pana Korka. Poza sezonem Pan Korek często spędzał poranki pod
stołem w jadalni, spod którego wystawał tylko jego rudy, cętkowany ogon
falując leniwie, informując wszem wobec, że jego właściciel jest gotowy na
przyjęcie smacznego plasterka chrupkiego bekonu lub, ewentualnie, miseczki
mleka, a może nawet obu tych rzeczy naraz, jeśli ofiarodawca odrobinę się
postara.
Duży i silny, z muskularnymi łapami - czysta siła i poezja w ruchu - z
podziwem mawiała lady Dauntry o Panu Korku. Była organizatorką
ceremonii od czternastu lat, nigdy nie odwoływała wyścigów, bez względu
na pogodę. Lady Dountry narzekała na korupcję na torze wyścigowym i
nawet teraz, w 1823 roku, chodziły pogłoski o pojedynczych próbach
ustawiania gonitw, dlatego w kocich stajniach prowadzono nad wszystkim
surowy nadzór. Mary Rose, Szkotka, żona Tysena już od ośmiu lat, wydała z
siebie bardzo głośny, acz uroczy okrzyk:
- Dalej, Kleo, moja piękna, dalej! - Następnie nabrała głęboko
powietrza w płuca i wrzasnęła: - Dogonisz ją, Alec! Biegnij, mały!
Siedmioletni Alec Sherbrooke tak naprawdę próbował dogonić Leo,
którego czcił niemal jak bożyszcze. W większych stajniach wyścigowych
mówiono, że bardzo prawdopodobne, iż Alec Sherbrooke należy do rzadkiej
grupy ludzi - zaklinaczy kotów. Jeśli to faktycznie prawda, był zaiste
nadzwyczajny. Mówiono, że Kleo zaczyna biec susami za każdym razem,
gdy Alec znajduje się w pobliżu i to właśnie dzięki niemu kotka tak szybko
opanowała tę nową technikę. Wszystkim zapierało dech z zachwytu -
zaklinacz kotów. Jeśli Alec Sherbrooke posiadał tak wyjątkowy dar, czekała
go wielka sława w świecie wyścigów. Jako że Alec był jeszcze za mały, żeby
móc dotrzymać kroku Kleo, jej trenerem na torze był Leo, jego starszy brat
przyrodni. Meggie po cichu zastanawiała się, czy Kleopatra biegła, ponieważ
Leo biegł obok, czy może motywowało ją to, co siedmioletni Alec szeptał jej
do ucha przed każdym wyścigiem.
Dla wszystkich zwolenników filigranowych biegaczy ruch Kleopatry,
ochrzczonej kilka miesięcy wcześniej Cleą Mią przez pewnego przyjezdnego
włoskiego kuratora, stanowił istną ucztę dla oka. Była urodzoną skoczką.
Mary Rose z zapartym tchem obserwowała, jak biegnie, robi sześć szybkich
kroków, nabiera rozpędu i niczym tancerka unosi przednie łapy, wyciąga
tylne i szybuje do przodu, rozciągając w powietrzu cętkowany grzbiet, by po
chwili wylądować tuż przed Blinkerem II.
Ze wszystkich stron rozległy się wiwaty. Lady Dountry oznajmiła, że
Kleopatra to gracja w ruchu, i wszyscy wokół przyznali jej rację.
Na początku wyścigu Kleo z zadowoleniem biegła dobrych sześć
długości za prowadzącym, sunęła obok Leo, a w ślad za nimi dreptał,
próbujący dotrzymać im kroku Alec. Leo w kółko powtarzał pod nosem jej
imię, lecz na tyle głośno, żeby mogła je usłyszeć. Biegł z nią krok w krok, co
nie należało do zadań łatwych, gdy zaczynała poruszała się skokami. Jednak
Leo był młody i silny, i uwielbiał patrzeć, jak Kleopatra wyciąga się, skacze i
ląduje prawie metr przed pozostałymi uczestnikami wyścigu. Bracia Harker,
ze stajni wyścigowej Mountvale, uznali tę technikę za wyjątkową i
olśniewającą. Mówili o Alecu, kiwali głowami i zastanawiali się, jak zmieni
świat wyścigów kotów dzięki swojemu darowi. Zaklinacz kotów, a to
dopiero!
Blinker II wysunął koci łeb do przodu i znów wyszedł na prowadzenie.
Biegł z całych sił, pozostając na środku toru, słuchał krzyków zachęty ze
strony swojego pana, krzyków, które dla Blinkera oznaczały świeże, ciepłe
mleko prosto od Trudy, krowy pana Grimsby. Nie zboczył z ustalonego toru
nawet o milimetr, gdy inny kot dosłownie skoczył mu na grzbiet. Pan
Grimsby nie przetrenował go do tego wyścigu, za radą braci Harker,
udzieloną mu z pół roku temu, by nie przekraczał dziesięciu okrążeń
dziennie. Blinker II był cały szary, miał jasnozielone oczy i zawsze mruczał
w biegu.
Meggie dostała już chrypy, ale to nie miało znaczenia. Darła się co sił
w płucach:
Zgłoś jeśli naruszono regulamin