Angelou M. ''Wiem dlaczego ptak w klatce śpiewa''.pdf

(1242 KB) Pobierz
Książkę tę poświęcam mojemu synowi, Guyowi Johnsonowi, i
wszystkim silnym, czarnym ptakom nadziei, które walczą z
przeciwnościami i bogami, i śpiewają pieśni.
PODZIĘKOWANIA
Dziękuję mojej matce Vivian Baxter i mojemu bratu Baileyowi
Johnsonowi, którzy zachęcali mnie, abym pamiętała. Dziękuję
Stowarzyszeniu Pisarzy Harlemu za troskę i Johnowi O. Killensowi, który
powiedział, że potrafię pisać. I Nanie Kobina Nketsia IV, która upierała się,
że muszę. Wyrazy wdzięczności dla Gerarda Purcella, który wierzył
konkretnie, i dla Tony’ego D’Amato, który rozumiał. Dziękuję Abbeyowi
Lincolnowi Roachowi za tytuł książki.
Na koniec dziękuję mojemu redaktorowi z wydawnictwa Random House,
Robertowi Loomisowi, który łagodnie popchnął mnie z powrotem w
utracone lata.
Czemu na mnie patrzycie?
Ja tu nie zostanę...
Nie tyle zapomniałam, ile nie mogę zmusić się do pamiętania. Inne
rzeczy były ważniejsze.
Czemu na mnie patrzycie?
Ja tu nie zostanę...
To, czy potrafiłam zapamiętać cały wiersz, czy nie, było nieistotne.
Prawda tego stwierdzenia przypominała zmiętą chustkę do nosa, zaciśniętą
w wilgotnej dłoni; i im szybciej się z nią pogodzę, tym prędzej będę mogła
rozewrzeć palce, by ochłodziło je powietrze.
Czemu na mnie patrzycie?...
Grupa dzieci z Metodystycznego Kościoła Episkopalnego dla Kolorowych
wierciła się i chichotała z powodu mojej ogólnie znanej złej pamięci.
Miałam na sobie sukienkę z lawendowej tafty, która szeleściła przy
każdym oddechu, a teraz, gdy wciągałam powietrze, by wypuścić z siebie
wstyd, odgłos ów przywodził na myśl sztywną krepinę z tyłu karawanu.
Gdy patrzyłam, jak Mamuśka obszywa dół koronką i robi urocze zakładki
w talii, wiedziałam od razu, że będę wyglądała w tej sukience niczym
gwiazda filmowa. (Jedwab wynagradzał okropny kolor.) Miałam stać się
podobna do słodkich, białych dziewczynek, które dla wszystkich były
ucieleśnieniem marzeń o tym, co na świecie najlepszego. Miękkie fałdy
spływające z czarnej maszyny do szycia Singera wydawały się czarodziejską
szatą. Kiedy ludzie ujrzą mnie w tej sukni, przybiegną i powiedzą:
„Marguerite (lub, jak czasem myślałam, «droga Marguerite»), prosimy cię o
wybaczenie, nie wiedzieliśmy kim jesteś.” A ja odpowiem wielkodusznie:
„Pewnie, skąd mogliście wiedzieć? Oczywiście że wam wybaczam.”
Sama myśl o tym wszystkim sprawiała, że całymi dniami chodziłam z
rozanieloną miną. Ale w Niedzielę Wielkanocną poranne słońce oświetliło
brzydki, prosty kawałek fioletowego niegdyś materiału, odcięty od sukni
wyrzuconej przez jakąś białą kobietę. Sukienka była długa, nie kryła jednak
moich chudych nóg, posmarowanych wazeliną Blue Seal i przyprószonych
czerwoną, arkansaską glinką. Przy spłowiałym kolorze moja skóra wydawała
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin