Tarling Moyra - Płótno i diament.pdf

(594 KB) Pobierz
Moyra Tarling
Płótno i diament
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Przepraszam! Nie chciałem cię przestraszyć.
Na dźwięk znajomego głosu Piper Diamond poczuła w gardle niepokojący
ucisk.
Właśnie przechadzała się po należących do rodziny stajniach, znajdujących się
na przedmieściach Kincade, w stanie Kalifornia, kiedy usłyszała czyjeś kroki.
Spodziewała się ujrzeć swojego brata, Spencera, jednak zamiast niego stanął przed
nią wysoki, przystojny brunet.
Choć nie widziała Kyle'a Mastersa od ośmiu lat, na końcu
świata
rozpoznałaby jego twarz i chmurne spojrzenie szarych oczu.
- Myślałam,
że
to Spencer - odezwała się, czując, jak dziecko kopie ją pod
- Zaraz tu będzie - odparł Kyle, przesuwając wzrok na spoczywającą na
zaokrąglonym brzuchu rękę Piper. Przez krótką chwilę dostrzegła w jego oczach
jakiś dziwny błysk.
- Zapewne przyjechałeś,
żeby
zobaczyć Firefly - stwierdziła, zastanawiając się
jednocześnie, dlaczego na widok Kyle'a serce zaczęło jej
żywiej
bić.
- Rzeczywiście - odparł Kyle, nie ruszając się z miejsca. - Widzę,
że
plotki,
które słyszałem miasteczku, są prawdą. Gratuluję. - powiedział, patrząc jej w oczy.
Wyraz jego twarzy pozostał nieprzenikniony.
- Dziękuję - odparła Piper, nie po raz pierwszy zastanawiając się, co takiego
jest w Kyle'u Mastersie, co sprawia,
że
nie potrafiła przejść obok niego obojętnie.
Przed laty była w nim mocno zadurzona. Do dziś pamiętała słoneczne, beztroskie
dni, kiedy to wystarczyło, by tylko go ujrzała, aby jej serce zaczęło bić jak szalone.
Zupełnie jak teraz.
- Kiedy dziecko ma przyjść na
świat?
- W połowie listopada - odparła. Teraz
żałowała, że
wybrała się na spacer do
sercem.
RS
stajni. Lubiła przebywać z końmi, których towarzystwo działało na nią kojąco.
Jednak obecność Kyle'a Mastersa dawała dokładnie odwrotny efekt.
- Piper! A więc tu jesteś - wykrzyknął Spencer, podchodząc do siostry. -
Widzę,
że
spotkałaś już Kyle'a. Kyle, pamiętasz moją siostrę, Piper?
- Tak, pamiętam ją - odparł zapytany z nutką rozbawienia w głosie.
Piper przypomniała sobie ich ostatnie spotkanie i na to wspomnienie
mimowolnie się uśmiechnęła.
- Jeśli pozwolicie, pójdę zobaczyć, co się stało Firefly. Miło cię było znów
zobaczyć, Piper. - Kyle skinął im głową i ruszył do sąsiedniej stajni.
- Chodź, siostro. Zaprowadzę cię do domu. - Spencer objął Piper ramieniem i
wyprowadził na zalane słońcem podwórze.
- Czy Kyle często przyjeżdża na ranczo? - ośmieliła się spytać, kiedy szli w
kierunku wejściowej bramy.
- W okresie zawodów albo gdy któraś z klaczy jest
źrebna,
odwiedza nas raz w
tygodniu - wyjaśnił Spencer.
- Domyślam się,
że
pracuje z Henrym Bishopem - powiedziała, przypominając
sobie jednocześnie,
że
tego lata, kiedy skończyła szkołę
średnią,
Kyle pomagał
doktorowi Bishopowi w prowadzeniu kliniki. Pamiętała to bardzo dokładnie, gdyż
właśnie wtedy zrobiła z siebie kompletną idiotkę.
- Henry przeszedł na emeryturę. Trzy lata temu przeprowadził się do Arizony,
gdzie mieszka jego siostra - poinformował Spencer. - Pracowali razem przez kilka
lat, a potem Kyle przejął klinikę.
- Ma
żonę?
- spytała obojętnym tonem, choć temat ten
żywo
ją interesował.
- Jest rozwiedziony.
Spojrzała na brata ze zdziwieniem, ale o nic nie spytała. Spencer wystukał
kod,
żeby
otworzyć furtkę.
- Kyle nie lubi o tym mówić - ciągnął, kiedy ruszyli w stronę domu. - Ma
córkę, April. Fajna dziewczynka. Niedawno skończyła cztery lata.
- Jak często ją widuje?
RS
- Codziennie. Sąd przyznał opiekę Kyle'owi - wyjaśnił. - Może pamiętasz jego
żonę,
Elise Crawford? W
średniej
szkole była kilka klas wyżej niż ty.
Piper rzeczywiście przypomniała sobie niezwykle atrakcyjną, długonogą
blondynkę.
- Czy to ta, która chciała wyjechać do Nowego Jorku,
żeby
spróbować
szczęścia w filmie?
- Właśnie ta. Niestety, nie powiodło się jej i wróciła do Kincade tuż przed
śmiercią
matki. Chyba wtedy związała się z Kyle'em.
- Rozumiem.
- Okazało się jednak,
że
Elise wcale nie zrezygnowała z marzeń o wielkim
aktorstwie. Kilka dni po urodzeniu April spakowała rzeczy i z powrotem wyruszyła
do Nowego Jorku.
- To musiało być niełatwe dla Kyle'a. Opieka nad noworodkiem i praca
zawodowa są dla mężczyzny trudne do pogodzenia.
- Kyle nie należy do ludzi, którzy się uskarżają na swój los. A wierz mi,
że
miał się na co skarżyć. Wyobrażam sobie,
że
wychowywanie córki i praca na
pełnym etacie to niemało jak dla jednego mężczyzny.
- Jednak inni ludzie jakoś potrafią pogodzić obie rzeczy. - Piper zupełnie nie
mogła zdobyć się na współczucie dla Kyle'a.
- Rzeczywiście. Kyle jednak wspomniał mi,
że
przed miesiącem odeszła jego
recepcjonistka i nie może nikogo znaleźć na jej miejsce. Dał kilka ogłoszeń do
gazet, ale jak dotąd bez rezultatu.
Zbliżyli się do szerokich schodów prowadzących na przestronną werandę, z
której wchodziło się do domu.
- Ale dość już o Kyle'u - powiedział Spencer. - Bardziej interesuje mnie twoja
osoba. Jesteś w domu już od tygodnia, a prawie nic o sobie nie powiedziałaś -
zażartował. - Wiem,
że
w czerwcu nie mieliśmy zbyt wiele czasu,
żeby
porozmawiać, ale chyba już wtedy byłaś w ciąży. Mam rację? Dlaczego wówczas
nic nie powiedziałaś?
RS
Piper uśmiechnęła się lekko.
- To był czas twój i Maury. Nie mogłam w dzień waszego
ślubu
mówić o
sobie. Wy byliście najważniejsi - odparła z uśmiechem.
Prawda była taka,
że
miała wówczas zbyt wiele problemów na głowie, by o
nich mówić. Tuż przed wyjazdem z Londynu na
ślub
brata zerwała z Wesleyem
Adamem Huntersem, ojcem jej nie narodzonego dziecka.
Cieszyła się,
że
wszyscy tak byli przejęci
ślubem
Spencera, iż nikt nie miał
czasu wypytywać ją o jej sprawy. Trzy miesiące temu nie widać było,
że
jest w
ciąży, a ona nie spieszyła się z rozpowszechnianiem tej wiadomości. Sama
potrzebowała czasu, by przywyknąć do myśli,
że
za kilka miesięcy zostanie matką.
Kiedy lekarz powiedział jej,
że
nudności nie się spowodowane zatruciem pokarmo-
wym, była zszokowana.
Świadomość
tego,
że
zostanie matką, wzbudziła w niej
ogromny niepokój.
Była najmłodszym dzieckiem w rodzime i do tej pory nie miała
żadnego
kontaktu z małymi dziećmi. Nigdy nie pracowała jako opiekunka i zawsze na
pierwszym miejscu stawiała karierę. Założenie rodziny nie było dla niej priorytetem,
pomimo
że
kilka z jej przyjaciółek już wyszło za mąż i urodziło dzieci.
Prawda była taka,
że
najbardziej ze wszystkiego przerażała ją myśl o porodzie.
Nigdy z nikim nie rozmawiała na ten temat, nawet z matką, która urodziła trójkę
dzieci.
Wiedziała,
że
jak
świat światem
kobiety rodziły dzieci i nie było w tym fakcie
nic nadzwyczajnego, ale jakoś nie potrafiła wyobrazić sobie siebie w tej sytuacji.
Próbowała się przekonywać,
że
jej obawy są
śmieszne
i
że
poród będzie
wspaniałym przeżyciem, które zapamięta do końca
życia,
ale nie na wiele się to
zdało. W głębi duszy odczuwała paniczny strach.
- A jak tam Wes? Musi być bardzo dumny. - Słowa brata przywróciły ją do
rzeczywistości. - Zapewne tu przyjedzie, prawda? Czy może znów wyruszył na
kolejną wyprawę gdzieś na koniec
świata?
Mam nadzieję,
że
powiedziałaś mu,
że
złapałaś bukiet Maury i teraz twoja kolej na zamążpójście?
RS
Zgłoś jeśli naruszono regulamin