Ingulstad Frid - Przepowiednia księżyca 18 - Możni i rycerze.pdf

(976 KB) Pobierz
Ingulstad Frid
Przepowiednia księżyca 18
Możni i rycerze
GALERIA POSTACI
W poprzednim tomie.
Ingebjorg i Folke wreszcie wyznali sobie miłość. Tymczasem Folke
dostaje wiadomość z domu: jego ojciec jest umierający i zawarł w jego
imieniu umowę małżeńską. Strażnik jedzie do Szwecji, ale ma zamiar
prosić ojca o rękę Ingebjorg.
Czas mija, a dziewczyna niecierpliwie oczekuje na jakiś znak życia od
ukochanego. W międzyczasie odwiedza Tunsberg i dowiaduje się, że
anonimowa osoba wykupiła Saemundgard; gospodarstwo należy teraz
ponownie do niej.
Zbliża się zima. Krewni ochmistrza przybywają do Ormsgärd. Ich córka
zachowuje się dziwnie, rodzice obawiają się, że opętał ją diabeł.
Ingebjorg przekonuje ich, że dziewczynce nic nie dolega, po prostu ma
trudny charakter. Pewnego dnia znajduje list od Folkego, porwany w
strzępy przez nieznośne dziecko. Jest w stanie odczytać tylko kilka
słów, ale wnioskuje z nich, że Folke poddał się woli ojca. Wkrótce też
dowiaduje się, że w domu jej ukochanego szykuje się wesele.
Pojawia się panna Adalis, chora i brzemienna. Pobita, zgwałcona i
zarażona przez ojca Turego wstydliwą chorobą. Ingebjorg pielęgnuje
Adalis tak, jak umie, ale kobieta mimo to umiera.
Ochmistrz znajduje nowego kopistę, wiec Ingebjorg traci pracę i
zamierza prosić o schronienie w klasztorze Nonneseter. Bergtor chce
jej pomóc w inny sposób. Ale pewnego wiosennego dnia przybywa
posłaniec ze Szwecji. Ojciec Turego wzywa do siebie swoją synową i
wnuka.
Rozdział 1
Ingebjorg zebrała fałdy spódnicy i pobiegła do izby czeladnej zawołać
Nikolausa. Musiała jak najszybciej dostać się do twierdzy i
porozmawiać z panią Bothild. Odkąd Adalis wyjawiła jej te wszystkie
okropne rzeczy, nic ani nikt nie był w stanie zmusić jej, żeby pojechała
do ojca Turego.
Posłaniec pewnie myślał, że ruszy z nim od razu, ale ona w żadnym
wypadku nie mogła tego zrobić. Nawet gdyby miała zabrać ze sobą
Alva i uciec, byłoby to o wiele lepsze, niż konieczność zamieszkania w
majątku pana Gustava.
Pani Bothild na pewno ją zrozumie. Ale musi dowiedzieć się całej
prawdy o tym, co spotkało pannę Adalis. Gdy na zamku przebywał
Bergtor, Ingebjorg rozmawiała z nim tylko o swoim poczuciu winy,
ponieważ Adalis nie dostała przed śmiercią rozgrzeszenia, ale ani
słowem nie wspomniała o tym, przez co musiała przejść ta biedna
kobieta. Teraz jednak pani Bothild dowie się wszystkiego. Wtedy na
pewno za nią, Ingebjorg, wstawi się i królowa Blanka, i Orm
0ysteinsson. Z pewnością pomogą jej wykaraskać się z tarapatów.
Ochmistrz mógłby na przykład posłać list do pana Gustava z
zapewnieniem, że jest mu potrzebna do kopiowania ksiąg, chociaż,
rzecz jasna, nie była to prawda, a królowa Blanka - napisać, że
Ingebjorg swoją grą na flecie umila gościom czas wieczornych uczt. To
także nie byłoby w pełni prawdą, bo przez całą jesień grała tylko dwa
razy - raz z Folkem, a raz sama, ale nie byłoby także kłamstwem.
Folke..., załkała. Był kolejnym z powodów, dla których nie mogła
jechać do Varberg. Nie wiedziała, jaka odległość
dzieli majątki Folkego i ojca Turego, ale domyślała się, że oba rody
utrzymują ze sobą jakieś kontakty. Myśl o tym, że miałaby widywać
Folkego w towarzystwie jego świeżo poślubionej żony, była nie do
zniesienia. Niezależnie od tego, co czuł do tej kobiety.
Nikolaus siodłał właśnie konia.
- Nikolaus, muszę jechać do twierdzy. Natychmiast! Spojrzał na nią,
zaskoczony.
- Mam pani towarzyszyć?
- Oczywiście. Wiesz przecież, że sama nie przejadę przez miasto.
Nikolaus poczerwieniał. Nie przywykł do tego, by jego pani zwracała
się do niego tak ostro.
- Myślałem, że ten obcy... Posłaniec...
- Pojechał dalej, do twierdzy. Muszę pomówić z panią Bothild, zanim on
wróci.
Nikolaus podszedł do Faksego i zaczął go siodłać.
Ingebjorg uznała, że robił to straszliwie wolno. Nikolaus był z natury
bardzo spokojny i każdą pracę wykonywał powoli, ale solidnie. Teraz
wydawało jej się, że siodłanie konia zajmuje mu całą wieczność; nie
mogła spokojnie ustać w miejscu.
Wreszcie Nikolaus skończył, wyprowadził Faksego ze stajni i pomógł
jej wskoczyć na siodło. W tej samej chwili w otwartych drzwiach
domu pojawiła się Ragna.
- Muszę coś załatwić w twierdzy, Ragno. Niedługo wracam.
Popędziła konia i odjechała, czując na plecach przerażone spojrzenie
kobiety. Rozumiała ją. Nie miała przecież w zwyczaju wyjeżdżać tak
nagle, bez wiedzy domowników.
Po zimowej przerwie statki znów zaczęły przybijać do portu, a ulice
tętnić życiem. Przygrzewało wiosenne słońce, świergotały ptaki, a
rzemieślnicy otwierali drzwi swoich warsztatów i zachwalali towary.
Mnisi w białych habitach mieszali się z zakonnikami odzianymi na
szaro, a uzbrojeni rycerze w hełmach szli ramię w ramię z żebra-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin