Denis Szabałow - Konstytucja apokalipsy (tom 1) - Prawo do użycia siły.pdf

(2120 KB) Pobierz
Tytuł oryginału
Метро 2033: Право �½а силу
Copyright © Dmitry Glukhovsky, 2012
Copyright © Denis Szabałow, 2012
All rights reserved. The moral law of the authors has been asserted
Pomysł serii Uniwersum Metro 2033 Dmitry Glukhovsky, 2009
Przekład z języka rosyjskiego Paweł Podmiotko
Projekt okładki
Ilja Jackiewicz
Plan na okładce
Leonid Dobkacz, Ilja Wołkow
Projekt logotypu serii
Jacek Doroszenko, www.doroszenko.com
Redakcja
Danuta Porębska, Tomasz Porębski, Piotr Mocniak
Korekta
Pracownia 12A
Konwersja
Tomasz Brzozowski
Copyright © for this edition Insignis Media, Kraków 2016
Wszelkie prawa zastrzeżone.
ISBN-13: 978-83-65315-32-8
Insignis Media
ul. Szlak 77/228–229, 31-153 Kraków
telefon / fax +48 (12) 636 01 90
biuro@insignis.pl, www.insignis.pl
facebook.com/Wydawnictwo.Insignis
twitter.com/insignis_media
(@insignis_media)
instagram.com/insignis_media
(@insignis_media)
Snapchat: insignis_media
Prolog
Brudnoszarą ulicą miasteczka, mijając zakurzone widmowe pudełka domów
z popękanymi sypiącymi się elewacjami, złowieszczymi ciemnymi wyrwami
okien, mijając rozbite zniekształcone i od lat rdzewiejące wraki samochodów,
mijając pochylone w różne strony słupy ulicznych latarni ze smętnie
kołyszącymi się na wietrze przewodami, posuwała się karawana.
Potężne ciężarówki, rycząc mocnymi dieslami, jechały ostrożnie, sondując
drogę między stertami śmieci, kawałków cegieł, które wykruszyły się ze
ścian domów, zerwanych przez wiatr łupkowych dachówek.
Z przodu, w patrolu bojowym, jechał transporter opancerzony, kolumnę
zamykał tigr z wielkokalibrowym karabinem maszynowym na dachu, a na
flankach uwijały się ruchliwe quady z uzbrojonymi po zęby jeźdźcami –
podróże przez bezkresne przestrzenie niegdyś wielkiego i potężnego
imperium od wielu już lat nie były bezpieczne. Chętnych do złupienia
karawany mogłoby się znaleźć aż za dużo, gdyby ta nie miała tak
imponujących środków ochrony.
Handel zajmował ważne miejsce na liście dochodów organizacji, do której
należała karawana, ta jednak tym razem przyjechała do miasta nie w celach
kupieckich.
W naczepach ciężarówek nie było niczego przeznaczonego na sprzedaż,
choć to, co leżało w zielonych skrzyniach z różnokolorowymi oznaczeniami,
było teraz najcenniejszym i najbardziej chodliwym towarem na rozległych
terenach pokrytego promieniotwórczymi ruinami kraju. Broń i amunicja,
ciężkie kamizelki kuloodporne i hełmy, środki ochrony indywidualnej – tego
wszystkiego karawana miała pod dostatkiem, ale za sprzedaż choćby jednego
naboju winnego czekała natychmiastowa i okrutna kara – w organizacji
panowała surowa dyscyplina.
Gwarant jej przestrzegania, człowiek, od którego słowa zależało
w karawanie wszystko, jechał w ostatnim samochodzie. Ciężkie spojrzenie,
uparte fałdy na czole, opuszczone kąciki ust – wszystko świadczyło o tym, że
jego charakter był zdecydowany, twardy i nieugięty. Bo jaki mógł być
dowódca Pierwszej Brygady Uderzeniowej Bractwa Przybrzeżnego, brygady
wykonującej zadania, które były ponad siły pozostałych oddziałów
ugrupowania?
A zadania te były poważne i postawił je przed nim osobiście sam Naczelny,
i dlatego trzeba było je wykonać w dowolny, skuteczny sposób – w tym
przypadku cel całkowicie uświęcał środki.
– Do punktu docelowego pójdziesz okrężną drogą. Zrobisz łuk,
współrzędne poznasz w sztabie. – Człowiek, który siedział w gabinecie
Naczelnego, słuchał jego poleceń wydawanych w cztery oczy. – Jest tam
jedna mała… wspólnota. Nie wiem, czy jeszcze żyją, czy dawno wymarli,
sprawdzisz. Powyzdychali, i pięknie. No, a jeśli nie… – Naczelny podniósł
się ciężko z masywnego mahoniowego krzesła, opierając się zbielałymi
kłykciami o zielone sukno stołu. – To im pomożesz. Skutecznie. W pień,
żeby nikogo nie zostało. Rozumiesz zadanie?
Człowiek zerwał się, wyciągając się jak struna pod mrocznym spojrzeniem,
podniósł rękę do daszka czapki.
Naczelny kiwnął głową.
– Wykonać. I jeszcze jedno… jeśli to zrobisz, gwarantuję ci stanowisko
mojego zastępcy. Nie zrobisz… – jego wzrok zrobił się cięższy – to sam
wiesz.
Człowiek wiedział. Niewykonanie rozkazu bojowego było w Bractwie
karane okrutnie i bezlitośnie. Śmiercią. A to było polecenie samego
Naczelnego! Ogromna odpowiedzialność, ale też niebywała nagroda w razie
Zgłoś jeśli naruszono regulamin