Philip Dick - My Zdobywcy.pdf

(1874 KB) Pobierz
Philip K. Dick
My zdobywcy
THE DAYS OF PERKY PAT
Tłumaczyła: Magdalena Gawlik
Copyright © 1987
Wydanie polskie 2002
Dawniej wierzyłem, że wszechświat ma z gruntu wrogie nastawienie. I że nie pasuję do
niego, jestem inny... dostosowany do odmiennej rzeczywistości i przez pomyłkę zostałem
umieszczony tutaj. Moje ścieżki prowadziły w przeciwną stronę do jego ścieżek. I że wyłonił
mnie spośród ludzi ze względu na moją inność. Zupełnie się ze sobą nie zgadzaliśmy.
Bałem się, że wszechświat odkryje, jak bardzo się od siebie różnimy. Podejrzewałem,
że w końcu odkryje prawdę o mnie i że jego reakcja będzie zupełnie naturalna — zrobi ze
mną porządek. Nie uważałem, że jest nikczemny, lecz jedynie spostrzegawczy. A jeśli jest
w tobie coś dziwnego, nie ma nic gorszego od spostrzegawczego wszechświata.
W tym roku uświadomiłem sobie jednak, że to nieprawda. Wszechświat wcale nie jest
spostrzegawczy, ale przyjazny... i wcale nie uważam, abyśmy się od siebie różnili.
Philip K. Dick w wywiadzie udzielonym w 1974 roku
(z „Only Apparently Real”)
WSTĘP
SKĄD WIECIE, ŻE CZYTACIE PHILIPA K. DICKA?
Myślę, że przede wszystkim chodzi o niezwykłość. Dick był i jest niezwykły. To chy-
ba właśnie z tego powodu nieustannie kartkowałem katalogi wydawnicze s.f. szukając
jakiejkolwiek wzmianki na jego temat i niecierpliwie czekałem na ukazanie się kolej-
nych powieści. Mówi się, „X po prostu nie myśli jak inni ludzie”. W przypadku Dicka
jest to stwierdzenie zgodne z rzeczywistością. Nie sposób przewidzieć zakończeń jego
opowiadań.
A jednak jego bohaterowie zostali pozornie ukształtowani na podobieństwo zwy-
kłych ludzi — poza występującą niekiedy szaloną, rozkrzyczaną postacią płci żeńskiej,
będącą jedną ze specjalności Dicka i traktowaną z niezmienną dozą czułości. To zwykli
osobnicy wplątani w dziwaczne sytuacje, ludzie zarządzający siłami policyjnymi z po-
mocą bredzenia prekognitywnych szaleńców, albo stający twarzą twarz z replikującą się
fabryką, która przejęła panowanie nad Ziemią. Istotnie, jednym z czynników owej nie-
zwykłości jest precyzja, z jaką w przeciwieństwie do innych pisarzy Dick konstruuje dla
swoich postaci realny świat.
W ilu innych opowiadaniach SF dowiadujecie się, w jaki sposób bohater zarabia na
życie, nim wpadnie on w pajęczynę akcji? Ach, może jest członkiem załogi kosmicznej,
albo naukowcem w takiej czy innej dziedzinie. Albo młodym Werterem. U Dicka za-
jęcie bohatera poznajemy na pierwszej stronie. Ta zasada nie dotyczy wszystkich opo-
wiadań zawartych w tym tomie (sprawdziłem), lecz troska o podobne szczegóły jest
wszędzie, zwłaszcza w powieściach. Powiedzmy, że bohater zajmuje się handlem anty-
kami; wraz z pojawieniem się nowego egzemplarza zastanawia się, czy da się go sprze-
dać. Gdy umarli mówią, udzielają zawodowych rad. Dick nigdy nie zakłada, że wiemy,
w jaki sposób jego bohaterowie zarabiają na chleb. To część pewnej „wytrwałości” ce-
chującej jego styl.
Innym elementem owej wytrwałości jest fragmentaryczność dialogów. Trudno oce-
nić, czy dialogi Dicka są doszczętnie nieprawdziwe, czy też prawdziwsze niż inne. Jego
bohaterowie nie tyle oddziałują wzajemnie na siebie w sensie werbalnym, ile prowadzą
monolog celem podtrzymania akcji bądź też zwiększenia orientacji czytelnika.
3
Sytuacje zaś są typowe Dickowskie. Jego „fabuły” nie mają sobie równych w s.f. Jeśli
Dick pisze opowiadanie o, powiedzmy, podróży w czasie, ułoży je w taki sposób, że sta-
nie się zupełnie sui generis. Nietrudno przewidzieć, że element centralny wcale nie zo-
stanie umieszczony w centrum uwagi, lecz dotrze do nas okrężną drogą, poprzez, na
przykład, wybory polityczne.
Poza tym jakiekolwiek podobieństwo pomiędzy Dickiem a pisarzem posłusznym re-
gułom gatunku jest czysto przypadkowe. Odnoszę niekiedy wrażenie, że wie wpraw-
dzie, co dzieje się, gdy włączamy lampę do kontaktu, lecz poza tym istnieją nikłe dowo-
dy głębszej wiedzy zarówno z dziedziny techniki, jak i nauki. Jego nauka polega wyłącz-
nie na znajomości technologii duszy, przy powierzchownej orientacji w dziedzinie psy-
chologii.
Dotychczas kosztem jego zalet skupiłem się na dziwactwach. Co sprawia, że czyta-
cie Dicka? Cóż, przede wszystkim niezwykłość, jak już powiedziałem, lecz niezmien-
nie wiąże się z tym atmosfera dążenia, desperackich prób podejmowanych przez bo-
haterów, by osiągnąć pewien cel lub chociażby zrozumieć to, co się wokół nich dzieje.
Znaczny procent bohaterów Dicka to ludzie umęczeni; w ukazywaniu rozpaczy Dick
jest prawdziwym ekspertem.
Mistrzostwo osiągnął również w przedstawieniu spustoszenia. Kiedy nas raczy spu-
stoszeniem, powiedzmy, po bombie, jest to spustoszenie jedyne w swoim rodzaju.
W niniejszym tomie mamy jeden tego przykład. Lecz wśród spustoszenia znajdujemy
inne charakterystyczne elementy, małe zwierzątka.
Owe małe zwierzątka to często mutanty albo nieduże roboty, w które wstąpiło ży-
cie. Ich istnienie pozostaje niewyjaśnione, często pojawią się jedynie na chwilę w wypo-
wiedzi epizodycznej postaci. I co one robią? Również dążą. Zmarznięty strzyżyk otula
się kawałkiem gałgana, zmutowany królik chce zbudować dom, rozgląda się i planuje.
Poczucie nieustannej krzątaniny w krajobrazie, którego każdy element żyje, mimo prze-
ciwności, własnym życiem, próbuje żyć, jest typowo Dickowskie. Wśród ostrych krawę-
dzi, i zmagań niesie współczucie, którego istnienia dopatrujemy się w Dicku, lecz któ-
re nigdy otwarcie się nie ujawnia. To przesłanie miłości, zawsze pospiesznie tłumione,
przebłyskuje z opowieści Dicka i nie pozwala łatwo o nich zapomnieć.
James Tiptree, Jr.
grudzień 1986
OPOWIADANIA
AUTOFAB — 6
WEZWANIE DO NAPRAWY — 29
JEŃCY — 47
MODEL YANCY’EGO — 63
RAPORT MNIEJSZOŚCI — 83
MECHANIZM PAMIĘCI — 119
NIEPOPRAWNA M — 135
MY ZDOBYWCY — 168
GRA WOJENNA — 179
GDYBY NIE BENNY CEMOLI — 195
NOWOŚĆ — 215
TOPIK — 243
CO MÓWIĄ UMARLI — 274
ORFEUSZ O GLINIANYCH STOPACH — 322
CZASY SWAWOLNEJ PAT — 336
STAN GOTOWOŚCI — 359
CO ZROBIMY Z RAGLANDEM PARKIEM — 377
BLOBLEM BYĆ — 399
Zgłoś jeśli naruszono regulamin