Oyuki
SIEROTA JAPOŃSKA
CZĘŚĆ PIERWSZA.
Radość i smutek dziewczynki.
Był to dzień świąteczny. Tokio, stolica Japonji, wrzała wesołością, ale dygnitarz państwa Rekami-Samo nie dzielił tej wesołości.. Siedział samotny w gabinecie, ozdobionym najwytwor- niejszemi dziełami sztuki japońskiej, jakaś troska przygniatała jego umysł i wyryła się na zasę- pionem czole.
Ciszę, otaczającą dygnitarza, przerwał wesoły, dźwięczny głosik dziewczęcy, wołający:
— Prędzej, prędzej! śpieszcie się!
Dźwięk tego głosu rozpogodził, rozjaśnił twarz Rekamiego. Wstał, wyszedł z gabinetu i zeszedł ze schodów.
W przedsionku, wiodącym na ulicę, spotkał dziewczynkę jedenastoletnią, która tupała niecierpliwie nóżkami, obutemi w prześliczne sandałki, wykładane słoniowią kością, spięte rzemykami haftowanemi, perłami i koralami.
Śliczne to było dziewczątko z twarzą delikatną, białą prawie jak u europejki, z oczyma lekko tylko ukośnemi; mała pociągała ku sobie wdziękiem i elegancją, a ojciec patrzył na nią z tern większym zachwytem, że przypominała mu ukochaną nad wszystko, zmarłą przed dwoma laty małżonkę.
Dookoła otaczała ją służba, która na plecach i rękawach miała wyszyty herb pana domu : smoka ognistego.
Rekami zapytał:
— Dlaczego to, córeczko, tak naglisz do pośpiechu ?
— Właśnie przyniesiono tę cudowną lalkę, którą sprowadziłeś mi, ojczulku, z Paryża. Patrz! jak ślicznie ubrana.
W tej chwili służący wtoczył powóz dla lalki, prawdziwe cudo w swoim rodzaju. Wózek wyrobiony był z muszli, osadzonej na złoconych kółkach, ozdobiony na przodzie głową jakiegoś potworu, wyrobioną z kości słoniowej z oczyma z rubinów.
Oyuki nie widziała w życiu równie pię
knego wózka, klasnęła w rączki i byłaby na pewno ucałowała ojca, gdyby w Japonji znano pocałunki.
1. Ochmistrzyni podała jej lalkę...
Ochmistrzyni podała jej lalkę, którą obie posadziły w wózku — służba otworzyła szeroko podwoje pałacu, a Oyuki, pełna dumy i radości, i popchnęła przed sobą wózek. Przed nią szła służba ojca, za nią ochmistrzyni, obok niej sam Rekami.
Przechodnie rozstępowali się przed tym pocztem, witając dzieweczkę wesołym uśmiechem i życzliwem spojrzeniem, a ojcu składając wachlarzem głęboki ukłon.
Cała ulica pełna była dzieci i wózków, bo było to jedyne w swoim rodzaju sławne japońskie “święto lalek“.
W dniu tym wszystkie dziewczynki, czy to córki najuboższych nędzarzy, czy też najwyższych dygnitarzy państwa wyruszają na ulice z lalkami w wózkach. Rozmaite bywają lalki, począwszy od najzbytkowniejszych, skończywszy na nędznych, uwiązanych ze szmat, a wszystkie siedzą w wózkach, popychanych przez swe właścicielki.
A te właścicielki także wyglądały zabawnie: ubrane w długie wzorzyste kimona, to jest suknie japońskie haftowane w kwiaty i ptaki z ogromnemi kokaró-ami z tyłu u pasa, ufryzowane jak dorosłe damy, szły dumnie obok swych lalek.
Lalka Oyuki budziła powszechny zachwyt,
tembardziej, że suknia jej była uszyta podług starej ryciny, przedstawiającej cesarzowę, sławną pogromczynię Chin i Korei, ubóstwianej przez Japończyków, którzy bałwochwalczo wielbią bohaterów narodowych.
Po ulicach przebiegali przekupnie z ciastami, smażonemi owocami, cukierkami, wciskali się zręcznie i grzecznie pomiędzy tłumy i zachwalali uprzejmie i dowcipnie swoje przysmaki. W rogach ulic czekali gotowi do posług z malutkiemi wózkami dwukołowemi “dzin-riszi- san“.
Dziwni to ludzie, jedni mieli głowy, owi - nięte szmatami, inni zaś nakryte śpiczastemi kapeluszami, a jedni i drudzy mieli na bosych nogach słomiane sandały. Na każdej ulicy stali fotografowie z ustawionemi aparatami. W przenośnych bambusowych domkach rozstawiono teatrzyki marjonetek, tak ulubione przez dzieci japońskie. Pomiędzy publicznością zwracały uwagę strojne młode Japonki z twarzami umalo- wanemi, z fryzurami nadzwyczaj starannemi, na- jeżonemi błyszczącemi szpilkami z olbrzymiemi kokardami u pasa, w wzorzystych kimonach tkanych lub haftowanych w bociany i kwiaty,
Teatrzyk marjonetek, ustawiony na ulicy w dniu ścięta lalek.
z papierowemi wachlarzami w jednej ręce a ta- kiemiż parasolkami w drugiej. Pomiędzy tłumem snuli się marynarze, oficerowie japońscy i obcy. A wśród tego mnóstwa ludzi szła Oyuki wyprostowana, dumna i szczęśliwa.
Nagle w ten rozbawiony, wesoły, grzeczny tłum wpadli ludzie z twarzami wzburzonemi, z oczyma płonącemi i usłyszano wyrazy:
— Rozruch!
— Rewolucja!
— Zburzono składy ryżu!
— Grożą śmiercią kupcom, jeżeli nie zniżą cen ryżu.
— To niemożliwe!
— Zaburzenia w takim dniu! w dniu święta dzieci!
— Straszne rzeczy!
Służba ojca Oyuki otoczyła zwartym kołem córkę swego pana.
— Musimy wracać — rzekła ochmistrzyni.
— Ja nie chcę! Moja lalka i wózek są naj- ■' ¡kniejsze, wszyscy je podziwiają, a ja mam iść
■ domu!
— Trzeba, trzeba koniecznie, mój wonny kwiatku jabłoni — nalegała ochmistrzyni. —
Właśnie jakiś dżin-riszi-san nadszedł z wózkiem, wsadzono weń dziewczynkę razem z lalką, otoczono ją w koło i zaczęto szybko uciekać.
W tej chwili rozległy się wołania:
— Rekami! szlachetny Rekami!
— Co się stało Rekamiemu?
— Rzucił się w tłum, chcąc uśmierzyć bunt. ktoś strzelił, kula trafiła Rekamiego w pierś!
Oyuki, usłyszawszy te wyrazy, zbladła, rzuciła lalkę i zawołała:
— Mój ojciec! mój najlepszy ojciec!
*
W godzinę potem domownicy wnieśli na noszach rannego Rekainiego do domu. Lekarz i wierna służba czuwali przy chorym, ale rana była ciężka, mała była nadzieja utrzymania go przy życiu.
Oyuki zapomniała o paryskiej lalce, o wózku ze złota i kości słoniowej, tylko skulona siedziała w kąciku i błagalne oczy wlepiała w doktora, w przyjaciół ojca, którzy go odwiedzali — ale nikt nie wyrzekł pocieszającego słowa, bo gorączka wciąż wzmagała się.
...
radar6