Marshall Paula - Książę sekretów 06.pdf

(1044 KB) Pobierz
PAULA MARSHALL
Książę sekretów
PROLOG
Na początku 1892 roku młody, przystojny i bystry amery­
kański finansista, Cobie Grant, przyjeżdża do Londynu i zaczy­
na bywać w towarzystwie. Dzięki swemu niewyobrażalnemu
bogactwu zdobywa tam sobie przydomek Dolarowy Książę.
Dręczy go jednak świadomość własnego pochodzenia, jest bo­
wiem dzieckiem z nieprawego łoża, dlatego stara się pomagać
słabym i bezradnym. Przypadkiem ratuje przed biedą i ruiną
dwie panny. Pierwszą z nich - arystokratkę lady Dinah Ferville,
źle traktowaną przez rodzinę - podstępem skłania do małżeń­
stwa. Mówi, że wprawdzie jej nie kocha, ale otoczy ją opieką
i stopniowo przemienia to brzydkie kaczątko w łabędzia. Nato­
miast Dinah, początkowo pełna lęku, zaczyna go darzyć miło­
ścią, zwłaszcza po tym jak Cobie wprowadza ją w świat namięt­
ności.
Drugą jego podopieczną jest Lizzie Steele, dziewczynka,
którą sprzedano do domu rozpusty. Cobiemu udaje się ją stam­
tąd potajemnie wykraść, zanim wykorzysta ją sir Ratcliffe He­
neage, człowiek pozornie godny szacunku, członek parlamentu
i minister. Z pomocą Armii Zbawienia Cobie umieszcza Lizzie
w domu dla sierot i bezdomnych, który ufundował z własnych
pieniędzy. Jednocześnie ściga sir Ratcliffe'a, chcąc doprowa­
dzić do ukarania go za występność. Występując pod fałszywym
nazwiskiem, łapówką skłania policję do zlikwidowania domu
rozpusty. Policja aresztuje stręczyciela i jego wspólników, ale
sir Ratcliffe i jego kompan Hoskyns dostają wcześniej potajem­
ne ostrzeżenie.
Cobie nadal obserwuje sir Ratcliffe'a i stara się go zdema-
skować, sam jednak również jest obserwowany przez inspektora
Walkera, który podejrzewa Cobiego o to, że w przeszłości był
rewolwerowcem na Dzikim Zachodzie.
Tymczasem sir Ratcliffe z pomocą Hoskynsa odnajduje i po­
rywa Lizzie, by wykorzystać ją i zabić. Z kolei Cobiemu udaje
się wytropić Hoskynsa, pozbywa się go więc i podkłada ogień
pod prowadzony przez niego dom rozpusty. Wciąż jednak nie
jest w stanie oskarżyć sir Ratcliffe'a, który pozostaje na wolno­
ści, i spotyka się z nim na grancie towarzyskim. W swojej misji
mściciela Cobie korzysta z pomocy przyjaciela, który razem
z nim przeżył niejedno na Dzikim Zachodzie, Hendricka Van
Deusena. Hendrick również stał się powszechnie szanowanym
człowiekiem i, podobnie jak przyjaciel, obraca się teraz w to­
warzystwie skupionym wokół księcia Walii.
Dinah zostaje gwiazdą sezonu. Naturalnie nie wie o podwój­
nym życiu swojego męża, ponieważ jednak jest inteligentna, do­
myśla się, że ma on swoje sekrety. Cobie, który do tej pory za­
chowywał emocjonalny dystans do wszystkich ludzi, nawet
swoich rodziców, coraz bardziej ulega urokowi swojej żony, mi­
mo że próbuje mu się oprzeć.
Cobie i Dinah stają się ulubieńcami księcia Walii i mają mu
złożyć wizytę w Sandringham, jego majątku w hrabstwie Nor­
folk. Ma tam również gościć sir Ratcliffe, który zaczyna podej­
rzewać, że Cobie pragnie jego zguby. Czy Cobiemu uda się osa­
czyć przeciwnika? A może inspektor Walker aresztuje Cobiego?
Czy starania Dinah dobrze się skończą? Wszystkiego można się
dowiedzieć z następnych stron tej książki.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Sandringham, sierpień 1892 roku
Z czasem lady Dinah Grant nabrała przekonania, a nawet
pewności, że wszystkie wydarzenia tej znamiennej jesieni i zi­
my miały swój początek w tygodniu spędzonym w Sandring­
ham, majątku księcia Walii w hrabstwie Norfolk, gdzie udała
się wraz z mężem. Potem już nic nie było takie jak dawniej.
Wtedy jednak oboje - a może należałoby wyłączyć z tego
Cobiego i powiedzieć, że tylko ona - sądzili, że jadą na zupeł­
nie zwyczajne przyjęcie. Naturalnie jeśli przyjęcie w domu
członka rodziny królewskiej można nazwać zwyczajnym!
- Jedziemy dla przyjemności - powiedział jej Cobie w po­
ciągu, w drodze do Sandringham.
- Czyżby? - Dinah była w bardzo przekornym nastroju. -
Tak po prostu? Jak wiem z doświadczenia, na przyjemność trze­
ba zapracować. Łatwiej jest chyba dostać się do Oksfordu i od­
być studia pod kierunkiem mojego ojca, niż chodzić w glorii
przez cały sezon w Londynie!
- To prawda - przyznał - ale pewnie się zgodzisz, że lepiej
chodzić w glorii niż w niesławie.
- Och... - Taką pozę przybierał zwykle Cobie, gdy coś jej
tłumaczył. - Mam zamiar i tu chodzić w glorii, choćby tylko ze
względu na ciebie. Nie byłoby dobrze, gdyby o naszym małżeń­
stwie mówiono, że jest nieudane, skoro zadałeś sobie tyle trudu,
abym stanęła z tobą przed ołtarzem.
Cobiego bardziej rozbawiła, niż rozdrażniła zręczna aluzja
do fortelu, jakim się posłużył, by przekonać brata Dinah, Rai-
neya, do wyrażenia zgody na małżeństwo siostry. Stanowiła
ewidentny, choć niekoniecznie potrzebny dowód na to, jak da­
lece zmieniła się Dinah od dnia ślubu. Po nieśmiałej, zahukanej,
przekonanej o swej brzydocie pannie, którą Cobie uratował, nie
zostało ani śladu. Teraz był mężem uroczej młodej damy, obda­
rzonej subtelnym dowcipem, ćwiczonym na nim i nie tylko.
Może nawet byłby dumny z kunsztu, jakim się wykazał, do­
prowadzając do tej przemiany, gdyby nie sądził, że znacznie
większy udział miał w niej kryształowy charakter Dinah.
- Widziałam, że kazałeś Gilesowi wziąć gitarę. - Spojrzała
na męża znad filiżanki herbaty. Podróżowali specjalnym, luksu­
sowym wagonem, który książę Walii oddał do dyspozycji swo­
ich gości. - Czy myślałeś o mnie, czy o Jego książęcej wyso­
kości?
- I jedno, i drugie. - Cobie przesłał Dinah swój najpiękniej­
szy uśmiech. - Przypuszczalnie ktoś z towarzystwa wspomniał,
że umiem grać na gitarze, więc mam wystąpić przed książęcym
majestatem, gdy tylko, i jeśli tylko, Jego wysokość sobie zaży­
czy. Beauchamp, który pośredniczył w zdobywaniu dla nas za­
proszenia, mówił, że książę nie lubi, gdy ktoś z jego gości się
leni i zaraz wymyśla mu zajęcie.
- Ośmielę się zauważyć, że dla ciebie nie będzie musiał ni­
czego wymyślać. W życiu nie widziałam człowieka, który był­
by mniej skłonny do lenistwa. Rainey powiedział mi ostatnio,
że twoja przedsiębiorczość bardzo go wyczerpała.
- Och, Raineyowi niewiele potrzeba, żeby osłabnąć. - Co­
bie nie miał złudzeń co do szwagra, chociaż starał się on żyć
rozsądniej, odkąd majątek, który przegrał do Cobiego w karty,
oddano w zarząd powierniczy.
Rozbawiona Dinah skinęła głową i usiadła wygodniej. Do­
szła do wniosku, że woli się napawać widokiem męża niż kraj­
obrazami za oknem, które z każdym kilometrem zdawały się co­
raz bardziej monotonne.
Cobie niewątpliwie zasługiwał na uwagę. W towarzystwie
Zgłoś jeśli naruszono regulamin