Marek Szymański ODDZIAŁ MAJORA HUBAŁA BIBLIOTEKA PAMIĘCI POKOLEŃ BADA OCHRONY POMNIKÓW WALKI I MĘCZEŃSTWA MAREK SZYMAŃSKI KSIĄŻKĄ i WIEDZA WARSZAWA 1972 Od Autora Historię oddziału majora Hubala pisałem nie tylko na podstawie własnych przeżyć i obserwacji. W pracy tej korzystałem również z relacji byłych żołnierzy i ludności z rejonów działania oddziału. Szczególną pomoc okazał mi Józef Alicki — koronny świadek jego dziejów. Był on przy pousstawaniu oddziału i pozostał w nim aż do jego rozwiązania. Przeprowadziłem wiele rozmów i korespondowałem z ludźmi, którzy zetknęli się z oddziałem i jego żołnierzami. Szczegóły powstania Rezerwowej Brygady Kawalerii i jej przemarszu do granicy litewskiej otrzymałem od ppłka Ludwika Głowackiego. Materiały niemieckie — relacje i obszerną korespondencję — udostępnił mi red. Jerzy Piórkowski. Wiele materiału o Tomaszowie Mazowieckim i jego związkach z oddziałem przekazał mi autor historii okupacyjnej tego miasta — Kazimierz Kucharski. Wojskowe Biuro Historyczne umożliwiło nam, tj. J. Alickiemu i mnie, wyjazd w 1957 r. na Kielecczyznę w celu zebrania relacji. Bez tej pomocy, za którą składam serdeczne podziękowania, nie byłoby możliwe odtworzenie dziejów oddziału i towarzyszących im okoliczności. 5 DZIEJE ODDZIAŁU MAJORA HUBALA Początków historii oddziału majora Hubala należy szukać w końcowych dniach września 1939 roku, kiedy klęska militarna Polski była widoczna i nieuchronna. Walczące jeszcze oddziały, w większości rozproszone i pozbawione łączności z wyższym dowództwem, znalazły się w trudnej sytuacji. Trzeba było -wybierać albó beznadziejną walkę do końca, albo pójście do niewoli lub rozbrojenie się i powrót do cywila. -Na własną już odpowiedzialność. Pojedyncze ogniska walki podtrzymywała energia dowódców i poświęcenie żołnierzy. I te jednak, wobec liczebnej przewagi lepiej uzbrojonego wroga, stopniowo wygasały. W takiej sytuacji znalazły się pułki kawalerii zmobilizowane w pierwszych dniach września w Wołkowysku. 1 września rozpoczął się napływ rezerwistów do koszar miejscowego 3 pułku strzelców konnych, który wyruszył już na front. Po przeniesieniu tu z Białegostoku Ośrodka Zapasowego Suwalskiej i Podlaskiej Brygady Kawalerii sformowano cztery nowe pułki. Były to 101, 102 i 110 pułki ułanów oraz 103 pułk szwoleżerów. Utworzono z nich Rezerwową Brygadę Kawalerii pod dowództwem płka Edwarda Tarnasiewicza-Helduta. W tych pułkach, a dokładnie w 110 i 102 pułkach ułanów, znaleźli się ludzie, którzy potem trafili do oddziału partyzanckiego majora Hubala. Ze 110 pułku ułanów zastępca dowódcy pułku, mjr Henryk Dobrzański, późniejszy Hubal — twórca i dowódca oddziału, oficer sztabu pułku kpt. dypl. Maciej Kalen-kiewicz — późniejszy Kotwicz, por. rez. Stanisław Masłowski — późniejszy Samson, ppor. rez. inż. Modest Iljin — późniejszy Klin, pchor. Leon Gołko — późniejszy Lorek. Ze 102 pułku ułanów zaś zastępca dowódcy rtm. Stanisław Sołtykiewicz, dowódca 3 szwadronu por. rez. Feliks Karpiński — późniejszy Korab, oraz kaprale Józef Alicki i Romuald Rodziewicz — Roman. 8 Sformowane jednostki opuszczały koszary i chroniły się w pobliskich lasach, aby uniknąć bombardowania. Najbardziej wyczerpujące dla ułanów były dni oczekiwania rozkazu wymarszu na front, rozkazu, który nie miał tu nigdy dotrzeć. Szczególnie przykro odczuły to 101 i 110 pułki ułanów, przeznaczone na uzupełnienie Suwalskiej i Podlaskiej Brygady Kawalerii. Brygady te walczyły w składzie Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Narew” gen. bryg. Czesława Młota-Fijałkowskiego, która osłaniała od Prus Wschodnich. Wyprowadzone z koszar pułki ułańskie przesuwały się z miejsca na miejsce w ograniczonym rejonie. Wojsko brało to z początku za zwykły manewr przed wejściem do boju. Po paru dniach jednak krążenie w koło stawało się denerwujące. Podatny to grunt do plotek i demoralizacji. Niektórzy chcieli opuścić swój pułk i pędzić w kierunku frontu, aby wziąć udział w walce. Od tego kroku wstrzymywały ich zapewnienia dowódców, że wkrótce wyruszą do boju; zresztą i oni również mieli dość dreptania w miejscu. Działała również groźba sądu polowego za dezercję. Ale rozkaz nie nadchodził. Pojawiły się zwiastuny klęski. Najpierw przyszły złe wieści z zachodu od Białegostoku i południowego zachodu od Puszczy Białowieskiej. A potem pojedyncze grupki ułanów z cofających się oddziałów SGO „Narew”. Tylko północno-wschodni skrawek Rzeczypospolitej był jeszcze wolny. W tamtą stronę skierowały się 15 września nowo sformowane pułki kawalerii. Decyzja w Puszczy Augustowskiej 18 września o świcie Rezerwowa Brygada Kawalerii otrzymała wiadomość o przekroczeniu granicy przez Armię Czerwoną. Zmieniła więc kierunek na północno- 9 -zachodni do Puszczy Augustowskiej. Jeszcze w porządku wojskowym, chociaż wszystkimi drogami toczyła się ogromna fala uchodźców, a żołnierzy ogarniały wątpliwości co do celowości dalszej walki. W straży przedniej szedł 110 pułk ułanów. O świcie 20 września brygada przeprawiła się na zachodni brzeg Niemna, w miejscowości Hoża. 21 września osiągnięto m. Mikaszówka, skąd brygada już bez 110 pułku ułanów Skierowała się na północ i w rejonie Sejnów przekroczyła granicę litewską, składając broń. 110 pułk ułanów, odłączywszy się od brygady, przeszedł 22 września do m. Podmacharce. Tutaj dowódca pułku, ppłk Jerzy Dąbrowski, na odprawie oficerów oznajmił, że nie zamierza — w myśl rozkazu dowódcy brygady — maszerować na Litwę i składać broni, postanowił bowiem bić się dalej i dotrzeć do walczącej Warszawy; zaznaczając przy tym, że każdy z oficerów, który tego chce, może natychmiast udać się na Litwę. 23 września ciężko chory dowódca pułku, przygnębiony w dodatku z powodu utraty szwadronu, który przepadł bez wieści, zrezygnował z dalszej walki i rozwiązał pułk. Wówczas mjr Dobrzański samorzutnie objął pułk pod swoją komendę. Z majorem poszło 180 ułanów. Tymczasem Rezerwowa Brygada Kawalerii stanęła na granicy w południe 21 września. Na skraju sosnowego lasu stało kilku strażników litewskich, uśmiechając się ironicznie. Niejednego ułana zalewała krew z bezsilnej złości, niektórzy zaczęli głośno wymyślać i wygrażać. Wtedy strażnicy się cofnęli; niebawem jednak przybyła im pomoc. Wśród żołnierzy trwały kłótnie — iść czy nie iść na Litwę? Większość decydowała się na przekroczenie granicy. Grupa ułanów ze 102 pułku zawróciła od granicy. 10 Zdążyli jeszcze wymienić konie i dozbroić się. Znaleźli też grupę ochotników do dalszej wojaczki. Dowodził rtm. Sołtykiewicz. To on właśnie tydzień temu przyprowadził do Wołkowyska około dwóch szwadronów 2 pułku ułanów Suwalskiej Brygady Kawalerii z SGO „Narew”, odciętych od swego pułku pod Sokołami przez niemieckie jednostki pancerne. Po ciężkiej walce szwadrony te nie zdołały dołączyć do pułku i skierowały się najpierw na Białystok, biorąc udział w obronie miasta. Po nierównej walce z przeważającymi siłami nieprzyjaciela wycofały się do Wołkowyska i weszły w skład 102 pułku ułanów. Rtm. Sołtykiewicz został zastępcą dowódcy pułku mjra Jerzego Florkowskicgo. Z rtm. Sołtykiewiczem od granicy zawrócili: por. Karpiński, podchorążowie Gołko i Jan Wyszomirski, kaprale Alicki i Rodziewicz, ułan NN, ppor. policji Sawczyk. W rejonie m. Krasne dołączyli do majora Dobrzańskiego. O zmierzchu 23 września mjr Dobrzański dał rozkaz wymarszu. Szli w kierunku na Krasny Bór, Sztabin i Jaziewo. W błotach Kanału Augustowskiego pozostawili działo i kuchnię połową, żeby przyspieszyć marsz. W lesie koło m. Woźna zarządzono odpoczynek. Tu oddział się uporządkował. Major podzielił go na trzy plutony, których dowódcami zostali: por. Karpiński, por. Masłowski i ppor. Iljin. Rtm. Sołtykiewicz został zastępcą majora, zaś kpt. Kalenkiewicz adiutantem. Po całodziennym odpoczynku wieczorem ruszyli w kierunku Łomży. Major jechał na czele oddziału, nadając tempo marszowi. Przed nim posuwało się tylko dwóch szperaczy. Spieszył się, ponieważ chciał jak najszybciej dotrzeć do Warszawy, aby pomóc oblężonym, szarpiąc na tyłach jednostki niemieckie. W drodze trzeba było omijać silniejsze grupy wojsk niemieckich lub przebijać się 11 z zaskoczenia przez słabsze. Często ckm na taczance odpowiadał ogniem Niemcom ostrzeliwującym oddział. Stan oddziału stale ulegał zmianom. Jedni odchodzili, inni dołączali. I tak będzie w przyszłości. Przez oddział przewinęło się kilkuset żołnierzy. Pomiędzy Stawiskami i Jedwabnem dotarli pod Łomżę, zajętą już przez Niemców. Należało przeprawiać się przez Narew, aby ominąć miasto lub przebić się przez nic. Wysłany patrol stwierdził, żc na wysokości Łomży brzegi były błotniste i przeprawa mogłaby zbyt długo potrwać. A czas naglił. Major zdecydował się na marsz przez Łomżę. Oddział spieszony ruszył w szyku bojowym na most odległy od miasta o około pół kilometra. Dwa plutony na przedzie, potem koniowodni, jeden pluton iw straży tylnej. Taczanka zamykała pochód. Przez most przeszli bez strzału. Zauważonej tu uprzednio przez patrol warty niemieckiej nie. spotkali. Zaraz za mostem ominęli miasto i dopiero z dość daleka zostali ostrzelani. O świcie oddział dotarł do Czerwonego Boru. Duży kompleks leśny pozwalał na posuwanie się za dnia. Korzystając z tego major zarządził — po krótkim odpoczynku — wymarsz jeszcze w biały dzień w kierunku na Ostrów Mazowiecką. Ominęli miasto od strony m. Poręba-Kucęby i o świcie dotarli do Bugu. Koło wsi Udrzyn przeprawili się wpław. Pod wieczór 27 września oddział zaszył się w gęstwinie koło majątku Krubki, niedaleko Rembertowa. Nazajutrz stanęli w Krubkach, gdzie dowiedzieli się o kapitulacji Warszawy. Był to nowy cios dla żołnierzy i dowódcy. Do szybkiego marszu z Puszczy Augustowskiej gnała ach nadzieja udzielenia pomocy walczącej stolicy. Nagle wszystko runęło. Cel marszu został osiągnięty, lecz sytuacja się zmieniła. Upadek Warszawy oznaczał kres działań 12 wojennych. Nie było już armii, nic był...
PanToto