157. ABY 0043 - Przeznaczenie Jedi 1 - Wygnaniec.pdf

(801 KB) Pobierz
Przekład
Błażej Niedziński
Redakcja stylistyczna
Magdalena Stachowicz
Korekta
Hanna Lachowska
Elżbieta Steglińska
Ilustracja na okładce
Ian Keltie
Druk
Wojskowa Drukarnia w Łodzi Sp. z o.o.
Tytuł oryginału
Fate of Jedi #l: Outcast
Copyright © 2009 by Lucasfilm Ltd. & ® or ™ where indicated.
All Rights Reserved.
Used Under Authorization.
For the Polish translation
Copyright © 2011 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
ISBN 978-83-241-4029-9
Warszawa 2011. Wydanie I
Wydawnictwo AMBER Sp. z o.o.
02-952 Warszawa, ul. Wiertnicza 63
tel. 22620 40 13,22620 81 62
www.wydawnictwoamber.pl
BOHATEROWIE POWIEŚCI
Ben Skywalker - Rycerz Jedi (mężczyzna)
Corran Horn - Rycerz Jedi (mężczyzna)
Han Solo - kapitan „Sokoła Millenium” (mężczyzna)
Jagged Fel - przywódca Szczątków Imperium (mężczyzna)
Jaina Solo - Rycerz Jedi (kobieta)
Kenth Hamner - Mistrz Jedi (mężczyzna)
Leia Organa Solo - Rycerz Jedi (kobieta)
Luke Skywalker - Wielki Mistrz Jedi (mężczyzna)
Mirax Horn - bizneswoman (kobieta)
Natasi Daala - przywódczyni Galaktycznego Sojuszu (kobieta)
Valin Horn - Rycerz Jedi (mężczyzna)
Mrok był wieczny, wszechpotężny, niezmienny.
Wpatrywała się weń bez zmrużenia oka i bez lęku.
Była zdeterminowana, żeby mu nie ulec.
Opierała mu się przez tyle lat. Wiedziała, że nadal będzie się opierała zawsze, nigdy nie
tracąc nadziei.
Był niezmienny, ale zmiana miała nadejść.
Przepowiedziała to Moc.
ROZDZIAŁ 1
Prom dyplomatyczny Galaktycznego Sojuszu, wysoka orbita Coruscant
Jedna po drugiej gwiazdy nad głowami zaczęły znikać, pochłaniane przez ogromną
ciemność, która nadciągała nad prom z góry i z tyłu. Spiczasto zakończona w najbardziej
wysuniętym punkcie i stopniowo rozszerzająca się powódź czerni przesuwała się, przesłaniając
stopniowo rozgwieżdżone niebo, aż w końcu widać było wyłącznie ciemność.
Nagle na całej długości i szerokości złowieszczego cienia zapaliły się światła - niebieskie i
białe światła pozycyjne, drobne czerwone światełka włazów i systemów bezpieczeństwa, mżący
blask zza transpastalowych iluminatorów, prostokąt bieli rozjaśniony przez tarcze atmosferyczne.
Światła udowodniły, że ‘: ten olbrzymi, ciemny trójkąt to spód imperialnego gwiezdnego i;
niszczyciela. Statek pomalowany na czarno przed chwilą jeszcze wyglądał złowrogo, a teraz, przy
swojej właściwej konfiguracji, przedstawiał widok całkiem pogodny. Był to „Gilad Pellaeon”,
świeżo przybyły ze Szczątków Imperium; jego oficerowie niewątpliwie potrafili urządzać
przedstawienia.
Jaina Solo, która siedziała razem z innymi w słabo oświetlonym przedziale pasażerskim
rządowego promu dla VIP-ów i oglądała cały pokaz przez transpastalowy sufit, roześmiała się
głośno.
Bothanin w komfortowo wyściełanym fotelu obok popatrzył na nią z zaciekawieniem. Jego
cętkowane rudobrązowe futro zadrgało ze skrywanej irytacji albo może zażenowania, wywołanego
reakcją Jainy.
- Co cię tak rozbawiło?
- Sam widzisz, fakt, jakie to było przewidywalne, a jednocześnie jak umiejętnie
przeprowadzone. Jakby chcieli powiedzieć: „Kiedyś uważaliście nas za mrocznych i
przerażających, a teraz jesteśmy po prostu waszymi ekscentrycznymi sojusznikami”. - Jaina zniżyła
głos, żeby jej następna uwaga nie doszła do uszu pasażerów siedzących za nimi. - Prasa będzie
zachwycona. Ten obrazek będzie pokazywany w holowiadomościach na okrągło. Zobaczysz.
- To przedstawienie to sprawka Jaggeda Fela?
Jaina przechyliła głowę, zastanawiając się.
- Nie wiem. Mógł to wymyślić, ale zwykle nie poświęca czasu na planowanie rozmaitych
pokazów. Chociaż kiedy już coś robi, to zazwyczaj dosyć... efektownie.
Prom wzniósł się ku głównemu hangarowi „Gilada Pellaeona”. Po chwili pokonał barierę
atmosferyczną i skierował się w bok, żeby wylądować na pobliskim pokładzie. Lądowisko było
wyraźnie oznaczone - setki istot, przeważnie w szarych imperialnych mundurach lub
charakterystycznych białych zbrojach imperialnych szturmowców, czekały w hangarze, a okrągłe,
puste miejsce oczekiwało na prom Galaktycznego Sojuszu.
Gdy prom osiadł na wyznaczonym miejscu, pasażerowie zaczęli wstawać. Bothanin
wygładził swoją tunikę w kolorze wesołego błękitu, ozdobioną złotymi i srebrnymi zygzakami.
- Pora iść do pracy. Nie dasz mi zginąć, prawda?
Jaina otworzyła szeroko oczy.
- A więc po to tu jestem? - spytała żartobliwym tonem. - Powinnam była wziąć miecz
świetlny.
Bothanin wydał długie, zbolałe westchnienie i odwrócił się w stronę wyjścia.
Zeszli po rampie promu. Nie mając specjalnych zadań -musiała tylko zachowywać czujność
i być na tym wstępnym spotkaniu - Jaina mogła stać z boku i obserwować. Uderzyła ją nierealność
tego wszystkiego. Siostrzenica i córka trójki najsłynniejszych wrogów Imperium z czasów
pierwszej galaktycznej wojny domowej sprzed paru dekad miała teraz być świadkiem wydarzeń,
które mogły na trwałe włączyć Imperium Galaktyczne - czy też Szczątki Imperium, jak nazywano
je wszędzie poza jego granicami - do Galaktycznego Sojuszu.
W centrum uwagi zaś znalazł się człowiek, który teraz w otoczeniu imperialnych oficerów
zbliżał się do Bothanina. Był mniej niż przeciętnego wzrostu, chociaż wyraźnie górował nad drobną
sylwetką Jainy; miał ciemne włosy, krótko przyciętą bródkę i wąsy, które nadawały mu zawadiacki
wygląd. Był przystojny na swój dość ponury sposób. Blizna na jego czole biegła do linii włosów,
kończąc się na siwym kosmyku. Nosił drogie, lecz niezbyt ostentacyjne czarne cywilne ubranie,
które na Coruscant nie zwracałoby niczyjej uwagi, tu jednak wyraźnie kontrastowało z
otaczającymi go szarymi i białymi mundurami, a także barwnymi strojami przedstawicieli Sojuszu.
Tylko przez chwilę jego wzrok zatrzymał się Jainie. Postronnym obserwatorom spojrzenie
wydawało się zapewne neutralne, jednak ona dostrzegła w nim błysk humoru i cień gniewu, z
którym oboje wciąż musieli się zmagać. Funkcjonariusz Sojuszu, wyjątkowo bezbarwny osobnik,
dokonał prezentacji:
- Wielce szanowny przywódco Imperium, przedstawiam panu senatora Tiurrga Drey’lye z
Bothawui, przewodniczącego Senackiej Komisji Przygotowawczej do spraw Zjednoczenia.
Jagged Fel uścisnął dłoń senatora.
- Cieszę się, że będę z panem współpracować.
- A ja jestem zaszczycony, mogąc pana poznać. Przywódczyni Sojuszu Daala przesyła
pozdrowienia i z radością oczekuje spotkania, kiedy wyląduje pan już na planecie.
Jag skinął głową.
- A teraz, jak sądzę, protokół wymaga, żebyśmy otworzyli tuzin butelek wina i
przeprowadzili wstępne rozmowy na temat bezpieczeństwa, protokołów prezentacji i innych rzeczy.
- Na szczęście, jeśli chodzi o wino, i niestety, z uwagi na całą resztę, ma pan rację.
Po dwóch standardowych godzinach - Jaina wiedziała, ile minęło czasu, bo często zerkała
ukradkiem na swój chronometr - Jag zdołał namówić senatora i jego świtę na wycieczkę po
pokładzie „Gilada Pellaeona”. Sam zaś zażądał poufnego spotkania z jedyną obecną tu
przedstawicielką Zakonu Jedi. Parę chwil później w sali konferencyjnej o szarych ścianach
pozostali tylko Jag i Jaina.
Jag spojrzał w stronę drzwi.
- Zabezpieczenia: dostęp ograniczony do Jaggeda Fela i Jedi Jainy Solo, identyfikacja
głosowa, aktywuj - odezwał się. -W odpowiedzi drzwi zamknęły się z sykiem. Jag skierował całą
uwagę na Jainę.
Miała gniewną i oskarżającą minę.
- Nikogo nie oszukasz, Fel. Chcesz przeprowadzić imperialną inwazję przestrzeni Sojuszu,
tak?
Jag pokiwał głową.
- Planowałem ją już od dłuższego czasu. Chodź do mnie.
Podeszła, usiadła mu na kolanach i zaraz znalazła się w jego objęciach. Ich pocałunek był
mocny i żarliwy.
Wreszcie Jaina odchyliła się i uśmiechnęła do niego.
- Czy to stały element twoich konsultacji ze wszystkimi Jedi?
- Eee, nie. To spowodowałoby pewne problemy. Właściwie to mam pewną sprawę do Jedi.
Nie wiąże się to z Galaktycznym Sojuszem, przynajmniej na razie.
- Jaką sprawę?
- Niezależnie od tego, czy Imperium Galaktyczne przyłączy się do Galaktycznego Sojuszu,
czy nie, myślę, że powinna istnieć oficjalna reprezentacja Jedi w Imperium. Druga Świątynia,
oddział, filia... nieważne. Służyliby głowie państwa radą i wiedzą.
- I ochroną?
Wzruszył ramionami.
- To mniej istotne. Radzę sobie. Już dwa lata na tym stanowisku i jakoś ciągle żyję.
- Imperator Palpatine przetrwał prawie dwadzieścia pięć.
- To chyba czyni go moim bohaterem.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin