Bell Dana Marie - The Gray Court 4 -The hob.pdf

(1032 KB) Pobierz
tłumaczenie nieoficjalne: val
strona
1
Robin Goodfellow spotyka swoją partnerkę.
Kiedy Czarna Królowa porywa jednego z bratanków Białej Królowej,
Robin Goodfellow zostaje posłany, by upewnić się, że młody książę
bezpiecznie wróci na łono rodziny. Wierny swojej roli, jako Hobgoblin
Oberona, jest gotów na wszystko... poza spotkaniem swojej prawdziwie
związanej, bardzo zachwycającej, bardzo
ludzkiej
Michaeli Exton.
Michaela śniła o płomiennowłosym szelmie zwanym Robin
Goodfellow odkąd była małą dziewczynką, ale wszyscy wiedzą, że Puck
tak naprawdę nie istnieje. W prawdziwym życiu to ciemnooki
mężczyzna o imieniu Ringo sprawia, że jej serce bije szybciej.
Michaela jest bliżej swojego wyśnionego mężczyzny niż sądzi, i nikt
nie wie tego lepiej niż Robin, kto nosi przebranie Ringo. Ale istnieje
konkurencja o jej miłość w osobie lorda Ravena, skrywającego sekret,
który wstrząśnie posadami świata Robina. Kiedy delegat Czarnego
Dworu dokonuje nieprawdopodobnego, pozostawiając wściekłego,
pogrążonego w żalu Robina, trzymającego swoje człowieczeństwo na
pojedynczej nici, tylko Michaela ma moc sprowadzenia go z powrotem
z zabójczej krawędzi... jeśli przetrwa.
Ostrzeżenie: Ta książka zawiera sex, obrazowy język, Robina
Goodfellow i... Doprawdy. Muszę mówić więcej?
strona
2
Rozdział pierwszy
– Ja pierdolę. Ten facet zaczyna robić za blokera fiuta.
Robin Goodfellow szedł szybko pokrytym marmurem korytarzem,
obcasy jego butów stukały o podłogę z ciemnego drewna. Bycie
wzywanym przez swojego króla stawało się coraz bardziej i bardziej
powszechne. Jeśli jeszcze raz przerwie Robinowi, jego jaja odpadną z
braku użytkowania.
Nie, żeby ostatnio nie były opróżniane. Były. Tylko nie w chętną
kobietę.
Cokolwiek się działo, dlaczego miał najbardziej erotyczne sny o
ciemnowłosej ślicznotce, tego Robin nie wiedział, ale mógłby się
założyć, że miało to coś wspólnego z rzeźbą, którą stworzył Shane
Joloun Dunne, hybryda z mocą patrzenia w przyszłość. Rzeźba ta
zdobiła prywatną komnatę Robina, drwiące przypomnienie, że gdzieś
tam znajdowała się jego partnerka, czekając na niego.
Odkąd tylko postawił rzeźbę na obramowaniu kominka, śnił o niej.
Śnił i zużywał pościel.
Dziś, po raz pierwszy od miesięcy, uwiódł kogoś, choćby po to, by
zyskać choć trochę ulgi. I nawet to zostało mu odebrane, ponieważ
odpowiedział na wezwanie króla.
Zatrzymał się na krótko w drzwiach biblioteki, urzeczony widokiem
głowy z ciemnymi włosami odstającymi jak kogucia kreza, wystającej
zza krawędzi jego czarnego, skórzanego fotela. Nie wiedział, dlaczego
strona
3
upierała się przy noszeniu swojej opaski na czoło w ten sposób. To było
coś w stylu morskich nimf?
Zawarczała w chwili, w której go zobaczyła.
Skłonił się głęboko, rozbawiony tym jak pospolita twarz skrywała
serce lwicy.
– Lady Cassandro, jak się czujesz tego pięknego dnia?
Cassie burknęła i wpatrzyła się w niego. Była z nim od dwóch
miesięcy i sporo się dowiedział. Zaskakujące, że tak jak Blackthornowie
i Dunne, kiedy się do niego przyzwyczaiła, to przestała się go bać.
– Myślałam, że on nie zamierza tu przyjeżdżać!
Szkoda, naprawdę, że nie należała do niego. Robin był w stanie
spojrzeć poza tę zbyt podłużną, niemal pospolitą twarz, by dostrzec
czystą, zdecydowaną siłę, którą nosiła niczym honorową odznakę. Jej
wysyczane oburzenie, kiedy zatonęła niżej w fotelu, sprawiło że
zachichotał.
– Przysięgam, Robin, jeśli mnie zobaczy, już po mnie. – Jasne
turkusowe oczy dominowały w jej twarzy, bledszej niż zwykle.
– Ukryj się więc, jeśli musisz, ale jeśli poprosisz o schronienie,
zostanie ci ono udzielone. – Robin dałby swoje słowo, jeśli to konieczne,
i przywiązałby ją do swojego domu. Żadnej rzeczy nie robił beztrosko,
ale odkąd uratowała jego drogiego przyjaciela, Robin był jej dłużny.
Hob
zawsze
spłacał swoje długi.
Rzuciła mu spojrzenie tak pełne smutku, że zesztywniał.
– Nie. Nie zostanie. – Zatonęła w fotelu. – Po prostu zostanę tutaj, jeśli
nie masz nic przeciwko.
strona
4
Pewnego dnia przekona ją, żeby mu powiedziała, co było nie tak, ale
nauczył się nie naciskać. Słyszenie syreny wyśpiewującej swój smutek
było nawet gorsze niż serce pękające na pół.
– Ani trochę. Mam zamknąć drzwi?
Ledwie mógł dostrzec przeczące potrząśnięcie głową ponad szczytem
fotela.
– Nie, ale dziękuję i tak.
– Jak sobie życzysz. – Robin wyszedł z pokoju, zastanawiając się raz
jeszcze nad tajemnicą swojego gościa. Intrygowała go w sposób, w jaki
niewielu się udawało, i odkrył, że odczuwał wstręt, by ją zostawić,
nawet na rozkaz swojego króla. Nienawidził się do tego przyznawać, ale
suchy dowcip i promienny uśmiech tej kobiety podobały mu się coraz
bardziej w ciągu tych dwóch miesięcy odkąd przybyła, ale Shane,
pełniąc funkcję Potomka Dunne, oświadczył że Cassie nie była jego.
Dlatego Robin mógł robić co mu się podobało, mimo jej obecności w
jego domu, stąd śliczna driada, która właśnie opuściła jego łóżko i dom.
Służył swojemu panu przez większą ilość stuleci niż chciało mu się
liczyć i będzie kontynuował służbę przez kolejne stulecia, pomimo
przeszkadzania nie w porę i niewygodnie ciasnych skórzanych spodni.
Mimo to przerwanie mu jego zabawy nie zaszkodziło jego humorowi,
co okazał w formalnym ukłonie i ostrym jak brzytwa uśmiechu, którymi
powitał swojego seniora przy frontowych drzwiach.
Zignorował krótki wdech za sobą, kiedy eskortował Oberona obok
biblioteki do swojego gabinetu. Cassie zniknie wystarczająco wcześnie,
chętna by ukryć się przed Wysokim Królem. To, dlaczego obawiała się
strona
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin