Potop (Sienkiewicz) Tom II.pdf

(798 KB) Pobierz
Potop. Powieść historyczna -
Tom II/całość
Henryk Sienkiewicz
Gebethner i Wolff, 1888
Pobrano z Wikiźródeł dnia 04.05.2017
ROZDZIAŁ I.
 Pan
Zagłoba mocno już miał w głowie, gdy po trzykroć
rzucił strasznemu hetmanowi w oczy słowo: „zdrajca“. Owóż w
godzinę później, gdy wino wyparowało mu z łysiny i gdy
znalazł się wraz z oboma Skrzetuskimi i panem Michałem w
kiejdańskiem zamkowem podziemiu, poznał po niewczasie, na
jaki hazard wystawił szyję własną i towarzyszów i zafrasował
się wielce.
 —
A co teraz będzie? — pytał, poglądając osowiałym
wzrokiem na małego rycerza, w którym szczególniejszą w
ciężkich razach pokładał ufność.
 —
Niech dyabli porwą życie! Wszystko mi jedno! —
odpowiedział Wołodyjowski.
 —
Dożyjemy takich czasów i takiej hańby, jakiej świat i ta
korona dotąd nie widziała! — rzekł Jan Skrzetuski.
 —
Żebyśmy aby dożyli, — odpowiedział Zagłoba —
moglibyśmy dobrym przykładem cnotę w innych restaurować...
Ale czy dożyjemy? To grunt...
 —
Straszna rzecz, wiarę przechodząca! — mówił Stanisław
Skrzetuski. — Gdzie się coś podobnego działo? Ratujcie mnie,
mości panowie, bo czuję, że mi się w głowie miesza... Dwie
wojny, trzecia kozacka... a do tego zdrada, jak zaraza:
Radziejowski, Opaliński, Grudziński, Radziwiłł! Nie może być
inaczej, koniec świata nastaje i dzień sądu! Niechże się ziemia
rozstąpi pod naszemi nogami. Jak mi Bóg miły, zmysły tracę!
 I
założywszy ręce na tył głowy, począł chodzić wzdłuż i
wszerz piwnicy, jako dziki zwierz po klatce.
 —
Zacznijmy pacierze, czy co? — rzekł wreszcie. — Boże
miłosierny, ratuj!
 —
Uspokój się waćpan! — rzekł Zagłoba — tu nie czas
desperować!
 Pan
Stanisław nagle zęby ścisnął, wściekłość go porwała.
 —
Bodaj cię zabito! — krzyknął na Zagłobę — twój to
pomysł: jazda do tego zdrajcy! Bodaj was obu pomsta
dosięgła!
 —
Opamiętaj się Stanisławie — rzekł surowo Jan. — Tego,
co się stało, nikt nie mógł przewidzieć... Cierp, bo nie ty jeden
cierpisz, a to wiedz, że nasze miejsce tu, a nie gdzieindziej...
Boże miłosierny! zmiłuj się nie nad nami, ale nad tą ojczyzną
nieszczęsną!
 Stanisław
nic nie odpowiedział, jeno dłonie łamał, aż w
stawach trzeszczało.
 Umilkli.
Jeno pan Michał gwizdał podesperacku przez zęby i
zdawał się być obojętny na wszystko, co się koło niego działo,
choć w gruncie rzeczy cierpiał podwójnie, bo najprzód nad
nieszczęściem ojczyzny, a powtóre, iż hetmanowi
posłuszeństwo złamał. Dla tego żołnierza do szpiku kości była
to okropna rzecz. Wolałby zginąć tysiąc razy.
 —
Nie gwiżdż, panie Michale! — rzekł do niego Zagłoba.
 —
Wszystko mi jedno!
 —
Jakżeto? Żaden z was nie pomyśli, czy niema jakowego
środka ratunku? A przecie warto nad tem dowcip wysilić! Zali
mamy gnić w tej piwnicy, gdy każda ręka ojczyźnie potrzebna?
Gdy jeden cnotliwy musi za dziesięciu zdrajców wystarczyć!?
 —
Ojciec ma słuszność! — rzekł Jan Skrzetuski.
 —
Ty jeden nie ogłupiałeś od boleści. Jak suponujesz? Co
ten zdrajca myśli z nami uczynić? Na gardle nas przecie nie
ukarze?
 Pan
Wołodyjowski wybuchnął nagle desperackim
śmiechem.
 —
A to dlaczego? ciekawym!... Zali nie przy nim
inkwizycya? Zali nie przy nim miecz? Chyba nie znacie
Radziwiłła?
 —
Co tam prawisz! Jakieżto mu prawo przysługuje?...
 —
Nade mną — hetmańskie, a nad wami — gwałt!
 —
Za który musiałby odpowiadać...
 —
Przed kim? Przed królem szwedzkim?
 —
A to pięknie mnie pocieszasz! Niema co mówić?
 —
Ja też nie myślę waści pocieszać.
 Umilkli
i przez jakiś czas słychać było tylko miarowe kroki
piechurów szkockich za drzwiami piwnicy.
 —
Niema co! — rzekł Zagłoba — tu trzeba fortelu zażyć.
 Nikt
mu nie odpowiedział, więc po niejakim czasie znów
mówić zaczął:
 —
Nie chce się to wierzyć, abyśmy mieli być na gardle
skazani. Żeby za każde słowo w prędkości i popijanemu
wymówione szyję ucinać, tedyby ani jeden szlachcic w tej
Rzeczypospolitej z głową nie chodził. A
neminem
captivabimus?
Czy to furda?
 —
Masz waść przykład na sobie i na nas! — rzekł Stanisław
Skrzetuski.
 —
Bo to się stało z prędkości, ale wierzę w to mocno, że się
książe zreflektuje. My obcy ludzie, żadnym sposobem pod jego
jurysdykcyą nie podchodzimy. Musi na opinią zważać i od
gwałtów nie może poczynać, aby sobie szlachty nie narażać.
Jako żywo! zawielka nas kupa, aby wszystkim głowy postrącać.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin