Wesołowski Piotr - Sobowtór Boga.pdf

(1106 KB) Pobierz
Piotr Wesołowski
Sobowtór Boga
© Piotr Wesołowski, 2016
Wojtek i Gosia Skłodowscy są rodzicami niepełnosprawnej 16 letniej Amelki.
Oddaliby wszystko, gdyby mogła wyzdrowieć.
Marzenie się spełnia, ale konsekwencje są straszne. Tajemnicza relikwia potrafi
czynić cuda, lecz są nią zainteresowani nie tylko ludzie o czystych sercach.
Pewnego dnia Wojtek zostaje w pewnym sensie „wybrany”, co powoduje, że jego
życie staje nagle na głowie. Zostaje obdarowany cudownymi zdolnościami, co
powoduje, że pewnego dnia jest zmuszony stanąć do walki o swoich bliskich.
Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero
SPIS TREŚCI
Sobowtór Boga
Lato 1193 roku, teren Polski
Październik 1938 roku, rezydencja Berghof — Alpy Salzburskie
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Prolog
LATO 1193 ROKU, TEREN POLSKI
Sala tronowa była słabo oświetlona nielicznymi płomieniami
zatkniętych na ścianach pochodni i blaskiem dochodzącym z ogromnego
murowanego paleniska. Dwór przygotowywał się do spoczynku i wielka
izba powoli pustoszała. Potężna postać zajmująca tron zdawała się być
wyrzeźbiona z kamienia. Ozdobny fotel stojący na podwyższeniu
sprawiał wrażenie, jakby stanowił jedność z nieruchomym, siedzącym
w nim olbrzymem.
Książę Bolesław czuł się przytłoczony najnowszymi wieściami.
Czekał na posłańca. Ciężar odpowiedzialności stał się ostatnimi czasy nie
do wytrzymania. Czuł się na siłach chronić miasto, podległe mu wsie
i poddanych, ale nałożony na niego obowiązek ciążył mu coraz bardziej,
powodował ciągłe rozdrażnienie i wybuchy niczym nieuzasadnionej
wściekłości. Nocami źle sypiał, prześladowały go koszmary, budził się
przerażony, zlany potem i do rana nie mógł zmrużyć oczu. Przeklinał
dzień, w którym zgodził się podjąć ochrony tej rzeczy. Chociaż,
zastanawiał się, czy miał prawo nazywać to rzeczą i czy mógł odmówić?
— Panie! Są! — Przerwał te ponure rozmyślania giermek, który
wpadł jak wicher do sali. Książę spojrzał na niego wzrokiem, od którego
chłopakowi zrobiło się zimno, ale zaraz sam siebie zganił. Czy to wina
giermka, że okazał się zbyt uległy i nie potrafił odmówić swemu
kuzynowi. Filip Lotaryński zawsze miał na niego duży wpływ, a tym
razem omamił go obietnicą odebrania po śmierci nagrody w zamian za
przysługę dla wiary i kościoła.
— Książę! — Mężczyzna, który wszedł ukłonił się nisko, lecz nie
uniżenie.
— Z czym przybywasz? — Zabrzmiało to jak mruknięcie, ale
posłaniec nie przejął się zbytnio złym humorem władcy. Podszedł bliżej,
a czerwony ośmiokątny krzyż na jego płaszczu zapłonął w blasku ognia.
— Możemy rozmawiać bez obawy, że ktoś podsłucha?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin